Lepiej zrozumieć Azję Lepiej zrozumieć Azję
i
Fotos z filmu „Mori, siedlisko artysty”, reż. Shûichi Okita/materiały prasowe
Opowieści

Lepiej zrozumieć Azję

Mateusz Demski
Czyta się 8 minut

Przedstawiamy wybrane filmy z 16. edycji Azjatyckiego Festiwalu Filmowego Pięć Smaków z 2022 r.

Azja – dla części Europejczyków odległy rejon świata, którego wyobrażenie opiera się na kliszach, fantazjach, łatwej egzotyce, skłonności do orientalizowania i oceniania miarą własnej kultury. Jednak zupełnie inaczej widzą to organizatorzy festiwalu Pięć Smaków, którzy chcą Azję odegzotyzować i pokazać, że da się ją (i warto!) zrozumieć.

Trzeba powiedzieć, że to właśnie dzięki nim przez ostatnich 16 lat kino z krajów azjatyckich stało się polskiemu widzowi bliższe, choć przecież wciąż nie przestaje ono zaskakiwać. Program tegorocznej edycji pozwala poznać wspaniałą, ujętą w ciekawym kontekście społecznym Azję – taką, o której nie śniłem, o wiele bardziej bliską i niezwykłą od tej, którą pokazują w mediach. Specjalnie dla czytelniczek i czytelników „Przekroju” wybrałem siedem filmów, z których wyłania się kawałek prawdziwego życia, ale też kilka cennych wskazówek i – przede wszystkim – czysta filmowa przyjemność.

Mori, siedlisko artysty, reż. Shûichi Okita

Fotos z filmu „Mori, siedlisko artysty”, reż. Shûichi Okita/materiały prasowe
Fotos z filmu „Mori, siedlisko artysty”, reż. Shûichi Okita/materiały prasowe

Tytułowy bohater, Morikazu „Mori” Kumagai, to jeden z najbardziej utalentowanych malarzy w Japonii, a przy tym żywa zagadka, inspirująca i od lat nierozwiązana. Mori znany jest jako „pustelnik sztuki” – nie interesują go sława i pieniądze, czego najlepszym dowodem jest fakt, że od 30 lat nie opuścił swojego ogrodu. Jego dni upływają powoli i mozolnie, w rytmie codziennej rutyny: mężczyzna maluje swoje obrazy nocą, zawsze wstaje ze słońcem, by pójść na spacer (i po inspirację) w kierunku oddalonego o kilka kroków oczka wodnego. W ten sposób, praktycznie nie ruszając się z miejsca, doświadcza fascynującego obcowania z przyrodą, zgłębia życie w różnych jego formach: z bliska patrzy na każde źdźbło trawy, grudkę ziemi, pozostaje pod wrażeniem każdej mrówki, pszczoły, chrząszcza i konika polnego gramolącego się po łodyżce. Film Shûichiego Okity to wprowadzająca w niespotykanie błogi nastrój opowieść o uważnym rozglądaniu się wokół, o szukaniu kojącej oczy zieleni i zachwycie nad małymi cudami natury, które są w zasięgu ręki. To oczywiście nie znaczy, że nie znajdą się siły, które nie będą próbowały tego idyllicznego obrazka zmącić – niezapowiedziane wizyty, wścibscy podglądacze, plac budowy za oknem.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Pamięć ziemi, reż. Kim Quy Bui

Fotos z filmu „Pamięć ziemi”, reż. Kim Quy Bui/materiały prasowe
Fotos z filmu „Pamięć ziemi”, reż. Kim Quy Bui/materiały prasowe

Istnieje silne duchowe przekonanie, że człowiek powinien być pochowany w rodzinnych stronach – twarzą skierowaną na południe, w stronę szlaku górskiego i rzeki. Tak chciała być pochowana babinka, którą poznajemy na początku filmu Kim Quy Bui. Zadaniem dzieci jest spełnienie życzenia zmarłej, ale te decydują się zabrać ciało z dzikich zakątków do miasta, włożyć do ognia, a prochy pochować na cmentarzu. Fabuła dzieli się na trzy epizody, a łącznikiem, który je uspójnia, pozostaje temat ceremonii pochówku oraz dyskusja o powinności żyjących wobec tych, którzy odeszli. W Pamięci ziemi ścierają się dwie diametralnie różne postawy: oparta na biznesie i na tradycji. Pierwszą reprezentują firmy pogrzebowe, które sprawę załatwiają urzędowo: regulamin, cennik, osiągnięcie zysku. Druga wymyka się pragmatycznym celom; tu do głosu dochodzą dusze zmarłych, których ostatnia wola nie została wypełniona i którzy nie mogą zaznać wiecznego spokoju. Efekt jest taki, że codzienność miesza się z magią, życie pozagrobowe przenika się z ziemskim, ludzie obcują z duchami. Jeszcze długo po seansie będą Państwo szukać powiązań i rozwikływać znaczenia.

