Czy filozofię wychowania Jeana-Jacques’a Rousseau warto brać na serio? Odpowiedź jest krótka i prosta: to zależy.
„Oto wychowanie u Spartan: zamiast siedzieć nad książką, uczyli się, jak ukraść dla siebie jedzenie” – entuzjazmował się Jean-Jacques Rousseau na początku Emila, pięciotomowego traktatu o wychowaniu z 1762 r. W ten sposób filozof postulował przede wszystkim usunięcie książek z systemu edukacji („czytanie jest plagą dzieciństwa”), a przy okazji poruszał kwestię związków między wychowaniem i jedzeniem.
W to, że dieta kształtuje człowieka, wierzono od zawsze. Ważne były nie tylko same składniki odżywcze, lecz także sposób i okoliczności spożywania posiłków. Z biegiem czasu zmieniały się zarówno zalecenia dietetyczne, jak i podejście pedagogiczne. Zdarzało się, że powracano do starszych koncepcji, bywało też, że z hukiem je obalano. Zanim jednak żywność stała się narzędziem ćwiczenia charakteru młodego człowieka, przez tysiąclecia rodzice zastanawiali się, jak i czym karmić noworodka, by wyrosło z niego zdrowe niemowlę.
Mamka miła i wesoła
Pytanie, czy pierwsze mleko matki (tzw. siara) jest zdrowe, czy nie, powracało przez tysiąclecia w różnych częściach świata, niezależnie od kultury. Starożytni Egipcjanie uważali, że tak, ale mieszkańcy Indii twierdzili, że na początku lepiej podawać dziecku klarowane masło i miód. Soranus, grecko-rzymski lekarz z początku II w., proponował miód z kozim mlekiem przez 20 dni po narodzinach. Ostatecznie zgadzano się na karmienie piersią, a kluczowe stawały się jego długość oraz moment i sposób odstawienia. Paweł z Eginy, bizantyński lekarz i teoretyk z VII w., w monograficznym traktacie O diecie i leczeniu dzieci przestrzegał, że te otyłe i długo żywione mlekiem matki są narażone na śmiertelny atak apopleksji. Lukrecjusz w De rerum natura pisał o szukającym pi