Drzewa i ich zbiorowiska nie powstrzymają globalnych zmian klimatycznych, mogą jednak znacząco je łagodzić.
Dziś wiemy, że drzewa i lasy nie tylko regulują cykle wodne (opady), ale są też najlepszym klimatyzatorem: potrafią schładzać klimat – i to zarówno w skali regionu, jak i w skali globu. Naukowcy z Eidgenössische Technische Hochschule Zürich opublikowali niedawno raport, z którego wynika, że posadzenie lasu wielkości Stanów Zjednoczonych zapewniłoby pochłonięcie około 2/3 z 300 gigaton węgla zgromadzonego dotychczas w atmosferze wskutek działalności przemysłowej człowieka (począwszy od XIX w.). Drzewa nie są więc może bronią, ale na pewno solidną tarczą w walce z kryzysem klimatycznym. I choć na las trzeba czekać nawet 100 lat, warto – jak najbardziej warto – sadzić drzewa. Jednak równie ważne jak sadzenie młodych jest pozostawianie starych. I drzew, i lasów. A z tym już dużo gorzej.
Stare też rośnie
Powszechnie uważa się, że młode drzewa pochłaniają więcej dwutlenku węgla niż stare, bo intensywnie rosną, rozbudowują pień i koronę. Tymczasem stare również rosną. Owszem, młody buk rośnie szybciej, potrzebuje dużo dwutlenku węgla i wydaje się, że więcej go wbudowuje w swój organizm niż stary. Ale stary przyrasta przecież na kilkakrotnie większej powierzchni niż młody. Przyrasta w bogato rozgałęzionej koronie, kolumnowym pniu i obszernym systemie korzeniowym. Milimetr wzrostu na grubość ogromnego pnia może oznaczać więcej drewna i związanego węgla niż 5 mm przyrostu młodego. Ba, stare drzewa co roku budują obszerny aparat asymilacyjny, czyli liście, które ułożone jeden obok drugiego mogą osiągać powierzchnię wielkości nawet hektara. Nie dość tego – owocują obficie co kilka lat, również wiążąc niebagatelne ilości węgla w tonach żołędzi, bukwi, orzeszków i nasion. Sosna może żyć 300 i 400 lat, a w naszych lasach ścinana jest zazwyczaj w wieku 80–100 lat. Świerk podobnie. Dąb może żyć 800 lat, ścinany jest zazwyczaj, gdy osiągnie 130.
Las gąbka
Stare lasy łagodzą zmiany klimatyczne nie tylko poprzez skuteczne wiązanie węgla, lecz także wody. Mówi o tym coraz popularniejsza koncepcja lasu gąbki, czyli takiego, który zatrzymuje wodę. Otóż w starodrzewach puszczańskich, wielopiętrowych i wielogatunkowych, obfitujących w zamierające drzewa porośnięte gąbkowatymi mchami i porowatą biotą porostów, zatrzymują się tysiące litrów wody. Żywe dorodne drzewo latem może zawierać nawet 450 litrów wody, a martwe, leżące na dnie lasu, nawet więcej. Degradacja lasów wskutek wieloletniego użytkowania, gęstej sieci dróg i rowów, osuszania bagien oraz uproszczonej struktury gatunkowej i wiekowej jest jedną z przyczyn powodzi w Polsce. Nasze lasy w znacznej części utraciły pierwotną higroskopijność, czyli wodochłonność. Woda przepływa przez nie jak przez sito. Są przesuszone, łatwopalne, podatne na huragany i masowe pojawy jednego organizmu, np. kornika drukarza na świerku czy ostatnio – co można uznać za klimatyczną nowość – jemioły na sośnie. Najbardziej palącą kwestią naszych lasów, oprócz pozostawienia w spokoju około 20% tych najcenniejszych, jest brak wody. Czas opracować koncepcję lasu gąbki, lasu, który potrafi zatrzymać wodę niezbędną do spełniania podstawowych biologicznych funkcji drzew, a więc i lasów.
11. Nie wycinaj!
Pielęgnowanie starych drzew i parków szczególnie istotne jest dla mieszkańców miast zmagających się z falami upałów i powodziami deszczowymi. Oba problemy w znacznym stopniu rozwiązują sędziwe drzewa. Z praktyki gospodarki leśnej przeniesiono na grunt miejski przekonanie, że sadzenie rekompensuje wycinkę, ale to nieprawda. Dr Dominik Drzazga z Uniwersytetu Łódzkiego wyliczył, że aby uzyskać ilość tlenu produkowaną przez stary buk, potrzebujemy 1700 (!) buków 10-letnich. Sadzonka nie zastąpi starego drzewa. A zasada „sztuka za sztukę” prowadzi do deficytu środowiskowego: jest coraz goręcej, coraz bardziej sucho, zimą zaś spowija nas smog. Mimo to zarządy zieleni, jak Polska długa i szeroka, nie chcą uczyć się arborystyki.
Arborystyka to w Polsce wciąż niedoceniana dyscyplina praktyczna o naukowych podstawach, zajmująca się pielęgnacją, a także badaniem drzew. Pozwala na przykład przewidzieć zachowanie się drzewa w przyszłości, w trudnych warunkach atmosferycznych albo wskutek zastosowanych zabiegów. Poprzez takie rozwiązania, jak cięcia chirurgiczne, podpórki, wiązania w koronach i ocena ryzyka pozwala na zachowywanie drzew do późnej starości. Utrzymywanie ich w krajobrazie. Odstępując od wycinki, unikamy wielu kłopotów – nie trzeba kupować nowych sadzonek i drzewek, troszczyć się o ich przyjęcie i ukorzenienie. Czasem lepiej zredukować koronę sędziwego drzewa, usunąć suchy konar, niż sadzić młode, ryzykując uschnięcie nasadzenia. Jak w warunkach suszy przyjmują się nowe sadzonki, możemy zobaczyć w Łodzi – tego lata wysychają tam całe szpalery zeszłorocznych nasadzeń.
Współrzędne wspomnień
Pozostawianie sędziwych drzew w miastach (ale też na szlakach, wokół kościołów, przy drogach) poza łagodzeniem skutków zmian klimatycznych przynosi jeszcze inne korzyści. Otóż topografia naszych miast czy bliskich okolic zmienia się niezwykle szybko. Znane i pamiętane przez nas ulice z roku na rok przyjmują inny wygląd. Nie poznajemy ich, z rozczarowaniem znajdujemy je jako obce. Nikt nie lubi utraty swoich miejsc. Tymczasem drzewa okazują się kotwicami pamięci. Współrzędnymi naszych wspomnień. Potwierdzają to, co pamiętamy. I krzepią tożsamość. Warto zachęcać urzędników do utrzymywania starych drzew jak najdłużej. I uświadomić sobie, że pół miliarda drzew rocznie, odtrąbione przez leśników, posadzono głównie na zrębach, w miejscach, gdzie wcześniej już rósł las.
Tego tekstu możesz również posłuchać w naszym dziale Multimedia.