
27 listopada, szkatułkowi więźniowie
Co mówimy, kiedy mówimy na Ukrainie,
a co, kiedy mówimy w niej, tego – jako jeńcy
mowy – nie możemy wiedzieć. Kiedy Kamila
dokonuje cudownej przemiany rosołu w pomidorową,
trudno mi – ojcu i mężowi – uwierzyć, robi to
tak rutynowo jak słowa biorące nas w swoje ręce.
Komentarz autora:
Czasem coś sobie uświadamiamy. Uświadomienie to wyjątkowy gość w głowie. Inny – zarówno od olśnienia, jak i od rozkminy. Olśnienie to w wannie, w emocjach. Rozkmina to przy instrukcji pralki w języku Mistrza Eckharta. Uświadomienie sobie czegoś to nie grom z jasnego nieba, ale też nie efekt łączenia kropek czy internetowej dyskusji, w której dzięki niemu wygrywamy i kolonizujemy mózg oponenta, albo przegrywamy i dostajemy się pod zabór innego światopoglądu. Cała książka, zapiski obok wojny w Ukrainie, jest zbiorem takich prób znalezienia źródeł różnych związanych z tą wojną uświadomień. Czasem naszych, polskich, wschodnioeuropejskich, ludzkich, a czasem moich osobistych.
Bo uświadomienie sobie czegoś zwykle zastaje nas samych, nawet jeśli otoczonych rodziną, wspólnym zapachem zupy. Zjawia się nieproszone, czasem nawet na przekór: usta przez tyle lat same składały się do czegoś, a teraz będzie inaczej. Przychodzi z niespodziewanej strony, jak wtedy, kiedy zmarznięte nogi wkładamy do małej miski z wodą, a ciepło idzie do góry, aż wchodzi do głowy i odzywa się do nas z jej wnętrza – jakbyśmy to my wyszli na zewnątrz. Taka nieoczekiwana zmiana miejsc.
Wiersz pochodzi z tomu U otwarte, wyd. Dom Literatury w Łodzi, Łódź 2025.