
Nawet na piaszczystej jałowej ziemi można wyhodować bujną i różnorodną roślinność. Potrzebna jest tylko odpowiednia ściółka. Jak mówi znawca permakultury Justin Rhodes: „Matka Ziemia jest bardzo skromną istotą. Nie lubi być naga”.
Uwielbiam przebywać w Dolinie mgieł, naszym permakulturowym siedlisku, które znajduje się w jednym z najbardziej jałowych rejonów województwa łódzkiego. Gleby są u nas słabe. W zasadzie trudno nawet mówić o glebie, gdy pod stopami chrzęści tylko rzeczny piasek. Wszelkie niedostatki rekompensuje jednak przepiękny widok. Dolina mgieł rozciąga się wzdłuż Pilicy, teren jest w dużej mierze płaski, z wyjątkiem wzniesień morenowych wypiętrzających się nawet na kilkanaście metrów w górę. Otaczają nas lasy, łąki, gdzieniegdzie rzeka pozostawiła po sobie starorzecza, w niedalekim sąsiedztwie znajdują się pola i pastwiska.
Kiedy wstaję o świcie, jestem świadkiem nieziemskiego spektaklu. Prawie każdego ranka wszystko spowija mgła, która zostawia po sobie krople wody – szczególnie widać je na rozsianych po łąkach pajęczynach. Mgła to życiodajna siła. Dzięki niej każdy poranek jest tajemniczy i piękny, a my możemy przetrwać nawet najbardziej dotkliwe susze. Przez lata nauczyliśmy się korzystać z jej dobrodziejstwa.
Jedną z kluczowych technik permakulturowych, jakie stosuję w moim siedlisku, jest zbieranie wody z mgły. Można to robić za pomocą siatek rozpiętych na pionowych słupach, ale ja wolę gromadzić