Powściągliwy pan Darwin i jego niebezpieczna idea Powściągliwy pan Darwin i jego niebezpieczna idea
i
Charles Darwin, ok. 1880 r., zdjęcie: Heritage Image Partnership Ltd/Alamy Stock Photo
Wiedza i niewiedza

Powściągliwy pan Darwin i jego niebezpieczna idea

Mikołaj Golachowski
Czyta się 18 minut

Gdyby spróbować opisać w kilku słowach historię Karola Darwina i jego rewolucyjnej teorii, mogłoby tych słów być pięć. I wszystkie na literę „p”: przypadek, powściągliwość, pomysłowość, praktyczność i pracowitość…

Kiedy 27 grudnia 1831 r. HMS „Beagle” w końcu opuszczał brytyjski port w Ply­mouth, nikt nie miał pojęcia, że właś­nie przestawiła się zwrotnica losów ludzkości, dzięki czemu nasz gatunek miał kilkadziesiąt lat później wyruszyć w najbardziej fascynującą, pouczającą i brzemienną w skutki podróż w swojej intelektualnej historii.

Przypadkowa podróż pomimo nosa

Na pewno nie myślał o tym niespełna 23-letni absolwent studiów licencjackich Karol Robert Darwin, dzięki kilku znajomościom zatrudniony na pokładzie jako „geolog i gentleman”, którego kapitan Robert FitzRoy zabrał głównie po to, żeby mieć inteligentnego partnera do konwersacji w czasie trzyletniego rejsu badawczego. Już wypływając, byli opóźnieni o ponad miesiąc, głównie z powodu szalejących w grudniu sztormów, ale też dlatego, że przynajmniej jeden dzień stracili na świąteczne pijaństwo.

Darwin nie wiedział, że o mało co nie załapałby się na rejs, dlatego że przy ich pierwszym spotkaniu FitzRoy, wielki zwolennik modnej wówczas frenologii (szukającej powiązań między rysami twarzy a cechami charakteru), chciał go odrzucić za „dziwny nos”, ponoć niezwiastujący ani szczególnego intelektu, ani wymaganej determinacji. Jednak podczas pierwszej rozmowy zmienił zdanie i przynajmniej tym razem pseudonaukowa teoria nie stanęła na drodze prawdziwych odkryć. I wcześniej, i – co zaskakujące – prawie 200 lat później zdarzało się to często.

Darwin był młody, bystry, wykształcony w Cambridge i pochodził z bardzo dobrej rodziny z długą inteligencką tradycją. Jego ojciec był znanym lekarzem, a dziadek Eras­mus – oprócz swojej uczciwie zasłużonej sławy kobieciarza i hulaki – znanym geologiem. Sam Karol wbrew woli rodziny porzucił studia lekarskie i wprawdzie zaliczył później zwykły licencjat (w tym kurs geologii), ale od studiowania wolał nad wyraz szlachetne przyjemności, takie jak konne wycieczki, polowanie na ptaki i kolekcjonowanie rzadkich chrząszczy. Wprawdzie zawsze interesował się światem przyrody i dużo o tym czytał, lecz jak sam później twierdził, w tym czasie więcej przyjemności sprawiali mu Szekspir, Milton i Byron wraz z kilkoma innymi poetami. Z pewnością jednak był uczciwy, metodyczny i dociekliwy. Na wyprawie miał głównie zajmować się geologią i zbierać wszelkie możliwe okazy, zarówno zwierząt i roślin tuż przed zebraniem całkiem jeszcze żywych, jak i tych martwych od bardzo dawna – w formie skamieniałości. Podejrzewam, że wyprawę traktował jako ciekawą przygodę i czas na przemyślenie, co dalej z życiem robić.

Praktyczne wnioski z podglądania psów

Rejs HMS „B

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Ekstaza Alfreda Russela Wallace’a Ekstaza Alfreda Russela Wallace’a
i
Alfred Russel Wallace około 1895 r., autor nieznany, zdjęcie: domena publiczna
Opowieści

Ekstaza Alfreda Russela Wallace’a

Daniel Mason

Nie mógł wyjść z zadziwienia, że życie na Ziemi jest tak nieprawdopodobnie zróżnicowane. Opętany ideą odkrywania nowych gatunków, wyruszał w coraz bardziej szalone podróże.

Napisałem [do Darwina] list, w którym wyraziłem nadzieję, że owa idea będzie dla niego tak samo nową, jak dla mnie, i że dostarczy brakującego elementu, który pozwoli wyjaśnić pochodzenie gatunków. Zapytałem, czy jego zdaniem rzecz jest warta przedstawienia panu Charlesowi Lyellowi, który tak pochlebnie wypowiedział się o poprzednim moim artykule.

Czytaj dalej