Piastowski książę Bolesław wreszcie spełnia swoje marzenie: wkłada na głowę królewską koronę. Jako pierwszy z rodu! I tym razem nikt nie może już mieć wątpliwości, że Polska ma na tronie króla. To nie dekoracja diademem przez cesarza, jak podczas zjazdu gnieźnieńskiego w 1000 r. A papieska korona dojechała na miejsce na czas, nie tak jak wcześniej, gdy – jak chce legenda – została skradziona i wykorzystana do koronacji przez władcę Węgier Stefana I Świętego.
O samej koronacji Bolesława historycy wiedzą niewiele. Wiadomo, że przypadła na Wielkanoc, a uroczystość odbyła się w katedrze gnieźnieńskiej lub poznańskiej. Wiemy też, że Bolesław zmarł dwa miesiące później, więc zdążył zrealizować swoje marzenie dosłownie w ostatniej chwili. A łatwo nie miał, bo przez kilkanaście lat stali mu na drodze niemieccy sąsiedzi.
Odwieczny kompleks
Kiedy w 2014 r. nasi futboliści w końcu wygrali z Niemcami – po raz pierwszy w historii – cała Polska wpadła w euforię. Także przy sukcesach Roberta Lewandowskiego królującego w Bayernie Monachium rodacy dumnie wypinali