Zielona lecznica Zielona lecznica
i
Pekka Halonen, Sarvikallio and Lake Tuusula, 1916 r., źródło: Wikimedia Commons
Marzenia o lepszym świecie

Zielona lecznica

Maria Górz
Czyta się 10 minut

Natura to dla nas coś pierwotnego – jako istoty biologiczne czujemy się w niej najlepiej. Ale o jej dobrodziejstwach świadczy też coraz więcej badań naukowych. Rozmowa z psychoterapeutką Sylwią Kieszkowską.

Nie jesteśmy ewolucyjnie przygotowani do życia w wielkich miastach. Nic dziwnego, że czujemy się w nich przebodźcowani i zmęczeni. A jednak, to przede wszystkim do funkcjonowania w warunkach miejskich odnosi się klasyczna psychologia. Na szczęście coraz więcej badań dowodzi, że dla zdrowia psychicznego potrzebujemy więzi także z przyrodą. Jak ją odnaleźć? Najlepiej zacząć od spaceru do lasu.

Maria Górz: Jaki wpływ ma na nas środowisko naturalne?

Sylwia Kieszkowska: Kiedy przebywamy blisko przyrody, czujemy się lepiej zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Poprawia nam się nastrój, zmniejszają objawy depresji i lęku. Jesteśmy też bardziej uważni i obecni. Natura to dla nas przecież coś pierwotnego – miejsce, w którym jako istoty biologiczne czujemy się najlepiej. W końcu jesteśmy zwierzętami. Poza tym, spędzając czas poza domem, zazwyczaj się ruszamy. Ta zwiększona aktywność fizyczna wzmacnia działanie prozdrowotne. Często też jesteśmy tam z innymi ludźmi, dzięki czemu wzmacniają się nasze więzi społeczne.

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Bliskość w kałuży Bliskość w kałuży
i
zdjęcie: Valeria Strogoteanu/Unsplash
Opowieści

Bliskość w kałuży

Tomasz Sitarz

Oto inspirowana biologią legenda o początkach wszelkiej komunikacji. A poniżej dodatek naukowy.

Dawno, dawno temu, gdy wiele rzeczy nie miało jeszcze nazwy i mówiąc o nich, trzeba było wskazywać palcem, życie występowało tylko w jednej, odizolowanej od reszty świata kałuży, a mieszkające w niej organizmy były identyczne. Ich dni nie różniły się od siebie, a jedynym sposobem określenia biegu czasu były podziały komórkowe. Nie mając naturalnych wrogów, prosperowały. Ich liczebność rosła, ale każda z zawieszonych w pierwotnej zupie istot czuła się samotna, ponieważ nie znała sposobu oznajmiania innym swojej obecności. Obserwator, który spoglądał czasem na tę płytką kałużę, zaniepokoił się.

Czytaj dalej