Wszystkie dźwięki ciszy
i
"Ogród artysty w Éragny", Camille Pissarro, 1898 r./The National Gallery of Art (domena publiczna)
Wiedza i niewiedza

Wszystkie dźwięki ciszy

Agnieszka Burton
Czyta się 16 minut

We współczesnym świecie jest coraz mniej ciszy. A my, przebodźcowani i przyzwyczajeni do hałasu, paradoksalnie coraz bardziej jej potrzebujemy.

Spojrzałam na mapę akustyczną Warszawy. Kolorami zaznaczono źródła hałasu przemysłowego i generowanego przez transport. Bordowe plamy jak żyły w stanie zapalnym – tam najgłośniej. Zrobiłam zbliżenie na ulicę w dzielnicy Ochota, przy której od wielu lat mieszka moja siostra. Słoneczne 60 m² na ostatnim piętrze apartamentowca, z widokiem na park i miasto. Jak ona to robi, że nie przeszkadzają jej odgłosy cywilizacji?

Siostra nie chce rozmawiać o hałasie, bo jak zacznie o nim myśleć, to usłyszy i nie da rady dłużej tam mieszkać. Wypiera, wygłusza, nie ma innego wyjścia. Współczuję i podziwiam, że tak potrafi. Ja dla idealnej ciszy zrobię prawie wszystko: przeniosę się na drugi koniec świata, zapracuję się, żeby wybudować chatkę w ciężkim klimatycznie regionie, gdzie nikogo nie znam. A potem będę żałować, bo nadal jest zbyt głośno.

A przecież mi żal

„W cieplejsze dni matka otwierała okna i do domu wpadały dźwięki – opowiada 80-letni Henryk, który dzieciństwo spędził w miasteczku na północy Mazowsza – stukot krowich kopyt na bruku, nawoływania pastuchów, śmiech dzieci idących do szkoły. Wyszło się na podwórze: gdakały kury, rżały konie, krowy muczały. A gdy się pojechało w pola, kuropatwa zerwała się z ukrycia, zafurkotały skrzydła, zaskrzeczała keeerrhhh, keeerrhhh. Pamiętam, jak chodził herold z magistratu, terkotał kołatką na korbkę: wrrrrrrrrrrrr. Wtedy ludzie wychodzili z domów, a on, jak to się mówiło, głosił szarwarki: że mieszkańcy muszą tyle i tyle odpracować przy remoncie dróg albo że jest szczepienie bydła czy świń”.

Najgłośniej było w piątki o świcie, gdy do jego miasteczka przyjeżdżały na targ wozy z wiosek, obładowane zbożem, ziemniakami. Terkotały drewniane koła z metalowymi obręczami, konie rżały, woźnice cmokali, wiśta, wio, prrrrr, świstali batem. Odgłosy milkły około południa, kiedy ludzie wracali na wieś. Gwarno było też w odpusty, do kościoła na mszę przyjeżdżali z całej parafii. Potem zabawa, tuż obok domu, w remizie; skrzypce, harmonia rozbrzmiewały do pierwszej w nocy.

Po wojnie, jak wspomina Henryk, wałęsało się wielu żebraków-inwalidów, wyciągali rę

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Terkot, trzepot i ryk
i
„Słuchając ptaków”, Winslow Homer, przed 1879 r./Wikimedia Commons (domena publiczna)
Doznania

Terkot, trzepot i ryk

I jeszcze wiele innych dźwięków!
R. Murray Schafer

Słychać je na ziemi, w powietrzu, a nawet w wodzie. Ptasie wokalizy, brzęczenie i tykanie owadów czy mruczenie, syczenie i prychanie kotów to tylko niewielka część ogromnego bogactwa dźwięków wydawanych przez zwierzęta.

Wciąż trwają spory, czy ptaki, w potocznym rozumieniu tych słów, „śpiewają”, czy „rozmawiają”. Niezależnie od tego, kto ma rację, żaden dźwięk w naturze nie rozpala ludzkiej wyobraźni na równi z ptasimi wokalizami. Są przeróżne gatunki ptaków, więc i przeróżne gatunki ptasich wokaliz. Tylko nieliczne są przeszywająco głośne. Wołanie australijskiego gąszczaka rdzawego (Atrichornis rufescens) cechuje, jak to pisał zoolog Alan John Marshall, „taka intensywność, że wrażenie pozostaje w uchu”. Inne ptaki potrafią zdominować pejzaż dźwiękowy dzięki swej liczebności. Z kolei rozbrzmiewające zawsze na podobnej wysokości uporczywe dzwonienie miodożerów zielonych (Manorina melanophrys), które słyszy się w okolicach Melbourne, kształtuje pejzaż dźwiękowy o porównywalnej gęstości do tego wytwarzanego przez cykady. Przy czym pejzaż ten różni się o tyle, że obecna jest w nim wyraźna perspektywa przestrzenna. Z reguły rozpoznajemy bowiem, skąd dobiegają ptasie głosy, tymczasem strydulacja [produkowanie dźwięków przez pocieranie części ciała – przyp. tłum.] cykad tworzy rodzaj ciągłej obecności, w której zdaje się nie istnieć podział na bliższe i dalsze plany. […]

Czytaj dalej