Jak mawiał Andy Warhol, każdy ma swoje 15 minut.
W 1940 r. młody pilot Royal Air Force o nazwisku Groves przeszedł do historii egiptologii. Brytyjski lotnik wykonał z powietrza zdjęcie piramidy Cheopsa, na którym widać, że ma ona nie cztery, ale osiem ścian. Był to pierwszy w historii dowód „czarno na białym”, że cztery ściany piramidy są w rzeczywistości lekko wklęsłe. Dzisiaj wiemy, że „ośmioboczność” piramidy jest widoczna tylko z powietrza i to jedynie przez krótką chwilę o świcie, podczas równonocy wiosennej i jesiennej. Słońce oświetla wówczas tylko połowę każdej ściany piramidy. Nie lada to widok dla ostatnich wylatujących na wiosnę do Polski bocianów.
Zdjęcie wykonane przez Grovesa można dorzucić do listy szczęśliwych przypadków w historii nauki. Bez nich nie znalibyśmy penicyliny ani radioaktywności. Jednak tę prawie zupełnie niemożliwą do zauważenia z ziemi wklęsłość ścian piramidy w Gizie wymierzył już pod koniec XVIII w. francuski architekt Charles-Louis Balzac. Był on jednym z 67 uczonych, którzy towarzyszyli Napoleonowi Bonapartemu w jego wyprawie do Egiptu w latach 1798–1801. Ten Balzac – inaczej niż jego słynny imiennik – wolał rysować, niż pisać. Jego szkic ośmiobocznej piramidy Cheopsa znalazł się w 12-tomowym dziele Description de l’Égypte (Opisanie Egiptu). Wydane na początku XIX w., było naukowym podsumowaniem wyprawy Napoleona. Niejeden opisywany w tej księdze zabytek starożytności trafił wraz z powracającą ekspedycją do Francji. To, że piramida Cheopsa pozostała w Gizie, zawdzięcza ona wyłącznie swoim gabarytom.
Łupem Napoleona padł między innymi tzw. Zodiak z Dendery – fresk ze świątyni Hathor przedstawiający gwiazdozbiory i planety. Istnieje wiele współczesnych teorii, które właśnie w biegłości, z jaką starożytni posługiwali się astronomią, widzą klucz do tajemnicy piramidy Cheopsa. Według egiptologów amatorów piramida tak naprawdę nie była wyłącznie miejscem pochówku faraona (jeśli w ogóle), ale wyrafinowanym narzędziem astronomicznym. Boki piramidy wskazują cztery strony świata z dokładnością do 0,05 stopnia. Nieortodoksyjny badacz Robert Bauval uważa, że ustawienie wszystkich trzech piramid w Gizie odpowiada ułożeniu gwiazd w konstelacji Oriona, która w starożytnym Egipcie symbolizowała Ozyrysa, boga śmierci i odrodzonego życia. Podczas równonocy wiosennej i jesiennej słońce wschodzi precyzyjnie na wprost Sfinksa. Mógłby on więc odgrywać rolę wskazówki ogromnego astronomicznego zegara, jakim były piramidy. Ta sugestywna teoria nie znalazła jednak potwierdzenia w obliczeniach astronomicznych.
Robert Bauval nie jest najbardziej alternatywnym z alternatywnych egiptologów. Przebijają go pod tym względem choćby ci, którzy łączą rolę piramid ze zjawiskiem zwanym precesją. W ciągu 26 tys. lat Ziemia zmienia swój kąt nachylenia tak, że jej biegun północny raz znajduje się bliżej Słońca, a raz dalej – wychylając się bądź w kierunku Gwiazdy Polarnej, jak ma to miejsce obecnie, bądź w okolicach gwiazdy Wegi. Gdybyśmy żyli „w czasach” Wegi, to ona właśnie byłaby naszą Gwiazdą Polarną. Zjawisko precesji jest w nauce uznawane za jeden z powodów cyklu zmian klimatu i pojawiania się zlodowaceń w historii Ziemi. Niektórzy chcieliby widzieć w precyzyjnym ustawieniu piramid wobec ówczesnego położenia konstelacji gwiazd starożytny mechanizm ostrzegania przed anomaliami klimatycznymi.
Podążając tym tropem – osiem boków piramidy, które w dniu równonocy zobaczył ze swojego samolotu Groves, to nie przypadek, ale odzwierciedlenie wędrówki Ziemi wokół Słońca, celowo zapisane w architekturze. I nieosamotnione. Znane są bowiem inne arcydzieła starożytności, które pokazują swoje szczególne właściwości podczas zrównania dnia z nocą. Jednym z nich jest piramida Majów El Castillo w meksykańskiej miejscowości Chichén Itzá. Przez kilka minut w dniu równonocy słońce pada na grzbiety stopni piramidy w taki sposób, że pojawia się na niej cień w kształcie pierzastego węża. Również w antycznym forcie Grianan of Aileach w Irlandii w pierwszym dniu wiosny i jesieni słoneczne promienie wiązką światła dzielą dziedziniec na dwie równe części – północną i południową.
Chyba najniezwyklejszą teorią związaną z równonocą jest ta rozpowszechniona w USA, wedle której tego właśnie dnia, przez kilka minut, można postawić w pionie surowe jajko – ze względu na rzekome magnetyczne anomalie, które wtedy właśnie występują. Chińska wersja tego wierzenia jest nieco inna: odpowiednim czasem na podejmowanie prób jest tradycyjne święto Li Chun przypadające na początku lutego. W ramach jego obchodów wielu Chińczyków zabawia się w taki sposób – i niejednemu sztuczka się udaje. Kto więc ma rację?
W 1947 r. japoński naukowiec Ukichiro Nakaya postanowił przeprowadzić szereg eksperymentów w tej sprawie. Dowiódł, że jajko można na szerszym czubku postawić dowolnego dnia roku i nie ma to związku z magnetyzmem ziemskim, ale z tym, że skorupka jest, wbrew pozorom, dość nieregularna. Do wykonania zadania potrzeba jednak koncentracji, cierpliwości i pewnych dłoni. Komu tego brakuje, zawsze może skorzystać z metody „na Kolumba”.
*Ekliptyka to linia pozornej rocznej wędrówki Słońca po niebie, jaką możemy obserwować z Ziemi. W dniu równonocy wiosennej i jesiennej Słońce na równi oświetla półkulę północną i południową. Podczas przesilenia letniego biegun północny jest najbliżej Słońca, które góruje wtedy w zenicie nad zwrotnikiem Raka. Na naszej półkuli jest to najdłuższy dzień w roku. Przesilenie zimowe to czas, kiedy Słońce jest w zenicie nad zwrotnikiem Koziorożca. Doświadczamy wtedy najkrótszego dnia w roku. Na antypodach jest w tym samym czasie środek lata.