
Motyle – delikatne i kruche, symbolizują ulotność i lekkomyślność. Czy tak jest naprawdę? Nie dajmy się zwieść pozorom – owady te są wytrwałymi wędrowcami, potrafią pokonać nawet kilka tysięcy kilometrów.
To jeden z najliczniej reprezentowanych rzędów owadów, liczący aktualnie około 180 tys. gatunków (w Polsce występują przedstawiciele prawie 3200 z nich). Umownie dzielimy je na motyle nocne i dzienne, przy czym ćmy stanowią zdecydowaną większość, bo blisko 90% wszystkich gatunków Lepidoptera. Ale migrują i jedne, i drugie.
Władca przestrzeni
Jeśli chodzi o motylich podróżników, królami masowej wyobraźni są – nomen omen – monarchy (Danaus plexippus L.). „Te duże, pomarańczowo-czarne motyle lecą z południowej Kanady i północnych stanów aż do Kalifornii i Meksyku, gdzie zimują. Pokonują więc około 3 tys. km. Ich celem są góry Sierra Madre, gdzie temperatura jest na tyle niska, by metabolizm monarchów zwolnił, ale też nie tak mroźna, by motyle poginęły” – tłumaczy mi prof. Jarosław Buszko z Katedry Ekologii i Biogeografii na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, legenda polskiej lepidopterologii.
Kiedy nadchodzi jesień, monarchy zlatują się z różnych stron niewielkimi grupami, by dotrzeć na południe wielotysięcznym stadem, na widok którego migocze w oczach. Osiadają w lasach na obszarze kilku hektarów – w jednym miejscu może przebywać naraz nawet 14 mln (!) osobników. Drzewa są tak gęsto nimi pokryte, że z zielonych robią się pomarańczowe. Bywa, że gałęzie łamią się pod ich ciężarem. Monarchy zimują przez siedem, osiem miesięcy w stanie diapauzy (tak nazywa się hibernacja u motyli, jest to stan fizjologiczny polegający na spowolnieniu procesów życiowych i obniżeniu temperatury ciała, dzięki czemu łatwiej przetrwać niesprzyjające warunki środowiskowe). Wiosną się rozmnażają, a potem wracają na północ.