Połowa dla mnie, połowa dla ciebie Połowa dla mnie, połowa dla ciebie
i
„Kraina miodu” , reż. Ljubomir Stefanow, Tamara Kotewska, 2018
Ziemia

Połowa dla mnie, połowa dla ciebie

Dariusz Kuźma
Czyta się 7 minut

Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyłem. Już w czasie pierwszego spotkania z tą kobietą czułem się tak, jakbym znał ją całe życie. Znajomość z Hatidze pomogła mi dojrzeć do bycia lepszym człowiekiem”. Dariusz Kuźma rozmawia z Fejmim Dautem i Samirem Ljumą, autorami zdjęć do „Krainy miodu”, nakręconego w Macedonii Północnej filmu o tradycyjnym pszczelarstwie i jednym z najczęściej dyskutowanych dokumentów ostatnich lat, dwukrotnie nominowanego do Oscara w kategoriach: najlepszy pełnometrażowy film dokumentalny oraz najlepszy film międzynarodowy.

Dariusz Kuźma: Wiem, że projekt, który przerodził się ostatecznie w Krainę miodu, był z początku krótkim dokumentem o ochronie środowiska. Jak wyewoluował w przejmujący film o zapomnianych metodach pszczelarskich oraz różnych odcieniach człowieczeństwa?

Fejmi Daut: Opuszczona wioska, w której rozgrywa się większość akcji Krainy miodu, nazywa się Bekirlijia, jest położona w centrum Macedonii Północnej, nad rzeką Bregałnica, na pięknych terenach, o których większość ludzi zapomniała. Czas płynie tam wolniej. Dokumentując ten obszar wraz z reżyserami Ljubomirem Stefanowem i Tamarą Kotevską na potrzeby projektu krótkometrażowego, usłyszeliśmy o tureckiej rodzinie, która mieszka w izolacji od świata zewnętrznego, uprawiając pradawne metody pszczelarskie. Postanowiliśmy, że warto się z nimi zobaczyć, bo może pomogą nam znaleźć nowe, ciekawe konteksty dla realizowanego filmu.

Wtedy poznaliście Hatidze, pszczelarkę z pasji i cudowną osobę, która mieszka ze starą, schorowaną matką w miejscu, które wedle współczesnych standardów nie powinno być zamieszkane. Żyją w symbiozie z naturą, czerpiąc z otaczającego świata wszystko, czego potrzebują.

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Fejmi Daut: Od razu wywiązała się między nami nić porozumienia. Dokumentaliści całe życie szukają takich bohaterek do swoich filmów!

Samir Ljuma: Pamiętam doskonale tamten dzień, ekscytację z poznania Hatidze. Chciałem od razu zacząć kręcić. Dojazd do jej wioski wymagał wozu terenowego, którego nie mieliśmy – w ogóle nie byliśmy przygotowani na taki projekt – ale robiliśmy wszystko, żeby spotykać się z Hatidze i kręcić materiał o jej świecie. Realizacja Krainy miodu zajęła nam trzy lata, ale każda chwila była tego warta.

„Kraina miodu” , reż. Ljubomir Stefanow, Tamara Kotewska, 2018
„Kraina miodu” , reż. Ljubomir Stefanow, Tamara Kotewska, 2018

Rozumiem, że prace trwały tak długo ze względu na rozwój sytuacji? W świat Hatidze i jej matki wkracza niespodziewanie głośna wielodzietna rodzina, która wprowadza się do pobliskiego domu i prezentuje skrajnie odmienną postawę wobec pszczelarstwa.

Fejmi Daut: Opóźnienia wynikały częściowo z pojawienia się nowych sąsiadów, ale głównym powodem były niespotykane pszczelarskie metody Hatidze. Chcieliśmy, by Kraina miodu była powiązana z poprzednim projektem o ochronie środowiska, więc śledziliśmy poczynania Hatidze, jej podejście do cykliczności natury i produkcji miodu. To wymagało czasu, także z tego względu, że za każdym razem, gdy do niej przyjeżdżaliśmy, ona mówiła, żebyśmy za nią gdzieś poszli, bo pokaże nam coś nowego i wartościowego o pszczelarstwie.

Samir Ljuma: A my z zafascynowaniem za nią szliśmy. Pamiętam, że kiedyś opowiedziała o znajdującym się na szczycie wysokiej góry kamieniu, w którego wnętrzu znajduje się ul. A z niego, w miesiącach letnich, gdy z nieba leje się żar, sączy się przepyszny miód. Akurat tego miejsca nie mogła nam pokazać, ponieważ dojście tam wymagało wspinaczki z użyciem liny, a ona była wciąż słaba po ugryzieniu przez psa, ale zaprowadziła nas do innego tajemniczego ula – wciśniętego pomiędzy dwa głazy. I faktycznie, zebrała z niego na naszych oczach sporo miodu, a ja nie mogłem uwierzyć, że taka „konstrukcja” ma w ogóle prawo bytu!

