Rzymska szkoła prawdy
Wiedza i niewiedza

Rzymska szkoła prawdy

Adam Węgłowski
Czyta się 6 minut

Starożytni Rzymianie byli w walce politycznej bezwzględni. Z lubością obrzucali rywali kalumniami.

Doświadczył tego na własnej skórze sam Juliusz Cezar. Wyciągnięto mu na przykład, że gdy przebywał w Azji Mniejszej na dworze zaprzyjaźnionego króla Bitynii Nikomedesa IV, zbytnio spoufalił się z tym władcą. Plotkowano, że obaj panowie żyli w konkubinacie, a Cezar odgrywał w nim rolę „materaca królewskiego” czy wręcz „królowej Bitynii”! Rzecz wielce kompromitująca, bo wedle ówczesnych reguł prawdziwy Rzymianin musiał zawsze dominować, także w łożu. Jeśli pozwoliłby się sprowadzić kochankowi do roli podrzędnej, dał się „zniewieścić” – jak wówczas mówiono

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Starożytne fakty i mity
Wiedza i niewiedza

Starożytne fakty i mity

Adam Węgłowski

Fake newsy to wieści zmyślone lub zmanipulowane, mające zdezinformować odbiorcę. Nie są wynalazkiem naszej epoki. Istniały i w zamierzchłych czasach, gdy nie było Internetu i serwisów społecznościowych, ale pisano tendencyjne kroniki, wykuwano propagandowe inskrypcje, a swoje robiła też stugębna plotka. Zmieniano rzeczywistość, przepisywano na nowo historię.

Koronny przykład stanowi bitwa pod Kadesz. Rozegrała się około 3300 lat temu na terytorium Syrii, a walczyły w niej wojska egipskie i hetyckie. Po każdej stronie stanęło kilkadziesiąt tysięcy pieszych wojowników i parę tysięcy rydwanów bojowych. Walka była długa, krwawa, zażarta i w sumie nierozstrzygnięta, choć początkowo Egipcjanom zajrzało w oczy widmo klęski. Ostatecznie obie strony zdecydowały się zawrzeć pokój i zachować status quo w regionie. I tu dochodzimy do sedna sprawy. Faraon Ramzes II wrócił do domu bez oczekiwanych zdobyczy terytorialnych, jednakże nie zamierzał okazać swoim poddanym słabości. A już na pewno nie zamierzał ich informować, jak sam zabiegał o pokój u władcy Hetytów. Sięgnął więc po fake news, który – dzięki korzystnym warunkom – przetrwał tysiące lat. Po prostu faraon przedstawił się nad Nilem jako zwycięzca! W ruch poszła cała ówczesna egipska machina propagandowa. „Triumf” faraona sławiły inskrypcje i malowidła w świątyniach. W specjalnym poemacie podkreślono jego odwagę (faktycznie, walczył dzielnie) i geniusz wojskowy (co prawdą nie było, bo dał się podejść Hetytom). Te wszystkie zabiegi sprawiły, że przez stulecia Ramzes II faktycznie mógł uchodzić za zwycięzcę spod Kadesz. Dopiero odkrycie w XX w. konkurencyjnych, nieegipskich źródeł sprawiło, że prawda wyszła na jaw. Lecz tym Ramzes II nie musiał już się przejmować. Bo kto by się przejmował własnym kłamstwem, i to udanym, sprzed 3000 lat? Co można winnemu zrobić? Protestować w Kairze pod gablotą z jego mumią w Muzeum Egipskim?

Czytaj dalej