Przepis na łąkotrawnik
Dla większości roślin lato jest okresem wzrostu, ale dla wielu kwiatów wczesnowiosennych to czas spoczynku. Cebule niektórych z nich zapadają w tak głęboki letarg, że można je wykopać i przetrzymywać tygodniami na wolnym powietrzu. I właśnie te gatunki osiągnęły szczególną popularność w ogrodnictwie – bo łatwo się je sprzedaje. Już od sierpnia półki sklepów pełne są pudełek z cebulami narcyzów, krokusów czy szachownic. Lato jest więc czasem na zaplanowanie wiosny!
Cebulki roślin ozdobnych można posadzić na typie łąki, który nazywam łąkotrawnikiem. To znaczy do 1 lipca na takiej łące nic nie robimy – pozwalamy kwitnąć kwiatom i rozwijać się trawom, a posadzone rośliny cebulowe powoli zasychają pod koniec czerwca. Wtedy łąkę kosimy kosą lub wykaszarką.
Następnie, po zgrabieniu i usunięciu siana, kosimy teren co 1–2 tygodnie – jak trawnik. Możemy więc w tym samym miejscu mieć ogród roślin cebulowych wiosną i trawnik dla dzieci do biegania podczas wakacji.
Lejki, trąbki – grzyby lata
Pieprznik jadalny, zwany często kurką, ma wielu smacznych krewniaków. Właściwie wszystkie grzyby z rodziny pieprznikowatych (Cantharellaceae) są jadalne. Wspomniana kurka w południowo-wschodniej Polsce bywa nazywana lisówką. W wielu innych językach słowiańskich nazwa tego grzyba jest również „lisia” (lisiczka, lisiczarka itp.). To zapewne efekt pomarańczoworudej barwy, choć może nie tylko? Kurki zbieram często w pobliżu lisich nor, więc niewykluczone, że nasi przodkowie zauważyli tu jakiś związek.
Obecnie w oficjalnej nomenklaturze nazwa „lisówka” zarezerwowana jest dla lisówki pomarańczowej (Hygrophoropsis aurantiaca), która w porównaniu z kurką ma bardziej pomarańczowy kolor i cieńszą nóżkę. Jej zjedzenie powoduje zaburzenia żołądkowe (sam ich doświadczyłem), ale raczej nie skończymy na cmentarzu. Blaszki od spodu owocnika lisówki są cienkie, lecz wyraziste, jak u większości grzybów kapeluszowych, tymczasem u pieprzników to bardziej zgrubienia – o podobnej wysokości co grubości, jakby sznury przyklejone do kapelusza.
W Polsce oprócz kurek mamy jeszcze inne gatunki pieprzników, zwykle zupełnie pomijane przez grzybiarzy, np. pieprznik trąbkowy (Cantharellus tubaeformis) i pieprznik szary (Cantharellus cinereus). Pieprznik trąbkowy występuje dość często i warto nauczyć się go rozpoznawać. Nie ma tak silnego zapachu jak kurka, ale to wartościowy grzyb kulinarny. I, podobnie jak wszystkie pieprznikowate, nigdy nie jest robaczywy!
Lejkowiec dęty (Craterellus cornucopioides) to też grzyb z tej rodziny. Owocniki ma większe, w kształcie lejka. Można go łatwo wziąć za opadłe liście albo zaschnięte odchody zwierząt, gdyż ma ciemną, czarnobrunatną barwę. Często występuje w wielkich skupiskach i dlatego po angielsku nazywa się horn of plenty (róg obfitości), po francusku zaś – trompette de la mort (trąbka śmierci). W Polsce ma dużo zabawnych miejscowych nazw, np. cygan, kominek, cholewa czy kieliszek. Wyrasta na glebach bogatych w węglan wapnia, w starych drzewostanach liściastych (zwykle pod dębami, bukami i grabami). Lejkowce najbardziej cenione są w okolicach Lublina, gdzie przyrządza się z nich farsz do pierogów. Grzyby te warto marynować i suszyć.
Czeremchowe królowe
Dereń, wiśnia, pigwa są świetne, owszem. Jednak najlepsze nalewki dają owoce czeremchy. I nawet nie trzeba ich słodzić. Wystarczy zalać 60-, 70-procentowym bimbrem i odczekać dwa tygodnie.
