Szczęsny Potocki: mały król na Rusi
i
ilustracja: Cyryl Lechowicz
Wiedza i niewiedza

Szczęsny Potocki: mały król na Rusi

Adam Węgłowski
Czyta się 6 minut

Stanisław Szczęsny Potocki zapisał się w pamięci rodaków przede wszystkim jako jeden z twórców konfederacji targowickiej wymierzonej w reformy Sejmu Wielkiego i Konstytucję 3 maja. Czyli zdrajca! Wielki to pech dla rodu, który wywodził swoje początki od średniowiecznego rycerza Żyrosława z Potoka i który wydał tyle znamienitych osobistości. Na przykład hetmana Stanisława Rewerę Potockiego (starającego się ratować kraj w czasach potopu), pisarza i podróżnika Jana Potockiego (autora „Rękopisu znalezionego w Saragossie”) czy Aleksandrę Potocką, w XIX w. właścicielkę Wilanowa (znaną ze swej działalności dobroczynnej). Niestety, w oczach rodaków tragiczny cień Targowicy, carycy Katarzyny II i rozbiorów już zawsze snuł się wokół nazwiska Potockich.

Człowiek za 3 miliony

A przecież Stanisław Szczęsny nie potrzebował wsparcia Rosji, by mieć za co żyć i mieć czym rządzić. Już jego ojca nazywano „małym królem na Rusi”. On miał podobną opinię. Włości i wpływy Potockiego były ogromne! Stanisław posiadał kilkadziesiąt miast i kilkaset wsi, w których pracowało na niego 130 tys. chłopów. On sam politykował, podróżował, zdobywał (a kiedy chciał, to i kupował) stanowiska. Nic dziwnego, miał roczny dochód rzędu 3 mln złotych, podczas gdy cały skarb Rzeczypospolitej – 20 mln. W pałacu w Tulczynie, liczącym 100 sal, zgromadził imponujący księgozbiór i kolekcję dzieł sztuki. Gdy rezydencję odwiedził król Stanisław August Poniatowski, Potocki przygotował coś dla ciała i ducha: wydał wielki obiad i kazał wybudować przy pałacu teatr. W 1782 r. stać było Potockiego na patriotyczny gest: za jedną trzydziestą swoich rocznych dochodów kupił armii Rzeczypospolitej dwa tuziny armatek i opłacił 400 żołnierzy.

Nie bądźmy jednak zbyt złośliwi. Stanisława zdradzały żony, a z kilkunastu uznanych dzieci większość prawdopodobnie nie była wcale owocem jego lędźwi. Czasem trudno było go rozgryźć. Jedni uważali Potockiego za ociężałego umysłowo tępaka, który stał się marionetką w rękach sprytniejszych od siebie magnatów. Inni mieli go za człowieka w gruncie rzeczy dobrotliwego, lecz zawsze czymś przygnębionego, naznaczonego tragedią. To prawdopodobnie ciążyła na nim przeszłość. Z czasów sprzed Targowicy, w ogóle sprzed politycznej kariery.

Pechowy mezalians

Wszystko przez wydarzenia z przełomu lat 1770 i 1771, gdy Stanisław był niespełna 20-latkiem. Wracając do rodzinnego Krystynopola, przypadkowo zawitał do swojego sąsiada – starosty Komorowskiego rezydującego w Susznie. Tam wypatrzył jego córkę Gertrudę i z miejsca się zakochał. Spodziewając się, że jego właśni rodzice nie spojrzą przychylnym okiem na związek z dużo uboższą szlachcianką, Stanisław trzymał to w tajemnicy. Sami Komorowscy go nie przepędzali – dla nich ten „mezalians” problemem nie był.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Kiedy Gertruda zaszła w ciążę, nie było już wyjścia: Potocki potajemnie ożenił się z dziewczyną, a następnie zdradził swoją tajemnicę rodzicom. Ci wpadli w szał. Marzyli, że dzięki ich wpływom i pieniądzom syn może w przyszłości nawet zasiąść na polskim tronie, a tutaj takie rozczarowanie! Postanowili unieważnić małżeństwo, twierdząc, że dziewczyna usidliła niedoświadczonego i zahukanego młodzieńca. Młodzi wciąż mieszkali oddzielnie, więc Potoccy szybko spacyfikowali Stanisława i zmusili go do podpisania stosownego oświadczenia. Komorowscy jednak ani myśleli ustąpić i narazić się na pośmiewisko. Wtedy Potoccy postawili na rozwiązanie siłowe. Zdecydowali się porwać dziewczynę, zamknąć w klasztorze i zmusić do rozwodu. Działali jednak tak mało dyskretnie, że Komorowscy o wszystkim się dowiedzieli i wywieźli córkę do dworu w Nowym Siole koło Lwowa.

