Wędrowne motyle Wędrowne motyle
i
Monarcha w Meksyku, fot. Rbreidbrown, Wikipedia CC BY-SA 4.0
Ziemia

Wędrowne motyle

Aleksandra Kozłowska
Czyta się 15 minut

Motyle – delikatne i kruche, symbolizują ulotność i lekkomyślność. Czy tak jest naprawdę? Nie dajmy się zwieść pozorom – owady te są wytrwałymi wędrowcami, potrafią pokonać nawet kilka tysięcy kilometrów. 

To jeden z najliczniej reprezentowanych rzędów owadów, liczący aktualnie około 180 tys. gatunków (w Polsce występują przedstawiciele prawie 3200 z nich). Umownie dzielimy je na motyle nocne i dzienne, przy czym ćmy stanowią zdecydowaną większość, bo blisko 90% wszystkich gatunków Lepidoptera. Ale migrują i jedne, i drugie.

Władca przestrzeni

Jeśli chodzi o motylich podróżników, królami masowej wyobraźni są – nomen omen – monarchy (Danaus plexippus L.). „Te duże, pomarańczowo-czarne motyle lecą z południowej Kanady i północnych stanów aż do Kalifornii i Meksyku, gdzie zimują. Pokonują więc około 3 tys. km. Ich celem są góry Sierra Madre, gdzie temperatura jest na tyle niska, by metabolizm monarchów zwolnił, ale też nie tak mroźna, by motyle poginęły” – tłumaczy mi prof. Jarosław Buszko z Katedry Ekologii i Biogeografii na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, legenda polskiej lepidopterologii.

Kiedy nadchodzi jesień, monarchy zlatują się z różnych stron niewielkimi grupami, by dotrzeć na południe wielotysięcznym stadem, na widok którego migocze w oczach. Osiadają w lasach na obszarze kilku hektarów – w jednym miejscu może przebywać naraz nawet 14 mln (!) osobników. Drzewa są tak gęsto nimi pokryte, że z zielonych robią się pomarańczowe. Bywa, że gałęzie łamią się pod ich ciężarem. Monarchy zimują przez siedem, osiem miesięcy w stanie diapauzy (tak nazywa się hibernacja u motyli, jest to stan fizjologiczny polegający na spowolnieniu procesów życiowych i obniżeniu temperatury ciała, dzięki czemu łatwiej przetrwać niesprzyjające warunki środowiskowe). Wiosną się rozmnażają, a potem wracają na północ.

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Motyle. Opowieści o wymierających gatunkach Motyle. Opowieści o wymierających gatunkach
i
zdjęcie: USDA NRCS Montana/Flickr
Ziemia

Motyle. Opowieści o wymierających gatunkach

Robert Rient

Wielką szkodę wyrządził Freud, utożsamiając nagłe wybuchy płaczu z wymagającą leczenia histerią. A przecież nagłe wybuchy płaczu potwierdzają istnienie żywego ducha w osobie roniącej łzy, np. nad motylami i ich niknącą pieśnią o metamorfozie. „W ciągu ostatnich 50 lat liczebność naszych motyli zmniejszyła się o ponad 80 procent” – tym zdaniem profesor Josef H. Reichholf rozpoczyna swoją książkę zatytułowaną Motyle. Opowieści o wymierających gatunkach. Zapłakałem nad tym zdaniem. Zapłakałem nie po to, by popaść w egotyczną melancholię czy ponury pesymizm, ale po to, by zachować poczucie bycia żywym w tym niezwykłym czasie historii, zwanym antropocenem. Dane mi było, jak nie wszystkim współcześnie żyjącym, zapamiętać kwietne, niekoszone łąki, nad którymi unosiły się rodziny motyli.

Są takie motyle, które wyczuwają (i nie należy tego mylić ze słyszeniem) ponaddźwiękowe drgania wykorzystywane przez nietoperze polujące na ofiary. Gąszcze liści i gałęzi zniekształcają echolokację, ale na otwartej przestrzeni nietoperzowi znacznie łatwiej chwycić motyla. Wielu z nas motyle kojarzą się właśnie ze słońcem i letnią łąką, ale ponad 10 razy więcej motyli jest aktywnych nocą. Sprytne łuskoskrzydłe przechwytują ponaddźwiękowy sygnał nietoperza i błyskawicznie opadają w trawę lub zarośla. Zdolność absolutnie obca człowiekowi, porównywalna do omijania fal radiowych lub czytania myśli drugiej osoby.

Czytaj dalej