Czeremcha jest krewniaczką śliwy i wiśni. Jej czarne owoce mają jednak migdałowy posmak. Nalewka zrobi się prawie czarna i będzie smakować jak turbowiśniówka. W przyrodzie spotkać można u nas głównie dwa gatunki czeremchy: zwyczajną – o ciemnych, matowych liściach i owocach dojrzewających w lipcu, oraz późną – inwazyjny gatunek amerykański, który często rośnie w suchszych lasach, a nawet borach sosnowych. Amerykańska czeremcha dojrzewa dopiero we wrześniu, ale owocuje dużo obficiej. Obie są królowymi nalewek – dereń, wiśnia i pigwa to ich dwórki i dworzanie.
Myjemy, blanszujemy, jemy!
Czy można jeść dzikie rośliny zbierane w mieście? Odpowiedź nie jest prosta. Grozi nam po pierwsze ołów, który wciąż zalega w glebach miejskich, choć już od wielu lat używa się tylko benzyny bezołowiowej. Okazjonalne jedzenie takich warzyw z ołowiem nie jest groźniejsze niż częste spożywanie sałaty nieznanego pochodzenia, ale warto o tym pamiętać. Stężenie metali ciężkich w glebie bywa najwyższe w pobliżu dróg, w pasie do 10–20 m, więc jeśli już zbieramy dzikie warzywa w mieście, to najlepiej w głębi parku albo na obrzeżach aglomeracji.
Musimy też je umyć lub zblanszować – bardzo dokładnie. W mieście jest dużo pyłów, na liściach gromadzą się również węglowodory aromatyczne. Kolejny problem to pasożyty. Prawdopodobieństwo zakażenia liści larwami robaków z odchodów psów i ludzi jest olbrzymie. Możemy złapać glistę ludzką, a nawet bąblowca. A więc zapomnij o surówkach – dzikie warzywa z miasta jemy tylko po obróbce termicznej (chyba że są to pączki lub liście drzew bądź wysoko rosnące owoce).
Drzewo wielce użyteczne
Nie było w dawnej Polsce drzewa, które miałoby tyle zastosowań co lipa. Dlatego należała ona do stałych elementów każdego przydomowego ogrodu. Z drewna lipowego robiono figury świętych, sprzęt domowy, w szczególności łyżki, a także ule. Kwiat lipowy zbierano na rozgrzewającą napotną herbatę. Z łyka lipowego wyplatano łapcie. Natomiast liście lipowe były częstym pożywieniem na przednówku, dodawano je do polewek lub do ciasta na chleb. Dzięki temu znaczeniu lipa dała nazwę naszemu miesiącowi lipcowi.
Uważajcie jednak w Chorwacji, zwłaszcza podczas dokonywania rezerwacji w miejscowym języku – w kraju tym miesiąc lipanj (czytaj: lipań) to nasz czerwiec. Po prostu tam wszystko rozwija się szybciej. Żeby było śmieszniej, także u nas lipy zwykle kwitną już w czerwcu. Pierwsza zakwita lipa szerokolistna (około 10–15 czerwca), a po niej drobnolistna (od połowy czerwca do pierwszej dekady lipca). Najpóźniej kwitnie lipa węgierska (lipa srebrzysta) – czasem nawet w sierpniu.
Kamczatka w Dalmacji
Wielką popularność zyskała ostatnio w Polsce roślina owocowa pod wdzięczną nazwą jagoda kamczacka. Nie jest to jednak jej nazwa naukowa. Tak naprawdę botanicy zwą ten niewielki krzew wiciokrzewem sinym w odmianie kamczackiej (Lonicera caerulea var. kamtschatica). Występuje on w podszyciu tajgi od Skandynawii aż po Kamczatkę właśnie.
Co ciekawe, jagoda kamczacka rośnie nawet w Chorwacji i we Włoszech, ale w wysokich górach, w strefie lasów świerkowych. Jadąc na wczasy do chorwackiej Dalmacji, można sobie zrobić przystanek na godzinę przed wybrzeżem morskim i wejść na szlak prowadzący głównym grzbietem pasma Welebit. Tam zobaczymy mnóstwo krzewów tego gatunku.