Ziemia

Voyage, voyage!

Magdalena Płecha
Czyta się 7 minut

Afryka, zwana także Czarnym Kontynentem, jest ziemią obfitującą w dary Matki Natury. Na rozpościerający się tu, skąpany w żarze słońca krajobraz składają się obszary: ekosystem Serengeti (w języku Masajów dosłownie oznacza „bezkresne równiny”) i trawiasta formacja sawanny, miejscami porośnięta akacją, baobabem czy palmami. Pośród krzewów można spotkać tam podgatunek antylopy gnu pręgowanego (Connochaetes taurinus mearnsi), niezwykłego kopytnego dzikiego wędrowca. Podczas panującej latem pory deszczowej droga podróży gnu wiedzie przez terytorium północnej Tanzanii (począwszy od tzw. równiny Gelai), gdzie na świat przychodzą ich młode, aż po Park Narodowy Tarangire. Dystans, jaki przemierzają te zwierzęta, to około 250 km. Wraz z pozostałymi kluczowymi kopytnymi tego ekosystemu: zebrami, bawołami i żyrafami antylopy te istotnie wpływają na kształt i utrzymanie tych afrykańskich siedlisk. Co godne podkreślenia, odgrywają również rolę w ulepszaniu jakości gleby pastwisk, na których lokalne plemiona Masajów wypasają swoje zwierzęta gospodarskie.

Choć podróż jest dla gnu warunkiem przetrwania, bo po zimowej posusze, korzystając ze szczodrobliwości pory deszczowej, uzupełniają zapasy pokarmowe, z 10 historycznych dróg ich migracji zaledwie 2, ze względu na działalność człowieka, są dziś czynne. Żadna z nich nie podlega też w tej chwili ochronie prawnej, tak aby kopytne mogły bezpiecznie pokonać ponad 200-kilometrową trasę. Starania podejmowane przez ekologów i lokalnych działaczy mają jednak doprowadzić do objęcia protekcją istniejących szlaków, ale również przywrócić funkcje tych, które przestały być przez gnu użytkowane.

Antylopy gnu, choć stanowią populacje bardzo liczne i istotnie modelujące ekosystem Serengeti, jeden z najrozleglejszych korytarzy migracyjnych zwierząt na lądzie, nie biją rekordu długości w podróży. Taki bowiem ustanawiają rybitwy popielate (Sterna paradisaea), średniej wielkości ptaki z rodziny mewowatych, które w jedną stronę, wyłącznie dzięki sile własnych skrzydeł, przemierzają dystans 20 000 km! Przelatują one z północnych krańców Arktyki, gdzie znajdują się ich miejsca godowe, na Antarktydę, gdzie znajdują schronienie. Z naszego punktu widzenia wydawać by się mogło, że zwierzęta te podejmują wielkie ryzyko, pokonując samodzielnie taki szmat drogi. A jednak 90% tych ptasich globtroterów przeżywa eskapadę, co nie odróżnia ich od pozostałych gatunków rybitw migrujących na znacznie mniejsze odległości. W ekstrawaganckich długich lotach lubują się także inne ptaki. Przemieszczając się z południowej części stanu Georgia (USA) do Morza Tasmana u wybrzeży Australii, dystans około 16 000 km pokonują albatrosy wędrowne (Diomedea exulans). Bardzo podobną odległość, chociaż w innym rejonie świata, bo z zimnego i najbardziej wysuniętego na północ Azji półwyspu Tajmyr (Rosja) aż do Argentyny, przemierza biegus arktyczny (Calidris melanotos), który Polskę odwiedza jedynie sporadycznie.

Można byłoby wymieniać kolejnych dalekodystansowych lotników, którzy dzięki własnej sile lotnej przecinają przestrzeń powietrzną nad kontynentami. Ptaki zdają się niezwykłą inspiracją dla ludzkiej lokomocji. Nie mamy skrzydeł, a jednak dzięki zdobyczom techniki XIX stulecia i m.in. skonstruowaniu pierwszego samolotu braci Wright – Orville’a i Wilbura, korzystamy z tego sposobu poruszania się, notabene bardzo efektywnie. Według danych statystycznych jedynie w 2017 r. na lotnisku im. F. Chopina w Warszawie przeprowadzono około 160 tys. operacji lotniczych, obsługując w tym czasie niemalże 16 mln pasażerów. Oczywiście wybieramy też inne środki transportu, dzięki którym osiągamy upragnione destynacje. Lubimy podróżować szybko, a cele naszych wypraw mogą być różne, gdyż w ludzkiej naturze leży żądza eksploracji. W końcu wyruszając z Afryki szlakami migracji, które dziś uznajemy za pradawne, zasiedliliśmy niemal całą kulę ziemską. Rządziły nami z grubsza te same pobudki, co pozostałymi gatunkami – poszukiwanie dogodniejszych warunków do egzystencji. Teraz też tak bywa – powtarzamy, że „wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma”, i zmieniamy nasze miejsce zamieszkania na takie, które proponuje atrakcyjniejsze wizje lepszego jutra. Dzięki osiągnięciom cywilizacji bariery wiążące się zwykle z wędrówkami są dla nas często minimalne.