Już od pierwszych ujęć filmu, gdy przemierzacie z Hatidze strome zbocze góry, wydaje się, że kręcenie Krainy miodu bywało dosyć niebezpieczną przygodą. Faktycznie było?

Samir Ljuma: Zdecydowanie. Stykaliśmy się nieustannie z różnymi problemami, których nie doświadczylibyśmy przy innych projektach, jak na przykład kwestią ustawiania kamery czy po prostu podążania za Hatidze w różne miejsca. W trakcie realizacji wspomnianych przez ciebie ujęć szliśmy bez jakiegokolwiek zabezpieczenia, ale gdybyśmy zgubili Hatidze, stracilibyśmy wspaniałą scenę. Jej to wszystko przychodziło naturalnie, bo robi to praktycznie codziennie, ale my często mieliśmy pietra. Poślizgnięcie się na tym zboczu oznaczało stumetrowy upadek.

Fejmi Daut: Hatidze podchodzi podobnie do pszczół. Nie boi się użądlenia. Na wspomnianej górze udało mi się uniknąć pszczelich żądeł, ale w trakcie realizacji Krainy miodu kilka razy mnie użądliły. Raz jedna trafiła w mięsień. Pamiętam, że w dzień czułem się jeszcze dobrze i dokończyłem zdjęcia, ale noc to był jeden wielki koszmar…

Właśnie miałem zapytać o wasze doświadczenia z pszczelarskimi metodami Hatidze…

Samir Ljuma: Nie zrozum nas źle, doświadczenie jej pracy było niesamowite! Sposób, w jaki Hatidze traktuje pszczoły, dużo nas nauczył i dowiódł, że powinniśmy zapomnieć o wszystkim, co wydawało nam się, że o nich wiemy. Jakiś czas później realizowaliśmy krótki materiał dla instytucji szkolącej pszczelarzy. W tym celu zorganizowano na łonie natury wydarzenie, na którym prezentowano, jak należy pracować z pszczołami. Dali nam kombinezony ochronne, ale było tak gorąco, że stwierdziłem, że podziękuję – kręciłem przecież u boku Hatidze bez jakiejkolwiek odzieży ochronnej. Była to odważna, ale zupełnie nieprzemyślana decyzja. Skończyło się na dwóch użądleniach w głowę. Całe szczęście nie jestem alergikiem. Zdałem sobie wtedy sprawę, że podczas kręcenia Krainy miodu ktoś chyba nad nami czuwał, bo gdyby doszło do komplikacji, najbliższy szpital znajdował trzy godziny drogi samochodem.

Udało wam się uchwycić w Krainie miodu poczucie cudownej koegzystencji z naturą, coś, co ludzie mieszkający w dużych miastach znają coraz częściej jedynie z książek. Cofnijmy się do samego początku zdjęć, jak wam, filmowcom pracującym dla dużych korporacji, należącym już do szeroko rozumianego Zachodu, udało się uzyskać zaufanie Hatidze?

Samir Ljuma: Muszę przyznać, że nie musieliśmy aż tak bardzo się starać. Hatidze po prostu kocha ludzi, a w związku z tym, że jej wioska od 40 czy 50 lat pustoszeje, nie ma ona zbyt wielu okazji, żeby zawierać nowe znajomości. Wychowywała się w wiosce pełnej ludzi, spędziła życie u boku rodziców, a teraz jej tego brakuje. Pamiętam, że pewnego razu wyznała nam, że zawsze marzyła, żeby jakaś ekipa telewizyjna nakręciła film o niej i jej podejściu do pszczół. Mimo że nie ma odbiornika telewizyjnego, tęskni za kontaktem z ludźmi. Chętnie się przed nami otworzyła, opowiedziała swą historię, pomogła nam zdobyć zaufanie innych, którzy pojawiają się przed kamerą. W pewnym sensie staliśmy się rodziną. Wciąż nią jesteśmy. Wydaje mi się, że widuję się z Hatidze częściej niż z własną matką!

Fejmi Daut: Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyłem. Już w czasie pierwszego spotkania z tą kobietą czułem się tak, jakbym znał ją całe życie. Znajomość z Hatidze pomogła mi dojrzeć do bycia lepszym człowiekiem. Wiele się od niej nauczyłem: jak traktuje pszczoły, innych ludzi, jak żyje w zgodzie z naturą. Jesteśmy przyzwyczajeni do korzystania z telefonów komórkowych, Internetu i różnych gadżetów związanych ze „współczesnym stylem życia”, a ona w ogóle tego nie potrzebuje. Ma wprawdzie starą komórkę, ale jeśli chce się do kogoś dodzwonić, musi wspiąć się na górę, żeby złapać sygnał. Aby sprzedać swój miód, jeździ do dużego miasta. Ale mimo to jest szczęśliwa z tym, co ma. Zastanawiające, prawda?

