Tysiące londyńczyków umarło z powodu smogu. Jednak początkowo władze próbowały zrzucić winę na… chorobotwórcze wirusy!
5 grudnia 1952 r. przeciętny mieszkaniec Londynu musiał przecierać oczy ze zdumienia. Tak, przyzwyczajony był do wręcz przysłowiowej londyńskiej mgły. I wiedział, czym jest smog – już w XIX w. opisywano jego brudne kłęby, tak żółte i gęste, że londyńczycy porównywali je z zupą grochową. Śmierdziały gazem z rur, odorami z doków i stoczni, dymem z fabryk, wyziewami z farbiarni, browarów, pralni i piekarni. Lecz nawet wiedząc o tym wszystkim, mógł być przerażony. To, co się działo, przechodziło ludzkie pojęcie. W paskudnych