Ruja i porubstwo w królestwie zwierząt
i
ilustracja: Marek Raczkowski
Ziemia

Ruja i porubstwo w królestwie zwierząt

Mikołaj Golachowski
Czyta się 15 minut

Na łąkach, w zaroślach, pod wodą i na drzewach – natura kipi pożądaniem.

W jednym ze swoich poematów Alfred Tennyson pisał o naturze, której zęby i pazury są czerwone od krwi i owo „red in tooth and claw” stało się dla wielu symbolem darwinowskiej walki o byt jako bezwzględnej zasady ewolucji. Nie śmiem tu wnikać, czym tak naprawdę ocieka natura, jednakże rola krwawych zwierzęcych zmagań – choć ich wizja silnie działa na wyobraźnię – bywa przeceniana. Od nieustannej walki ważniejsza w świecie przyrody jest bowiem miłość. I to niekoniecznie ta liryczna, ale ta jak najbardziej cielesna. Czyli, co tu dużo gadać, seks.

Oczywiście, walka i miłość wzajemnie się w całej przyrodzie przenikają. W obu, według kolejnego popularnego angielskiego powiedzonka, wszelkie chwyty są dozwolone („all is fair in love and war”). Jednak to raczej ta pierwsza służy tej drugiej, a nie odwrotnie. Duża część zwierzęcych i roślinnych zmagań toczy się o partnerów i partnerki, ale nawet największy mocarz niczego nie wskóra w ewolucyjnej rozgrywce, jeżeli nie będzie mógł swoich wojowniczych genów przekazać dalej. Większość zwierzęcych zachowań pośrednio lub bezpośrednio właśnie z tym się wiąże. Chodzi o to, by kopie naszych genów – nawet jeśli nie pochodzą prosto od nas, tylko np. od naszych bliskich krewnych – trwały i rozprzestrzeniały się w puli genowej kolejnych pokoleń.

ilustracja: Marek Raczkowski
ilustracja: Marek Raczkowski

Niech mnie ktoś zapyli!

Jeszcze nie byłem w takim laboratorium biologicznym na żadnym kontynencie, w którym nie wisiałby gdzieś choć jeden rysunek Gary’ego Larsona. Ten ulubieniec przyrodników, facet z biologicznym wykształceniem i niepodrabialnym poczuciem humoru, napisał kiedyś książkę dla dzieci, którą wciąż uważam za najlepsze znane mi wprowadzenie w funkcjonowanie ekosystemów – There’s a Hair in My Dirt! (W mojej glebie jest włos!). Książeczka opowiada o rodzinie dżdżownic, w której nagle, przy wspólnej kolacji (oczywiście bohaterowie jedzą glebę, jak to dżdżownice), obrzydzony synek głośno oznajmia o odrażającym znalezisku. Tata dżdżownica zaczyna więc wyjaśniać, skąd się w ich glebie

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Eros…
i
„Nimfa Galatea”, Rafael Santi, 1514 r. (domena publiczna)
Doznania

Eros…

Viktor E. Frankl

Miłość to jedyna droga, aby w pełni ogarnąć pełnię jestestwa drugiego człowieka. Nikt nie zdoła całkowicie uświadomić sobie istoty swego bliźniego, o ile go nie pokocha. Dzięki miłości jesteśmy bowiem zdolni dostrzec zasadnicze cechy ukochanej osoby, więcej, uświadamiamy sobie cały jej potencjał, który jeszcze nie jest, lecz powinien zostać urzeczywistniony. Ponadto poprzez swoją miłość kochający człowiek daje kochanej przez siebie osobie moc urzeczywistnienia tego potencjału. Uświadamiając drugiemu człowiekowi, kim może i kim powinien być, powodujemy, że jego potencjał znajduje swe odbicie w rzeczywistości.

Logoterapia nie uważa miłości za epifenomen 4 impulsów oraz popędów seksualnych rozumiany jako tak zwana sublimacja. Miłość jest zjawiskiem równie pierwotnym jak seks. Seks jest zazwyczaj sposobem wyrażania miłości. Jest on usprawiedliwiony, a nawet uświęcony o tyle, o ile – i tylko wtedy – jest narzędziem miłości. Miłość nie jest zatem rozumiana jako zwykły efekt uboczny seksu, lecz to raczej seks jest sposobem wyrażania tego wyjątkowego doświadczenia najwyższej formy bliskości z drugim człowiekiem, jaką jest miłość.

Czytaj dalej