Rowerowa e-rewolucja Rowerowa e-rewolucja
i
Daniel Mróz – rysunek z archiwum, nr 1414/1972 r.
Marzenia o lepszym świecie

Rowerowa e-rewolucja

Wojtek Antonów
Czyta się 8 minut

Wszystko wskazuje na to, że tradycyjne rowery, napędzane jedynie siłą mięśni, już wkrótce podzielą los maszyn do pisania czy aparatów fotograficznych na kliszę. Przyszłość to pojazdy wspomagane silnikami elektrycznymi – e-rowery. Już dziś jest ich na ziemi 400 milionów!

Na początku trzeba ustalić jedno: e-rower to wciąż rower i bez kręcenia pedałami daleko się nie zajedzie. Silnik elektryczny jedynie wspomaga jazdę, powodując, że możemy pojechać dalej, o wiele mniej się męcząc, jednak wykonując wciąż pewną pracę fizyczną – tak samo jak na zwykłym rowerze. W większości modeli wspomaganie działa jedynie wtedy, gdy się pedałuje. Dlatego e-rowery nazywane są także pedelec (od pedal electric cycle).

Jeszcze 10 lat temu e-rowery znacznie różniły się od tych tradycyjnych, były ciężkie i wyposażone w ogromne baterie, dziś jednak wyglądają bardzo podobnie do tamtych, a akumulatory litowo-jonowe montowane na ramie lub bagażniku już nie rzucają się tak w oczy. Silniczka zupełnie nie widać – może być schowany w tylnej piaście, rzadziej w przednim kole. Najczęściej spotykanym rozwiązaniem jest mechanizm przy zębatce, ukryty w ramie.

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Faceci w lajkrach Faceci w lajkrach
i
zdjęcie: Rafał Wielgus
Promienne zdrowie

Faceci w lajkrach

Wojtek Antonów

Kolarstwo szosowe to profesjonalna dyscyplina sportowa, w której stawką są trofea, rekordy i wielkie pieniądze. Ale coraz częściej na rowerze szosowym jeździ się po prostu dla przyjemności.

Większości z nas kolarstwo wciąż kojarzy się z Wyścigiem Pokoju i popularną przed laty grą. Każdy gracz miał zestaw kapsli ozdobionych flagami krajów startujących w imprezie. Na podwórkach toczyły się zacięte boje pomiędzy „kolarzami” NRD, Czechosłowacji, Polski. Dorośli z wypiekami na twarzach śledzili telewizyjne transmisje kolejnych etapów. I jedni, i drudzy o posiadaniu prawdziwej kolarzówki mogli jedynie pomarzyć.

Czytaj dalej