Autyzm stał się dla zoolożki Temple Grandin kluczem do zrozumienia świata zwierząt. Specyficzna budowa jej mózgu sprawiła, że postrzega świat inaczej niż większość ludzi. Uważa, że myśli jak zwierzęta, i swój dar wykorzystuje, projektując humanitarne rzeźnie.
Liczba bodźców atakujących jej mózg jest tak olbrzymia, że aby się od nich odgrodzić, w dzieciństwie godzinami przesiewała piasek między palcami albo wirowała, wpadając w trans. Niektóre dźwięki bolą ją tak jak patrzenie w słońce. Najbardziej boi się suszarek w publicznych toaletach. Kiedy ktoś wkłada ręce pod strumień powietrza, nagły spadek wysokości dźwięku doprowadza mnie do obłędu. Tak jak odgłos spłukiwanej toalety próżniowej w samolocie. Najpierw rozlega się preludium, jakby zaczynał padać deszcz, później odgłos grzmotu i ssania. Nie znoszę też alarmów. Gdy byłam dzieckiem, dzwonek lekcyjny doprowadzał mnie do szału. Czułam się jak na fotelu u dentysty – ten dźwięk wywoływał w mojej czaszce odczucie porównywalne do bólu wywołanego wiertłem. Jestem wyczulona na odgłosy. Na głośne dźwięki. Na nagłe dźwięki. A co gorsza, nagłe i głośne dźwięki, których się nie spodziewam. A co jeszcze gorsze, nagłe i głośne dźwięki, których się spodziewam, ale nie potrafię ich kontrolować.
Dziwna dziewczynka w wirówce
Temple Grandin ciężko funkcjonować w świecie zaprojektowanym dla normalnych ludzi, ale też z ludźmi. Nie zapamiętuje twarzy i nie umie odczytywać ich wyrazu (potrafi właściwie interpretować jedynie ton głosu). Ma trudności z algebrą i językiem. Dzięki pomocy mamy, niani i nauczyciela nauczyła się dobrze funkcjonować, ale niewiele brakowało, a zmarnowałaby życie.
Autyzm opisano zaledwie cztery lata przed jej narodzeniem, wielu lekarzy nie miało o nim pojęcia. Dlatego u dwuletniej Temple, która zachowywała się destrukcyjnie, fascynowała się