Wprowadzenie do życia glebowego
i
ilustracja: Andrzej Czeczot
Marzenia o lepszym świecie

Wprowadzenie do życia glebowego

Berenika Steinberg
Czyta się 18 minut

Kiedy dojeżdżamy do Pokrzydowa, do gospodarstwa Aleksandry i Mieczysława Babalskich, jest wczesne popołudnie. Słońca brak, zimno, jak to w styczniu. Żałuję trochę, że nie zawitaliśmy tu o innej porze roku. Wtedy może dotknęłabym świeżych owoców, poczuła zapach trawy. A tak – tylko szarość i chłód. Jeszcze nie wiem, jak bardzo się mylę.

1.

− Mamy dziś awarię w młynie – wita nas uśmiechnięty pan Mieczysław.

− Co się stało?

− A nic, kamienie się stępiły i trzeba je naostrzyć. Syn już naprawia. Zapraszam do środka.

W magazynie mijamy ogromne wory pełne ziaren.

− W promieniu 30 kilometrów jest nas około 100 rolników ekologicznych. Te ziarna to właśnie od nich. Będziemy z nich robić mąkę, makarony, kasze.

− Ale państwo też uprawiają zboże?

− Oczywiście. Poza tym rozmnażamy z banku genów. W Radzikowie pod Warszawą jest Instytut Hodowli i Aklimatyzacji Roślin, a w nim największy w Polsce bank genów. Trzymają stare gatunki i odmiany ziaren zbóż. Żeby nie straciły siły kiełkowania, co 20 lat muszą je przesiewać. Prawie 30 lat temu zaczęli je przesiewać u nas – mamy 50 poletek jarych i 50 poletek ozimych. Kiedy widzimy, że na tych poletkach coś nam ładnie wychodzi, możemy z tego wziąć 100 nasion, czyli cztery kłosy. Resztę zbierają oni i z powrotem do banku w słoje na leżakowanie. Z tych czterech kłosów po pięciu latach mam już na hektar – jak mi myszy nie zjedzą. Czyli koło 300 kilo nasion. I wtedy daję te ziarna innym rolnikom ekologicznym: temu na pół hektara, temu na pół. Nie, nie sprzedaję. Po prostu kiedy mi później dostarczają te wory zboża, które pani widzi, odliczam sobie to, co im wcześniej dałem, a za resztę płacę. O, a tu na przykład ma pani samopszę – dziką formę pszenicy, najzdrowszą. Jest najdrobniejsza i słabo plonuje, ale cena dobra, bo dochodzi do 7 tys. za tonę. Tutaj mamy płaskurkę i orkisz – to też gatunki pszenicy. Razem z samopszą tym się różnią od zwykłej pszenicy, że są oplewione.

− Oplewione?

− Ziarno siedzi w łusce, czyli plewie. I tę plewę potem rolnicy na paszę biorą. A tutaj jest jęczmień już gotowy do przetwórstwa – całe ziarno obłuskane i oszlifowane, czyli kasza pęczak. Można to też pociąć i wtedy mamy kaszę wiejską. Albo namoczyć i zrobić z tego płatki. O, a tu jare żyto.

Mieczysław bierze do ręki ziarna i wącha.

− To żyto do spalenia! – wydaje polecenie pracownikowi. – Pani powącha, jaki duszny zapach. Zagrzybione. Na paszę też się nie nada, bo szkodliwe. A piec to zje. Mamy specjalny piec na takie odpady właśnie. Powącha pani tamto żyto, czuje pani różnicę?

− Rzeczywiście, jak

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Gra w zero waste
i
zdjęcie: Taylor Kiser / Unsplash
Dobra strawa

Gra w zero waste

Marta Dymek

Kupić wielorazowy kubek do kawy i zestaw bambusowych słomek czy wpłacić na fundację i podpisać petycję? Z perspektywy kuchni sprawdzamy, co jest lepsze dla świata.

Zero waste wydaje mi się jednym z najpopularniejszych obecnie terminów. Wspominano o nim w ostatnich miesiącach w prasie i telewizji, doczekał się własnych portali, sklepów, kolektywów i całego mnóstwa hasztagów. A przede wszystkim nad zero waste odbyło się sporo dyskusji – ale raczej nie debat oksfordzkich, tylko takich bardziej z szatni przed WF-em: „A widziałeś, co ona napisała? Megaprzypał…”. A mnie trochę brakuje dyskusji oraz wymiany myśli. Zwłaszcza dlatego, że wokół zero waste zebrały się dwie drużyny. Pierwsza mówi, że przez indywidualną praktykę ekologicznych zwyczajów możemy wiele zmienić. Z kolei druga krytykuje tych pierwszych i twierdzi, że indywidualne starania służą jedynie naszej próżności i są naszym projektem tożsamościowym.

Czytaj dalej