
Na kilka wiosennych tygodni zamknięto wszystkie publiczne lasy w Polsce.
Zakazano wstępu do parków narodowych, zabroniono chodzenia po plażach. Nagle obszar polskiej przyrody objęty ścisłą ochroną urósł pozornie z marnego 1,5% do przeszło ćwierci całego terytorium kraju (choć warto tu dodać, że była to ochrona pozorna. Leśnicy nadal mogli ciąć, a myśliwi polować). Chodzą słuchy, że przyroda w tym krótkim czasie mimo wszystko odżyła.
A gdyby tak okazało się, że z lasów, wód i traw, niczym słynne weneckie delfiny, wyściubiają nosy gatunki, których dawno w Polsce nie widzieliśmy? Puszczamy dla was wodze wyobraźni i rozglądamy się uważnie.
Delfin w puszczy
Poszukiwania rozpoczynamy od Pomorza, najlepiej zachodniego. Plaże na skraju sosnowego boru, które rozciągają się