Po tym, gdy 9 grudnia parlamentarzyści wybrali Gabriela Narutowicza na prezydenta Polski, kraj jest głęboko podzielony. Tak jak nigdy wcześniej przez kilka lat od odzyskania niepodległości. Na ulicach wrze, lewica i prawica wymieniają ciosy.
Dla jednych rodaków Narutowicz to człowiek obyty, wykształcony, majętny, tolerancyjny. Inżynier z rewolucyjną przeszłością i z doświadczeniem ministra spraw zagranicznych. Dla innych rodaków jednak to człowiek, który zbyt wiele lat przeżył w Szwajcarii i jest za mało zakorzeniony w tradycji katolickiej; wręcz obcy i ateista. Może i służył ojczyźnie, ale chimerycznie i bez broni w ręku. Na dodatek został wybrany na prezydenta głosami lewicy, ludowców i mniejszości narodowych.
Kiedy 11 grudnia