Problem w tym, że ludzie dzisiaj są słabo zakorzenieni, przez co dialog z otoczeniem w naszej kulturze stał się czymś obcym. Moglibyśmy uczyć się od drzew, które nieustannie komunikują się z ziemią i innymi organizmami, m.in. poprzez zjawisko mikoryzy. One są uzależnione od ziemi, a ziemia w jakiś sposób jest uzależniona od nich – mówi Adam Robiński, autor książek Hastry i Kiczery. Rozmawiał Grzegorz Przepiórka
Grzegorz Przepiórka: W Bieszczady wysłała cię Monika Sznajderman, szefowa Czarnego. W przypadku takiego miejsca chyba się nie odmawia.
Adam Robiński: Właściwie to dostałem dwie propozycje: Bieszczady i Białowieżę. Wiedziałem od początku, że drugim tematem nie chcę się zajmować. Puszcza nie schodziła wtedy z czołówek, a jeśli coś jest na świeczniku, to raczej nie dla mnie. Poza tym miałem świadomość, że jest dużo osób bardziej kompetentnych ode mnie w tej kwestii.
Wybór zatem był prosty…
Tym bardziej że w Hajstrach pisałem już o Pogórzu Przemyskim, o którym mówi się: „brama do Bieszczadów”. Tak czy inaczej, problem z Bieszczadami jest taki, że sporo już o nich napisano. Przeraziłem się, kiedy zrobiłem kwerendę biblioteczną – w co ja się wkopałem, przecież wszystko już napisano, począwszy od książek historycznych, po publikacje lokalnych autorów z serią Bieszczady w PRL Krzysztofa Potaczały na czele. Nie można tej literaturze odmówić ani sumiennego udokumentowania, ani barwności. Im więcej jednak czytałem, tym bardziej narastało we mnie przekonanie, że ja chcę opowiedzieć o tym kawałku świata w zupełnie inny sposób. Użyć innych narzędzi. Z tych strzępków materiału uszyć jakąś uniwersalną opowieść.
Tak jak u Bruce’a Chatwina?
Od 20 lat, raz na jakiś czas, czytam W Patagonii, historię, w której, gdyby pozmieniać nazwy własne, to mogłaby rozgrywać się w zupełnie innym miejscu na ziemi. Pomyślałem, że o Bieszczadach można opowiedzieć w ten sam sposób, uczynić z nich metaforę miejsca i podróży.
Kiedy dodatkowo uświadomiłem sobie, że w polskiej literaturze nie ma kompletnie nic o Bukowskich Wierchach (tak Słowacy nazywają Bieszczady), a tylko parę słów napisano o ukraińskiej części pasma, nabrałem pewności, że to jest temat, któremu chcę się na dłużej poświęcić.
„No to, co takiego mają te Bieszczady?”.
W moich oczach to takie poletko doświadczalne. Kiedy z przestrzeni wyparowuje czynnik