Dziś przyszły pierwsze chłody. A może wczoraj? Nie jestem pewien. Odebrałem sygnaturę feromonową, która brzmiała: „Nadchodzi zima. Wyprowadzka jutro. Wyrazy współczucia”.
Co to ma właściwie znaczyć? Nasz ul znajduje się w wykrocie świerka, na skraju polany w spokojnej części lasu. Aż do teraz moje życie wydawało się sielanką. Obserwowałem uwijające się nieustannie siostry robotnice. Patrzyłem na królową matkę zajętą składaniem jaj. Ostatnimi czasy moje dni wypełniało generowanie ciepła. Muszę przyznać, że znacznie wzbogaciło to moją codzienność. Wcześniej nie zajmowałem się właściwie niczym szczególnym i pewnie przez to rozleniwienie przegapiłem lot godowy. Ci z moich braci, którzy nie spali tak głęboko i zdążyli zareagować na sygnał królowej, należą już do przeszłości. Wszyscy, którym udało się przekazać swoje nasienie, umarli bezpośrednio po akcie, ponieważ dla trutnia kopulacja kończy się wyrwaniem narządu kopulacyjnego. Widok podobno niesamowity. Może zatem powinienem się cieszyć, że spałem tak mocno? To było już dawno, w połowie wiosny. A teraz, na początku jesieni, czuję się zbędny. Mój czas w ulu dobiega końca.
Rodzi się we mnie bunt. Jakim prawem rój pozbywa się swojego brata? Czy nieprzydatność tożsama jest ze zbytecznością? Czy prawa natury muszą być tak okrutne, tak bezdyskusyjne? Postanowiłem złożyć podanie o przedłużenie pobytu.