Cykady wiedzą, po ilu latach najlepiej wyłonić się spod ziemi, żeby nie czyhały na nie drapieżniki. Bakterie żyjące w jelicie doskonale znają zwyczaje kulinarne swojego gospodarza. Organizmy z dobrze nastawionym zegarkiem mają przewagę nad spóźnialskimi.
Po co liczyć czas? Z ludzkiej perspektywy to pytanie wydaje się absurdalne. Dla kogoś, kto nie wie, która jest godzina, złapanie autobusu graniczy z cudem, a spotkanie ze znajomymi staje się loterią. Dla nas mierzenie czasu to sprawa życia i śmierci, więc opracowaliśmy metody tak precyzyjne, że aż trudne do pojęcia: naukowcy potrafią pokroić sekundę na miliardy maleńkich chwil, aż do najkrótszego ze wszystkich – czasu Plancka. Ludzkość jest osaczona czasomierzami. Jednak byłoby pychą podejrzewać, iż to dzięki homo sapiens wiadomo, że czas płynie, prawda?
Umiejętność śledzenia upływu czasu przejawia się we wszystkich królestwach świata ożywionego, ale organizmami, u których jest to szczególnie widoczne, są oczywiście sinice – łatwo eksperymentować z tymi jednokomórkowymi bakteriami ze względu na ich powszechne występowanie. Fotosyntetyzują, więc są głodne słońca. Jak każde życie, sinica działa, ponieważ zawarte w niej białka produkują się, naprawiają, organizują i przeprowadzają metabolizm – wszystko według zawartych w materiale genetycznym instrukcji. A skoro sinica żywi się przede wszystkim słońcem, to z pewnością jej komórka pełna jest białek zaangażowanych w fotosyntezę: i tych, które wyłapują energię światła, i tych, które tę energię przekształcają w cukier. Sinicy jest oczywiście na rękę jeść „ile wlezie”, ale słońce świeci