Jeszcze niedawno wydawało się, że walka o największy las świata zakończy się zwycięstwem: tempo wycinki przez kilka lat spadało i wszystko wskazywało na to, że z końcem dekady niszczenie dżungli ustanie zupełnie. Teraz jednak władze Brazylii, w dużej mierze pod wpływem finansowych kłopotów, złagodziły prawo i znów wydają pozwolenia na eksploatację, a mówiąc wprost – na dewastację Amazonii.
W rejonie ma powstać gigantyczna kopalnia żelaza, aby zapewnić zaś rudzie (oraz płodom rolnym) transport, planowane jest regulowanie rzek. Budowane będą zapory: rząd Brazylii do roku 2024 zamierza uruchomić 40 elektrowni wodnych na wielkich rzekach Tapajós i Jamanxim. Zalanych zostanie przy tej okazji kilkadziesiąt tysięcy hektarów lądu. Elektrownie mają wytwarzać około 25 GW mocy.
Będą to potężne budowle postawione w rejonie nazywanym płucami Ziemi. Dla przykładu: tama São Luiz do Tapajós ma liczyć 7,6 km szerokości i będzie szóstą największą elektrownią wodną świata. Prócz tego, że budowa zatopi setki kilometrów kwadratowych lasu – pozbawi domów tubylców z plemienia Munduruku. Zostaną oni wygnani z terenów, które zamieszkują od pokoleń.
Mieszkańcy protestują, niewiele jednak mogą zdziałać w starciu z potężnymi koncernami działającymi za pozwoleniem rządu. Warto wspomnieć, że w październiku zeszłego roku przeciwny wycince Luiz Alberto Araújo, lokalny urzędnik miasteczka Altamira, został zastrzelony przed swoim domem.