„Kraina miodu” , reż. Ljubomir Stefanow, Tamara Kotewska, 2018
„Kraina miodu” , reż. Ljubomir Stefanow, Tamara Kotewska, 2018

Kraina miodu była z waszej strony w pełni świadomą próbą utrwalenia w ramach medium filmowego Hatidze i jej stylu życia, ale smutna prawda jest taka, że jej świat umiera i za, powiedzmy, 20 lat mało kto będzie o nim pamiętał. Myśleliście o tym w trakcie zdjęć?

Samir Ljuma: Naszym głównym założeniem było podzielenie się ze światem historią, którą zbyt mało osób znało. Podejście Hatidze do życia jest czymś egzotycznym nawet w Macedonii Północnej. Pokazywaliśmy film znajomym, a oni otwierali szeroko oczy ze zdumienia. Ludzie nie są też świadomi, że istnieją alternatywne metody pszczelarskie. Wielu pszczelarzy było w szoku, że ona nie używa w ogóle antybiotyków i opiera się na utrzymywaniu symbiotycznej relacji ze światem natury. Hatidze traktuje pszczoły z szacunkiem i śpiewa nawet ich królowej. To ona i jej podejście napędzały nas w trakcie zdjęć do Krainy miodu.

Fejmi Daut: Co nie zmienia faktu, że chcieliśmy w jakiś sposób zachować pamięć o niej oraz o tych ziemiach. Zwłaszcza że wchodzimy poniekąd na obszar historii Europy. Wiosek takich jak Bekirlijia jest w Macedonii Północnej chyba ze dwa tuziny. Zostały założone przez Turków emigrujących w XV w. z terenów Imperium Osmańskiego. Nie możemy o tym zapominać. Rodzina Hatidze zamieszkała w tej wiosce około 200 lat temu, ale mimo to ona i jej matka są wciąż traktowane jako Turczynki. Mówimy o kobiecie, która posługuje się płynnie pięcioma językami, w tym macedońskim, tureckim i nawet romskim! Hatidze jest obywatelką Europy, a my powinniśmy być dumni z takich ludzi, a nie spychać ich na społeczny margines.

Uważacie, że tradycyjne metody pszczelarskie mają sens w dzisiejszym świecie? Że mogą zainspirować innych pszczelarzy do zmiany sposobu myślenia?

Samir Ljuma: I tak, i nie. W pewnym momencie Hatidze mówi nowym sąsiadom, że „śmieci nie są dobre dla pszczół”, odnosząc się do zanieczyszczenia powietrza. Problem w tym, że ona żyje na obszarze, gdzie powietrze jest czyste, bo nie ma kto go zanieczyszczać. Gdzie indziej sprawa wygląda zupełnie inaczej, bo współczesny świat pełen jest różnego typu skażeń, które zagrażają nie tylko pszczołom, ale również człowiekowi. Wynika to z ludzkiej chciwości i chęci eksploatacji wszystkiego, co tylko się da. Żyjący są przeważnie krótkowzroczni i myślą tylko o własnej teraźniejszości, która jest w rzeczywistości fragmentem większej układanki. Hatidze wyznaje natomiast zasadę „połowa dla ciebie, połowa dla mnie”, w tym sensie, że chce dla siebie tylko tyle, by żyć i nie utrudniać życia innym. Mam nadzieję, że jej podejście będzie w stanie zainspirować ludzi do zmiany myślenia. Jeśli pragniemy chronić pszczoły, powinniśmy wrócić do kontaktu naturą, co dla wielu osób jest niestety niewyobrażalne.

Fejmi Daut: Tradycyjne media i media społecznościowe są pełne pozytywnych i negatywnych historii związanych z pszczołami. Prawda jest taka, że obecnie nawet pszczelarze mieszkający w lesie, na łonie natury, mają problemy z utrzymaniem pasiek. Ich pszczoły wdychają nadużywane w rolnictwie pestycydy i inne środki chemiczne do takiego stopnia, że nawet antybiotyki coraz częściej nie wystarczają, by zachować je przy życiu. Nie tak dawno temu w pewnej bułgarskiej wiosce pestycydy doprowadziły do zniszczenia ponad 200 uli.

