Sztuka zauważania Sztuka zauważania
i
ilustracja: Natka Bimer
Marzenia o lepszym świecie

Sztuka zauważania

Anna Tsing
Czyta się 16 minut

W epoce antropocenu prawdziwa nadzieja może tkwić nie w wielkich narracjach, lecz w nieoczywistych, wielogatunkowych formach współistnienia. Prezentujemy fragment eseju Grzyb u kresu świata wybitnej antropolożki.

W 1908 i 1909 roku dwóch przedsiębiorców z branży kolejowej rozpoczęło wyścig w układaniu torów wzdłuż rzeki Deschutes w Orego­nie. Każdy z nich chciał jako pierwszy stworzyć połączenie kolejowe między strzelistymi sosnami żółtymi górującymi nad krajobrazem wschodniej części Gór Kaskadowych a składem drewna w Portland. W 191o roku dreszczyk rywalizacji ustąpił miejsca umowie o współpracy. Kłody sosen z regionu zalewały dalekie rynki. Tartaki przyciągały nowych osadników. Miasta wyrastały jak grzyby po deszczu wraz z napływem pracowników tartaków. Do 193o roku Oregon stał się największym krajowym producentem drewna.

Tę historię znamy. To opowieść o pionierach, postępie i przekształcaniu „pustych” przestrzeni w miejsca wydobywania zasobów dla przemysłu.

W 1989 roku na pochodzącej z Oregonu ciężarówce do przewozu drewna zawieszono plastikową podobiznę puszczyka plamistego. W ten sposób ekolodzy chcieli zamanifestować sprzeciw wobec spustoszeń lasów Wybrzeża Północno-Zachodniego sianych przez niezrównoważoną wycinkę. Jak wyjaśnił jeden z aktywistów: „Puszczyk plamisty był jak kanarek w kopalni. [ … ] Był [ … ] symbolem ekosyste­mu na skraju załamania”. Drwale wściekli się na decyzję sędziego federalnego o wstrzymaniu wycinki starodrzewia, by ochronić środowisko życia sowy. Jak wielu jednak było tych drwali? Liczba miejsc pracy przy wycince malała wraz z mechanizacją pracy i wyczerpywaniem się surowca. Do 1989 roku wiele tartaków zamknięto, a firmy produkujące drewno przeniosły się w inne miejsca. Wschodnie Góry Kaska­dowe, niegdyś obfitujące w zasoby drewna, pokrywał teraz przerzedzony las, a gdzieniegdzie z krajobrazu wyłaniały się dawne miasta drwali – dziś zarośnięte.

To tę historię powinniśmy znać. Transformacja przemysłowa okazała się bańką niespełnionych obietnic, która doprowadziła do utraty środków do życia i dewastacji środowiska. A jednak takie świadectwa to wciąż za mało. Jeśli zakończymy historię opowieścią o upadku, to albo porzucimy całą nadzieję, albo zwrócimy się ku innym miejscom obietnic i ruin.

Co wyłania się ze zniszczonych krajobrazów poza echam

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Tajemne księgi średniowiecza Tajemne księgi średniowiecza
i
zdjęcie: iluminacje z księgi „A Renaissance Riddle: The Sola Busca Tarot Deck” (1491)
Wiedza i niewiedza

Tajemne księgi średniowiecza

Tomasz Wiśniewski

Europejskie średniowiecze było epoką magii ‒ również za sprawą grymuarów, czyli magicznych ksiąg, które studiowali chrześcijańscy mnisi i księża.

W średniowieczu praktykowano wróżbiarstwo, a poprzez kreślenie sekretnych znaków na ziemi przywoływano nadnaturalne istoty. Magiczne pierścienie służyły wykorzystaniu zaklętej w nich siły bóstw astralnych. W dawnych manuskryptach przeczytamy też o technikach umożliwiających niewidzialność, odnajdywanie zaginionych przedmiotów, zdobycie wszechwiedzy, zesłanie szaleństwa bądź zabijanie na odległość. Choć rękopisy uczące podobnych praktyk były skrupulatnie niszczone przez inkwizycję (według świadków, gdy je palono, słyszano dochodzące z ognia rozpaczliwe krzyki demonów), przetrwała dostateczna ich liczba, aby uzyskać wgląd w te zapomniane praktyki. Należy jedynie ubolewać, że dysponujemy jedynie dokumentami spisanymi przez ówczesna elitę intelektualną, a nie mamy wglądu w magię, którą stosowała niepiśmienna większość.

Czytaj dalej