Skłania to do refleksji, jak bardzo człowiecze motywacje do dalekich podróży mogą być różne od tych, które sterują innymi z wędrowców zamieszkujących kulę ziemską. Gdyby się głębiej zastanowić wbrew pozorom nadal mamy w tym temacie wiele wspólnego. Jedno z dominujących uwarunkowań biologicznych migracji to ich sezonowość. Klasycznym tego przykładem jest wiele gatunków ptaków opuszczających swoje gniazda na zimę, by przeczekać chłód w przychylniejszym klimacie. Istotne znaczenie w tym wypadku ma także wybór siedliska. Okazuje się, że nie każde miejsce będzie odpowiednie do rozrodu, należy przemieścić się w takie, które oferuje optymalne warunki. Przykładem niech będzie opłakana dziś sytuacja węgorza, który na tarło musi przemierzyć 6500 km z Morza Bałtyckiego do Sargassowego. Ze względu na brak pełnej ciągłości trasy, m.in. z powodu regulacji cieków wodnych, po drodze czyha na niego wiele przeszkód – barier, które stanowią trzecie istotne uwarunkowanie migracji.

W charakterystyce tego procesu znamienne są także czynniki historyczne i genetyczne. Badania wykazały, że gatunki ptaków, których młodociane osobniki częściej lub wcześniej decydują się na samodzielne wojaże, zdolne są wypracowywać nowe szlaki wędrówki, w przeciwieństwie do gatunków, których potomstwo późno wyfruwa gniazda. Specjaliści twierdzą, że pierwsze z zachowań może mieć znaczenie adaptacyjne i dotyczyć choćby uczenia się sposobu omijania napotkanych barier. Czy nie widać tu analogii do ludzkiego świata? Najwyraźniej promocja wczesnego usamodzielniania się młodzieży może mieć zbawienny wpływ na kształtowanie się jej postaw czy światopoglądu. Z tym procesem związane są kolejne aspekty migracji: współzawodnictwo między osobnikami, śmiertelność, w tym wzrost tempa przenoszenia się pasożytów i chorób, wkład energetyczny i czasu, orientacja w przestrzeni i nawigacja, rozmiar ciała oraz środowisko życia. Wszystkie mają wpływ na regulowanie zjawiska migracji. Udowodniono, że smuklejsze ptaki są mniej narażone na presję ze strony drapieżnika. Mogą być też szybsze, choć potrzebują prawdopodobnie większej liczby przerw na uzupełnienie braków pokarmowych, co z kolei wydłuża czas ich podróży. W innym badaniu oszacowano tempo przenoszenia się różnych infekcji. Badacze wykazali, że jesienna migracja drozda rdzawobocznego (Turdus iliacus) sprzyjała reaktywacji zakażeń śmiertelną dla tego ptaka bakterią Borrelia. Dlatego też niektóre zwierzęta nauczyły się nie bagatelizować niebezpieczeństw związanych z wędrówkami. Zaobserwowano, że renifery, aby unikać podobnych zagrożeń, wydłużają trasę podróży.

Niezależnie od tego, czy to drogą lądową, wodną czy powietrzną, ludzie i zwierzęta przemierzają kontynenty w poszukiwaniu nowych miejsc do przeżycia krótszego lub dłuższego czasu. Nawet niektóre z mikroskopijnych glonów jednokomórkowych zawieszone w kropli wody z jeziora poruszają się za pomocą cienkich witek. Niewątpliwie motywy, jakimi kierują się organizmy żywe, podejmując migracje, pokrywają się. Dwa z nich wybijają się ponad inne – to ruch i stałe miejsce bytowania. Czy to podróż w nieznane, czy przetarty szlak migracji wiele gatunków zwierząt z łatwością odnajduje drogę powrotną, co badacze nazwali zjawiskiem homingu. Używając instynktownych geomagnetycznych kompasów, czynią tak niektóre żółwie, ryby i ptaki. My z kolei używamy GPS, map i wskazówek dojazdu, jednak podobnie jak zwierzęta po długich wojażach zwykle szukamy bezpiecznej drogi do domu.

Czytaj również:

Promienne zdrowie

Towarzystwo wyjdzie ci na zdrowie

Magdalena Płecha

Towarzystwo – ze społecznego punktu widzenia – to nieodłączna część naszej egzystencji. Jeśli go nie lubimy, musimy je znosić, bo ono najzwyczajniej zewsząd nas otacza, mniej lub bardziej psując nam dzień. Zwykle mamy je w pracy i, nawet jeśli stać nas na wysublimowany komfort własnego gabinetu, nie unikniemy, choć na krótką chwilę, przebywania w towarzystwie współpracowników. Często nie możemy od niego uciec w domu, choćbyśmy mieszkali sami, mamy przecież sąsiadów dzielących, chcąc nie chcąc, naszą osiedlową codzienność.

Funkcjonujemy zresztą w ciągłym poczuciu „otoczenia”, bo jeśli brakuje w nim ludzi, wciąż jest proza istnienia – przedmioty użytkowe, rośliny, książki, obrazy. Otaczać nas mogą najróżniejsze dźwięki – zarówno te harmonijne, jak i te, które nas drażnią czy męczą. Różnorodność bytów, która codziennie oferuje nam swoje niemalże dozgonne towarzystwo, często silnie na nas wpływa, kształtując to, kim jesteśmy i kim się staniemy. Środowisko nieustannie oddziałuje na nasze geny, manipuluje mechanizmami ich regulacji i jednocześnie wywołuje fizjologiczne i psychologiczne zmiany.

Czytaj dalej