24, reż. Royston Tan

Fotos z filmu „24”, reż. Royston Tan/materiały prasowe
Fotos z filmu „24”, reż. Royston Tan/materiały prasowe

Skoro było o duchach, podążajmy dalej tym tropem. 24 również podejmuje temat śmierci, nieuniknionego przemijania, ale i wiary w życie pozagrobowe podobne do doczesnego. Duchem staje się tutaj zmarły niedawno dźwiękowiec, który zamiast przejść na drugą stronę, tkwi w świecie żywych i kontynuuje swoją pracę. Konstrukcja filmu zaskakuje prostotą, próżno tu więc szukać zawiłych gier: oto mężczyzna ze starym rekorderem na pasku, słuchawkami i tyczką z mikrofonem nagrywa głosy wokół siebie. Wszystko sprowadza się do zbioru niewielkich scenek. Bohater stoi na wiadukcie, próbując uchwycić cały repertuar dźwięków, które składają się na kakofonię miasta. Potem rejestruje szum wiatru, cykanie świerszczy i pomruk lasu. Kolejne miejsca, które odwiedza, to sale koncertowe i studia nagraniowe, ale też podłe knajpy oraz mieszkania, w których drepcze lekko u boku swoich bliskich, podsłuchując, jak rozmawiają o jego odejściu. Niezwykle refleksyjny film Tana z jednej strony prowadzi do egzystencjalnych rozważań nad czekającą nas śmiercią, z drugiej – jest niemalże baśnią lub przypowieścią o życiu pośród dźwięków. To wielka sztuka nauczyć się ich słuchać.

Wzorowy student Arnold, reż. Sorayos Prapapan

Fotos z filmu „Wzorowy student Arnold”, reż. Sorayos Prapapan/materiały prasowe
Fotos z filmu „Wzorowy student Arnold”, reż. Sorayos Prapapan/materiały prasowe

Kilkuset uczniów w mundurkach z białymi wstążkami i w maskach medycznych unosi dłonie z trzema złączonymi palcami. Ten charakterystyczny gest, znany fanom Igrzysk śmierci, stał się symbolem ruchu Bad Student Movement i protestów przeciw systemowi edukacji w Tajlandii. W 2020 r. uczniowie oskarżyli kadry nauczycielskie o daleko posunięte formy kontroli oraz inwigilacji – począwszy od oceny ubrań przez długość włosów po stosowanie chłosty – żądając zmiany przestarzałych przepisów. „Naszą pierwszą dyktaturą jest szkoła”, „Wolność słowa na lekcjach”, „Czy to szkoła, czy już więzienie?” – to kilka z haseł, które przynieśli ze sobą demonstrujący przed siedzibą Ministerstwa Edukacji w Bangkoku. Tymczasem Sorayos Prapapan łączy w swoim filmie archiwalne materiały z satyrycznym komentarzem i historią tytułowego Arnolda – tylko z pozoru wyglądającego na wzorowego ucznia, w istocie próżniaka, który dorabia na fałszowaniu wyników egzaminów. To także – a może przede wszystkim – historia młodych ludzi stających przed ograniczoną pulą życiowych szans.

Wielka noc, reż. Jun Robles Lana

Kolejny tytuł będący komentarzem do rzeczywistości i równie mocno osadzony w realiach. Tym razem koncentruje się jednak nie wokół Tajlandii, ale Filipin, prezydenta Duterte i jego „wojny z narkotykami”, z której ten uczynił główny temat swojej kampanii. Liczne relacje potwierdzają, że po objęciu urzędu zlecił policji egzekucje i samosądy na dilerach. Ofiarami polowania padali też przypadkowi przechodnie, w tym dzieci oraz kobiety z najbardziej zaniedbanych dzielnic Manili. Liczba ofiar nigdy nie została ustalona (mogło ich być nawet 30 tys.), a na czarną listę Duterte ludzie trafiali często metodą na chybił trafił. Również Dharnę, bohatera filmu Juna R. Lany, spotyka podobny los – choć sam nie brał nigdy udziału w handlu narkotykami. Aby uchronić się od zarzutów, chłopak wyrusza w nocną odyseję śladami tych, którzy wydali na niego wyrok śmierci. To sensacyjna komedia omyłek: akcję napędza wyścig z czasem i spirala kuriozalnych sytuacji; po drodze bohater trafia do zakładu pogrzebowego, na porodówkę i na spotkanie z gwiazdą z przebrzmiałych filmów akcji. Warto pamiętać, że ironia, sarkazm oraz czarny humor są w Wielkiej nocy odpowiedzią na opresyjną rzeczywistość. To potrzebne strategie oporu.

