Być albo nie być. A w zasadzie: ruszyć się z miejsca czy pozostać nieruchomo? Bo jeśli ruszyć, to w którą właściwie stronę? Może lepiej poczekać na Darwina?
Na błotnistym przedwiecznym brzegu przycupnęły kiedyś dwa organizmy, a tak się złożyło, że ja sam tam czuwałem, zakopany w błocku, które od lat było moim ulubionym miejscem schładzania się. Wyglądały tak, jakby szykowały się do drogi, a jednocześnie – jakby dopiero co przybyły. Chociaż od tamtej chwili minęły eony, to wydarzenia związane z ich rozmową wpłynęły na moje życie do tego stopnia, że pamiętam wszystko, jakby to było wczoraj.
Nigdy nie poznałem ich imion ani nawet gatunku, do którego należały, więc nazwałem je po prostu A i B, chociaż nie było wtedy żadnych liter alfabetu. Nawet tych pierwszych. A rozmowa przebiegała tak:
A: Nic się nie da zrobić.
B: Ja także zaczynam się ku temu skłaniać. Chociaż wydaje mi się to dziwne, bo przecież jeszcze chwilę temu wierzyłem, że coś jednak zrobić można.
A: Obawiałem się, że i ty odszedłeś już na zawsze.
B: I ja.
A: Cieszę się, że znów jesteśmy razem.
B: Zwłaszcza w tak wiekopomnej chwili. Skoro już się odnaleźliśmy, to ewoluujmy.
A: Nie możemy.
B: Dlaczego?
A: Bo czekamy na Darwina.
B: A, racja. Jesteś pewien, że to tutaj?
A: Co tutaj?
B: Czy tu się zjawi.
A: Podobno ma przyjść.
B: Słuchaj, może jednak warto się zastanowić, czy to ma sens.
A: Czekanie? Co innego moglibyśmy zrobić?
B: Może wcale nie musimy na nikogo czekać. Może powinniśmy po prostu zrobić swoje?
A: Zrobić