„Kiedy nie ma siana, zadzwoń po… Teppera!” – mógłby sparafrazować król Staś współczesną reklamę pożyczek. Polski władca bardzo chętnie korzystał z zastrzyków finansowych oferowanych przez warszawskich bankierów z tej rodziny. Najpierw wspomagał go senior rodu Piotr Tepper (1702–1790), potem jego syn Piotr Karol Fergusson-Tepper (1713–1794). Jeśli spojrzymy na daty urodzin obu panów, okaże się, że ojciec w chwili narodzin syna był ledwie 11-latkiem! Lecz nic w tym podejrzanego: Piotr senior w 1766 r. po prostu usynowił Piotra juniora, który był jego siostrzeńcem. Biznes prowadzili wspólnie.
Od syna kuśnierza do milionera
Tepper starszy był synem handlarza futrami z Poznania, który wyemigrował do Wielkopolski z Brandenburgii. To u ojca uczył się fachu, po czym przeniósł się do Warszawy, gdzie został buchalterem. Wszedł w kilka zyskownych spółek. Wykorzystywał też znajomości żony, pochodzącej z kupieckiej rodziny z Wrocławia. Wzbogacił się w czasach saskich na sprowadzaniu polskim magnatom luksusowych towarów z Zachodu. Podatki były bowiem w Rzeczypospolitej wyjątkowo niskie (nawet 30-krotnie mniejsze niż w Anglii!). W gmachu przy ul. Miodowej w Warszawie otworzył dom towarowy. Jak pisze dr Wojciech Rogowski, ekonomista z NBP (w eseju Falenty Tepperów – z dziejów swobodnej bankowości w Polsce), w tym magazynie „kupić można było praktycznie wszystko – od angielskich powozów, artykułów do urządzania domów aż po papier listowy, szpilki czy luksusową żywność, np. angielskie piwo”.
Ze zgromadzonego kapitału udzielał kredytów arystokratom, a także królowi Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu. Pośredniczył w dostawach dla carskiej armii i dworu (np. klejnotów dla carycy Katarzyny). Miał chody w ambasadzie austriackiej. Założył bank, w którym przyjmował lokaty pieniężne. Jako zasłużony, poważany i godny zaufania finansista został też zarządcą państwowej loterii, organizowanej w Rzeczypospolitej od 1768 r. W zamian wypłacał skarbowi państwa 200 tys. złotych – co stanowiło 1% rocznych wpływów tegoż. Sam Tepper zarabiał na loterii nie mniej.
Zyski inwestował w przemyśle włókienniczym i wydobywczym. Miał znajomości na Zachodzie, ale też kantor w Chersoniu na Ukrainie, gdzie działała Kompania Chersońska – pierwsze polskie przedsiębiorstwo żeglugowe. Kupował nieruchomości w Warszawie, m.in. pałac Pod Czterema Wiatrami przy ul. Długiej. Nabywał również dobra pod stolicą, np. w Raszynie i Sękocinie. Wprawdzie posiadanie majątków ziemskich zastrzeżono dla szlachty, jednak – jak zwraca uwagę dr Rogowski – Tepperowi umożliwiły to bliskie kontakty z królem i posłami Sejmu Czteroletniego.
Piotr Tepper cieszył się renomą na rynku, a z myślą o zaświatach wspierał budowę protestanckich świątyń. Kiedy umierał w 1790 r., firma była w dobrej kondycji i miała sprawdzonego nowego szefa. Tak się przynajmniej wydawało…
„Wilk z Miodowej”
Piotr Karol Fergusson-Tepper pozostawał w bardzo bliskich relacjach z wujem, a dwa lata po tym, jak ten go usynowił, zaczął przejmować rodzinne interesy. Obaj dosłużyli się dumnych przydomków „właścicieli Polski” albo „największych bankierów północy”. Piotr Karol kontynuował politykę swojego poprzednika. Dalej pożyczał pieniądze arystokratom – nie tylko polskim, ale też rosyjskim. Pozostawał w dobrych układach z bankierami niderlandzkimi i niemieckimi. W swoich dobrach pozwalał osiedlać się wyganianym ze stolicy Żydom. Ci nie mieli wówczas łatwo, nawet bogaci – przykładem bankier, przedsiębiorca i filantrop Szmul Zbytkower, który przez swoje pochodzenie nie mógł cieszyć się takim uznaniem jak Tepperowie.
Tymczasem jesienią 1790 r. Tepperowie dostali nawet indygenat – polskie władze uznały ich za ród szlachecki. Piotr Karol bardzo się napracował na ten sukces. Był wolnomularzem i kawalerem maltańskim, co obok pieniędzy zapewniało mu dodatkowe wpływy w warszawskiej socjecie. Wydawało się, że fortuna sprzyja Fergussonowi-Tepperowi. Niestety, nie dbał o pieniądze z zapobiegliwością stereotypowo przypisywaną Szkotom (jego biologiczny ojciec, po którym odziedziczył pierwszy człon nazwiska, wywodził się z tej nacji). On po prostu szalał niczym „Wilk z Miodowej”! Ponoć księgi handlowe oprawiał w Anglii, a bieliznę prał w Paryżu. Nie żałował grosza na uczty, na które przychodził król Staś, który zadłużył się u niego na 11 mln złotych. Piotra Karola było na to wszystko stać, bo rodzinny majątek Tepperów wart był 65 mln!
Nie na długo jednak. W 1793 r., trzy lata po śmierci seniora, na Tepperów spadł grom z jasnego nieba. W Rzeczypospolitej wybuchł finansowy kryzys. Pierwszy bankowy krach w historii kraju! Przyczyną był niepokój na rynku wywołany perspektywą II rozbioru Polski oraz przedłużającymi się walkami rewolucyjnej Francji z antyfrancuską koalicją. Ludzie rzucili się w Warszawie, by wypłacać pieniądze. Bankierzy natomiast – wciąż inwestujący i udzielający kredytów – nie mieli aż tyle gotówki. Stracili płynność finansową. Plajtowali jeden po drugim. Swój majątek stracili też Tepperowie. Mało tego: wiosną 1794 r. wzburzeni klienci „Wilka z Miodowej” wpadli do jego domu i ranili Piotra Karola w głowę. Oskarżali go o zaniedbania i wręcz celowe doprowadzenie do krachu. Rzekomy bankster nie doszedł już do siebie i kilka dni później zmarł.
Całe szczęście miał dziesięcioro dzieci. Z tego Piotr Karol junior też wybrał karierę finansisty, a dwie córki wyszły za bankierów. Inny syn, Filip, został carskim oficerem. Kolejny, Ludwig Wilhelm – kompozytorem. Takie dzieci – to dopiero kapitał! Nawet jeśli majątek przepadł. Zajęli go wierzyciele i rozmaite państwowe komisje finansowe.
O dawnej świetności bankierskiego rodu przypominał tylko pałac Tepperów. Niestety, spłonął podczas obrony stolicy w 1939 r., a jego resztki rozebrano po wojnie, by wybudować Trasę W-Z. Chociaż więc (jak pisał historyk Wiktor Kornatowski w książce Kryzys bankowy w Polsce 1793 roku) ród Tepperów „wybitną rolę odgrywał zawsze we wszystkich poczynaniach zdążających do wydźwignięcia kraju z ruiny ekonomicznej i pchnięcia jego życia gospodarczego na właściwe tory”, nikt dziś już o nim nie pamięta.