Konfucjańska konsternacja, reż. Edward Yang

Fotos z filmu „Konfucjańska konsternacja”, reż. Edward Yang/materiały prasowe
Fotos z filmu „Konfucjańska konsternacja”, reż. Edward Yang/materiały prasowe

Bohaterami ubiegłorocznej edycji Pięciu Smaków byli Wong Kar-Wai oraz jego filmy w wersjach odświeżonych cyfrowo. Tym razem festiwal upłynie pod znakiem twórczości Edwarda Yanga – mistrza kina tajwańskiego, który wciąż pozostaje nieodkryty. W programie retrospektywy zaplanowano sześć filmów z jego dorobku, z których najbardziej znany to I raz, i dwa – rodzinna saga opowiedziana z perspektywy co najmniej kilku pokoleń. W przeglądzie znalazły się też jednak tytuły mniej oczywiste, np. Konfucjańska konsternacja, opowieść o realiach dojrzewającego w zawrotnym tempie kapitalizmu, oportunizmie świata kultury, a więc o tym, jak pogoń za dobrobytem odbiła się na wchodzących w XXI w. mieszkańcach Tajpej. Yang swoim zwyczajem snuje wielogłosową historię opowiadającą o rodzinie, mieście, społeczności naznaczonej przez rozczarowania związane z życiem miłosnym i materialistyczne zapędy. W krótkich migawkach pokazuje również, jak tytułowy konfucjanizm został współcześnie ustrukturyzowany i opacznie zrozumiany. Stąd płynie już prosty wniosek: abyśmy mogli w takim świecie osiągnąć spokój umysłu, potrzebujemy bliskiej i głębokiej więzi z innymi.

PTU, reż. Johnnie To

Fotos z filmu „PTU”, reż. Johnnie To/materiały prasowe
Fotos z filmu „PTU”, reż. Johnnie To/materiały prasowe

Hongkong w filmach Wong Kar-Waia sprawia często wrażenie miasta pełnego samotności i cierpienia, ale nieco inaczej wygląda już w obiektywie Johnniego To. Tegoroczna sekcja „Hongkong. Kino czasu przemian” dobrze oddaje te różnice; pokazuje, jaką ewolucję w ciągu ostatniego ćwierćwiecza przeszła tamtejsza kinematografia. Sami organizatorzy podkreślają, że początek XX w. to moment, w którym w hongkońskim kinie nastąpił zwrot ku filmom kręconym w sposób drapieżny i opowiadającym o szorstkim ulicznym życiu. Zrealizowany w 2003 r. PTU to klasyka gatunku, przedstawiająca mroczną, bliską półświatka stronę Hongkongu. Kołem zamachowym jest tu postać sierżanta Lo Sa, który zgubił swoją broń na służbie. Nad bohaterem wisi groźba zawieszenia, dlatego w poszukiwania włączają się funkcjonariusze z całego miasta. Za policyjnymi kulisami oglądamy ciągłe naginanie przepisów, szukanie luk w procedurach, ustawki z mafią i terroryzowanie podejrzanych. Miasto, choć rozedrgane i niebezpieczne, emanuje u Johnniego To dziwnym spokojem. Pustoszeją ulice, budynki zieją pustką, neony rażą w oczy. Tyle piękna, tyle grozy.

Czytaj również:

Gdy rozstępuje się ziemia Gdy rozstępuje się ziemia
i
Fotos z filmu „Wulkan miłości”, reż. Sara Dosa (materiały prasowe)
Ziemia

Gdy rozstępuje się ziemia

Mateusz Demski

Co tak naprawdę sprawia, że bije serce Ziemi i co pompuję jej krew? Odpowiedzi na te pytania przez całe życie szukali Katia i Maurice Krafftowie. Byli najsłynniejszą parą wulkanologów na świecie, teraz zostali bohaterami dokumentalnego filmu Wulkan miłości.

Kamera idzie na statyw. On, w zielonej kurtce, patrzy przez obiektyw. Ona, w czerwonym sweterku z wyciągniętym kołnierzykiem, pomaga sobie lornetką. To Katia i Maurice Krafftowie, najsłynniejsza na świecie para wulkanologów.

Czytaj dalej