Wydawać by się mogło, że nigdzie nie jest tak cicho i spokojnie jak pod powierzchnią oceanu. Wielki błękit, w którym tańczą ryby, a koniki morskie wyglądają, jakby zastygły w czasie. To złudzenie – pod wodą ogłuszająco dudni i huczy.
Podwodna cisza to tylko złudzenie, w które ludzie wierzyli przez wieki, nie umiejąc nagrać, zmierzyć ani nawet usłyszeć tego, jak komunikują się ze sobą morskie zwierzęta. Pomrukują krewetki. Białucha wydaje dźwięk jak człowiek, który tylko krótkim odgłosem z gardła stara się powiedzieć „nie”. Odgłos echolokacji, której kaszalot spermacetowy używa do poszukiwania pożywienia, przypomina turkot kołowrotka. Narwala łatwo byłoby pomylić ze skrzypiącymi drzwiami, gdyby tylko pod wodą drzwi naprawdę mogły skrzypieć. Delfinowiec białoboki brzmi jak stado mew. Ogromny pływacz szary wydaje z siebie dźwięki odbijania piłeczki pingpongowej w szybkiej, mistrzowskiej rozgrywce. Morsy rozpoznać można po odgłosie podobnym do energicznego wbijania gwoździ młotkiem. Pomiędzy tym wszystkim na spokojnie w swoich jamkach trzeszczą jeżowce, udając radio, które nie złapało odpowiedniej fali.
Te wszystkie dźwięki zwierzęta wydają, by żyć. Dzięki nim mogą nawigować swój kurs, rozpoznają znajdujące się przed nimi przeszkody, znajdują pożywienie i łączą się w pary. Zwierzęta