Utopia po andaluzyjsku
i
„Wojna społeczna z kapitałem”, zdjęcie: Łukasz Kaniewski
Marzenia o lepszym świecie

Utopia po andaluzyjsku

Łukasz Kaniewski, Barbara Budziaszek
Czyta się 17 minut

Co delegację „Przekroju” spotkało w Marinaledzie, hiszpańskiej miejscowości, gdzie rządzi burmistrz rewolucjonista.

– Po co się umawiać na konkretny dzień i godzinę? My tu zawsze jesteśmy.

– A señor alcalde o której przychodzi?

– Burmistrz jak przyjdzie, to przyjdzie.

– Specjalnie lecimy z Polski porozmawiać o tej waszej utopii. Co będzie, jak nie przyjdzie?

– Przyjdzie.

Takich rozmów telefonicznych odbyliśmy dwie i ze skutkiem w obu przypadkach podobnym: nie udało nam się umówić. Cóż, to Hiszpania, obyczaje tu są trochę inne. Oprócz tego to Marinaleda, miasteczko utopia, więc tym bardziej nie możemy spodziewać się, że wszystko odbędzie się tak, jak sobie wyobrażamy. Nie pozostaje nam nic innego jak polecieć do Sewilli i pojechać 80 km w stronę Kordoby, licząc na to, że jakoś uda nam się dotrzeć do legendarnego alcalde, czyli burmistrza.

Juan Manuel Sánchez Gordillo to młody duchem 66-latek. Z zawodu nauczyciel historii, burmistrzem Marinaledy jest od 1979 r. Głośno było o nim, kiedy sześć lat temu zorganizował najazdy na supermarkety, podczas których jego współpracownicy wynosili ze sklepów jedzenie, następnie rozdawane biednym rodzinom. Jednak nie ta akcja spowodowała, że Marinaledę nazwano urzeczywistnioną utopią, ale fakt, że burmistrzowi udało się zlikwidować biedę, bezrobocie i problem mieszkaniowy w miejscowości, którą zarządza.

***

Docieramy do Marinaledy w środę późnym popołudniem i idziemy na spacer po miasteczku, niewielkim andaluzyjskim pueblo – około 2,5 tys. mieszkańców. Duży park, obsadzony czerwonymi różami, spory stadion, szkoła, przedszkole i oczywiście liczne bary. W herbie, który zdobi urząd miasta, napis: Una utopía hacia la paz – przez utopię do pokoj

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Hiszpania wybiera inne zoo
i
Słonice Susi i Alicia, zdjęcie: Mathieu Pillard (CC BY-SA 2.0)
Ziemia

Hiszpania wybiera inne zoo

Paulina Maślona

Alicia była za duża, żeby wynieść ją w całości. Przeleżała całą noc, zimna i nieruchoma. Dopiero na drugi dzień ktoś wpada na pomysł, żeby podzielić ciało i podawać ją sobie przez drzwi, kawałek po kawałku. Później niektórzy będą mówić, że ten moment musiał utkwić Susi w pamięci. Że nie tak się żegna przyjaciół.

Poruszanie głową, w górę i w dół. Susi, już bez Alicii, walczy z depresją. Odmawia jedzenia i kraj obiegają zdjęcia jej wystających spod skóry żeber. Za Susi wstawia się sama królowa Zofia, a laureat Nagrody Nobla, José Saramago, pisze o „schorowanym stworzeniu, które na naszych oczach umiera z żalu”. Obrońcy praw zwierząt domagają się wysłania Susi do rezerwatu, zoo w Barcelonie obiecuje powiększyć jej wybieg. Pod głównym wejściem zaczynają zbierać się ludzie. Będą tu wracać przez kolejne pięć lat.

Czytaj dalej