
Wszystko wskazuje na to, że tradycyjne rowery, napędzane jedynie siłą mięśni, już wkrótce podzielą los maszyn do pisania czy aparatów fotograficznych na kliszę. Przyszłość to pojazdy wspomagane silnikami elektrycznymi – e-rowery. Już dziś jest ich na ziemi 400 milionów!
Na początku trzeba ustalić jedno: e-rower to wciąż rower i bez kręcenia pedałami daleko się nie zajedzie. Silnik elektryczny jedynie wspomaga jazdę, powodując, że możemy pojechać dalej, o wiele mniej się męcząc, jednak wykonując wciąż pewną pracę fizyczną – tak samo jak na zwykłym rowerze. W większości modeli wspomaganie działa jedynie wtedy, gdy się pedałuje. Dlatego e-rowery nazywane są także pedelec (od pedal electric cycle).
Jeszcze 10 lat temu e-rowery znacznie różniły się od tych tradycyjnych, były ciężkie i wyposażone w ogromne baterie, dziś jednak wyglądają bardzo podobnie do tamtych, a akumulatory litowo-jonowe montowane na ramie lub bagażniku już nie rzucają się tak w oczy. Silniczka zupełnie nie widać – może być schowany w tylnej piaście, rzadziej w przednim kole. Najczęściej spotykanym rozwiązaniem jest mechanizm przy zębatce, ukryty w ramie.