Nie pomaga zupełnie fakt, że trend monokultur niszczy Amazonię i inne regiony świata…

Samir Ljuma: To smutny przypis do opowieści o współczesnym świecie, który próbuje być jeszcze bardziej współczesny i nowoczesny. Miasta, które kiedyś były zielone, dzisiaj stają się coraz bardziej betonowe i szare. W tym sensie nikogo nie powinno dziwić, że pszczoły stały się gatunkiem zagrożonym wymarciem.

Fejmi Daut: Warto też zauważyć pozytywne zmiany zachodzące na świecie, a przynajmniej w Europie. Kiedy zostaliśmy zaproszeni do siedziby ONZ w Genewie, zachwycił nas przepiękny ogród zbudowany za gmachem, z mnóstwem uli i profesjonalną opieką.

Samir Ljuma: To prawda, zmiany zauważamy wszędzie, a w ostatnich latach wzrosła znacznie popularność pszczelarstwa miejskiego. Gdy gościliśmy na festiwalu Millennium Docs Against Gravity, pojechaliśmy na pokazy do Lublina. Mieszkaliśmy w czymś w rodzaju domu kultury. Współczesna architektura, dużo pozytywnej energii, a na dachu pasieka! Zajmujący się nią pszczelarz organizuje wycieczki i daje wykłady o wadze pszczół dla przyszłości planety. Było to niesamowite odkrycie. Sytuacja na świecie wymaga, by ludzie z odpowiednią wiedzą dawali innym przykład, dzielili się doświadczeniami. Są tacy, którzy naprawdę chcą ich słuchać. Przykładem jest siostrzeniec Hatidze, który był pasterzem, ale dostrzegł w jej metodach piękno i wartości, więc sprzedał owce i pomaga ciotce, jednocześnie ucząc się od niej o pszczołach.

Fejmi Daut: W tym sensie Kraina miodu niesie pozytywne przesłanie. Nawet jeśli nie macie czasu lub chęci posiadania pasieki, możecie dołożyć cegiełkę, zwiększając własną świadomość na temat pszczół. Uwierzcie mi, to potrafi naprawdę wciągnąć! Pamiętam moment, kiedy spróbowałem po raz pierwszy miodu Hatidze. Był tak pyszny i wyjątkowy, że do dzisiaj nie umiem cieszyć się miodem z produkcji masowej. To dwa odmienne światy dla ciała i ducha.

Kraina Miodu (2019), reż. Tamara Kotevska i Ljubomir Stefanov

Film można obejrzeć na całorocznej platformie VOD.MDAG.PL festiwalu dokumentalnego Millennium Docs Agaainst Gravity, gdzie prezentowane są dokumenty i fabularne kino art-housowe. Kliknij: Kraina miodu.

Podziel się tym wywiadem ze znajomymi z zagranicy lub przeczytaj go po angielsku na naszej anglojęzycznej stronie Przekroj.pl/en!

 

 

Czytaj również:

Gorzki miód Gorzki miód
Przemyślenia

Gorzki miód

Jakub Popielecki

Zaczyna się obrazem niczym z impresjonistycznego płótna: żółty punkcik wędrujący w morzu zieleni i błękitu. To pszczelarka Hatidze spaceruje po górskich zboczach i dogląda swoich uli gdzieś na opustoszałej macedońskiej prowincji. Zaiste idylla: nasycone kolory, spektakularne krajobrazy, uroczy lisek zmykający przed bohaterką, wrażenie czasu poza czasem. Gdyby 200, 300 lat temu istniała kamera filmowa, zapewne zarejestrowałaby tu coś bardzo podobnego. Ale kiedy film otwiera obraz symbiozy człowieka z naturą, pora skulić się w oczekiwaniu na cios. Gorzka prawda: skoro dotarła tu kamera, to zapewne dotrze wkrótce cała reszta cywilizacyjnego inwentarza.

I faktycznie: na horyzoncie zaraz zjawia się samochód z przyczepą. Hałaśliwa, wielodzietna rodzina sprowadza się do porzuconej wioski, chwilowo zamieszkiwanej przez zaledwie dwie osoby: 50-letnią Hatidze i jej schorowaną matkę. Zanosi się na zderzenie czołowe. Z jednej strony: matka i córka, żyjące po cichu i intymnie, może nie sielankowo ani radośnie, ale na pewno spokojnie. Z drugiej: porozumiewający się krzykami mąż i żona, otoczeni wianuszkiem rozbieganych dzieciaków, rozmuczanych krów i generalnym wrażeniem chaosu. Hatidze przyjmuje jednak nowe okoliczności po stoicku, odnajduje nawet frajdę w towarzystwie maluchów. Problemy zaczynają się dopiero, kiedy nowi sąsiedzi również postanawiają wziąć się za pszczelarstwo.

Czytaj dalej