Sto brzóz
i
zdjęcie: Ma Ti/Unsplash
Ziemia

Sto brzóz

Michał Książek
Czyta się 6 minut

Alei się nie wycina, aleję się burzy. Kiedy drzewa już leżą zwalone, przypominają ruiny.

Po wycięciu zostaje pustka. Jakiś dziwny rodzaj przestrzeni do zaakceptowania. Nie do zaakceptowania. Nie wiadomo, czy pustka jest miejscem, czy też miejsca brakiem. Takie coś do wypełnienia. Ptak? Sarna? Słońce? Nie zapełnią jej ptak, sarna, słońce. W miejsce po ulubionym drzewie nie pasuje nic innego. Nawet inne drzewo tego samego gatunku. Z tego samego widoku. Powidok działa kojąco, ale tylko przez chwilę. Ból fantomowy po kawałku znanej rzeczywistości. Kawałku świata. Tożsamości.

Po obu stronach drogi z Narewki do Olchówki rosną brzozy. Sto brzóz. W sierpniu, kiedy liście są już dojrzałe i twarde, dźwięk brzozowy zyskuje pełnię brzmienia. Dobrze słychać go w słowie szum, ale też szelest. Po rosyjsku szurszanije, szoroch. Po białorusku podobnie: szargot, szpacienije. W słowackim słychać śuchotanije i śaśtanije. Nawet niemieckie

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

400 lat samotności
i
ilustracja: Cyryl Lechowicz
Ziemia

400 lat samotności

Chelsea Wald

Drzewo życia w Bahrajnie jest piękne, niskie i rozłożyste. Jego grube, chropowate konary to zagłębiają się w piasku pustyni, to wyginają w stronę gorącego słońca. Na gałązkach drżą delikatne, pierzaste liście.

Stoi zupełnie osamotnione w piaszczystej, jałowej ziemi, z której gdzieniegdzie wyrastają karłowate krzewy. Jeśli omieść wzrokiem pusty krajobraz, aż po odległy horyzont nie zobaczymy żadnego innego drzewa.

Czytaj dalej