Mieli pecha, bo Potoccy szybko dowiedzieli się o tej kryjówce. W środku zimy ich kozacy, w przebraniu rosyjskich sołdatów, napadli na dwór i wywlekli ciężarną Gertrudę na śnieg. Zapakowali dziewczynę do sań i wywieźli. Biedaczka nie przeżyła tej nocy. Wedle jednej z wersji wydarzeń kozacy przypadkowo udusili ją poduszkami. Według innej: celowo wrzucili dziewczynę do pobliskiego stawu i utopili.

Tak czy owak, zginęła. Potoccy zaś uniknęli kary. Osądzenie i skazanie potężnego magnata, „małego króla na Rusi” przez władze podupadłej Rzeczypospolitej było niemożliwością! Komorowscy osiągnęli tylko tyle, że skazano na śmierć bandytów. Wyroku jednak nigdy nie wykonano, bo Potoccy lojalnie zapewnili swoim oprychom parasol ochronny.

Co na to wszystko młody Stanisław? Wydawał się bierny, zagubiony. Próbował teatralnie poderżnąć sobie gardło, ale kamerdyner wydarł mu z rąk scyzoryk, którym Potocki ledwie się zadrapał. Najwyraźniej jednak blizny – psychiczne – pozostały Szczęsnemu do końca życia.

Pieniądze szczęścia nie dają

Chociaż dziś kojarzymy go głównie z konfederacją targowicką 1792 r., Szczęsny Potocki już dużo wcześniej reprezentował „opcję prorosyjską”. Jan Matejko umieścił go nawet – wbrew historycznym faktom – na słynnym obrazie Rejtan – upadek Polski, pokazującym protest osamotnionego szlachcica podczas sejmu rozbiorowego w 1773 r. Tak się składa, że młody Potocki, chociaż umieszczony przez artystę w centrum malowidła, wcale nie był tego świadkiem. Dla Matejki stał się jednak (podobnie jak jego ojciec, też uwzględniony na płótnie) symbolem egoizmu, słabości, zepsucia, zdrady i krótkowzroczności, które doprowadziły do upadku Rzeczypospolitej.

Stanisław widział jej dramatyczny koniec. Sam też nie skończył dobrze. Dopadły go demencja i mania prześladowcza. Zmarł 14 marca 1805 r., dożywszy zaledwie 54 lat. I nie zaznał spokoju nawet po śmierci: nocą do kaplicy wpadli rabusie, którzy zwlekli z trupa szykowny rosyjski mundur, ukradli wszystkie precjoza, a nagie zwłoki porzucili pod ścianą.

Majątek po Szczęsnym przejął jego syn Mieczysław, stając się na kilkadziesiąt lat jednym z najbogatszych Polaków. Skłócił się jednak z rodziną, zadarł z carem, zbiegł z rosyjskiej armii, wywoływał jeden skandal za drugim, wreszcie trafił na zsyłkę, skąd uciekł i osiadł w Paryżu, pomnażając swój majątek udanymi inwestycjami. Ani on, ani Szczęsny nie byli jednak ludźmi szczęśliwymi i spełnionymi.

Czytaj również:

Radziwiłł: kochanek fortuny
i
ilustracja: Cyryl Lechowicz
Wiedza i niewiedza

Radziwiłł: kochanek fortuny

Adam Węgłowski

Byli jednym z najbardziej znanych i najbogatszych magnackich rodów w historii Rzeczypospolitej. Pochodzili z Litwy, a w dokumentach historycznych pojawiali się już za panowania Władysława Jagiełły.

Za czasów Zygmunta Augusta Radziwiłłowie zdobyli sławę z dwóch przyczyn. Po pierwsze, z powodu romansu Jagiellona z młodą wdówką Barbarą Radziwiłłówną. Po drugie, ze względu na to, że ród ten uzyskał od cesarza tytuł książęcy. Oba te wydarzenia podsyciły rozbuchane ambicje rodziny.

Czytaj dalej