Wśród nowości opublikowanych tej jesieni wynalazłam kilka, które świetnie nadają się na prezent pod choinkę i będą dzieciakom towarzyszyć przez długi czas.
Dla najmłodszych
1. Lilli L’Arronge, Raz, dwa trzy i ty, tłum. Maria Kwiatkowska, Wydawnictwo Wytwórnia
2. Doro Gobel, Peter Knorr, Na placu budowy. Zawody, maszyny, pojazdy, Wydawnictwo Babaryba
3. Kitty Crowther, Nocne opowieści, tłum. Jadwiga Jędryas, Wydawnictwo Dwie Siostry
4. Agata Matraś, Kolorysie, Wydawnictwo Papilon
5. Małgosia Piątkowska, Rok w górach, Nasza Księgarnia
Odwieczna wada literatury dla maluchów jest jedna: dorośli nie bardzo wiedzą, co małe dziecko myśli, jak percypuje świat i po prostu upraszczają swoją opowieść dla takich dzieci przeznaczoną, proponując lektury infantylne, pretensjonalne, często prymitywne w swoim przekazie „o, popatrz, jakie ładne” lub – jeszcze gorzej: – „bądź grzeczny, grzeczna”. Tymczasem w przypadku książek dla dzieci, które zaczynają ogarniać świat sky is the limit: można im przedstawić, opowiedzieć wszystko. Takie dzieci nie mają żadnych oczekiwań, nie znają stereotypów, nie wiedzą, jak wygląda norma. To dopiero my robimy im krzywdę, wpasowując je w jakąś formatkę, którą w swoich głowach nosimy. No i dla takich dzieci nie ma żadnej podstawy programowej, żadnej listy tego „co uczeń wie, uczeń potrafi”. Dlatego podsuwam Państwu listę z książkami obrazkowymi, kartonowymi, edukacyjnymi – z nauką o kolorach, ale też relaksacyjnymi, ułatwiającymi zasypianie.
Lilli L‘Arronge wymyśliła świetną, śmieszną historię o czteroosobowej rodzinie wydr, ze starszą wydrą i wydrą bobasem, opowiadając często z humorem o konfliktach, o tym, że starsze dziecko ma zupełnie inne potrzeby niż bobas, wokół którego kręci się świat rodziny. Ofiarami jej humoru padają najczęściej rodzice, ale oswaja ona właśnie te konfliktowe sytuacje, z podniesionym głosem i poczuciem, że nie da się wychowywać więcej niż jednego dziecka. Kolorysie z kolei są genialne, bo zadanie dla rodziców dość nudne, czyli naukę kolorów, opracowują w ramach kryptocytatów z malarstwa i obok atrakcyjnych dla dzieci scen z plaży, lasu, miasta, umieszczają postaci z Moneta, van Gogha przerysowane właśnie w figurach rysi. Są tu też zadania przeznaczone dla starszego dziecka – dotyczące mieszania barw – albo zagadki logiczne, które jednak można pominąć przy lekturze z 2-latkiem. Z kolei Nocne opowieści składają się z trzech kompletnie abstrakcyjnych bajek: o leśnej babie, która bije w dzwon i zagania różne zwierzątka do spania (chcielibyśmy mieć taki dzwon!), o dziewczynce próbującej zasnąć z nietoperzem, ale jednak niedającej rady wisieć głową w dół. Na placu budowy jest lekturą szalenie genderową, bo pokazuje zmieniający się kawałek miasta, zwraca się zatem nie tylko do dzieci wielbiących koparki, ale też do reszty, bo każdy tutaj znajdzie coś dla siebie: sklepy, malarzy, zrywanie betonu i hodowanie trawnika. Rok w górach można czytać z dzieckiem rocznym, ale też z 4-latkiem, wszystko zależy od tego, jaką opowieść zbuduje rodzic, co będzie chciał pokazywać, bo Piątkowska umieszcza w swojej książce różne tropy, niczego nie narzuca i można gadać o porach roku, ginącej przyrodzie, o zwierzątkach, o ludziach w lesie itd. Nieskończone bogactwo.
Wszystkie te książki będą przez kilka lat rosły razem z dzieckiem – nie są prostymi, schematycznymi obrazkami dostosowanymi do jakiegoś konkretnego wieku. Wystarczy wiedzieć, czym nasze dzieci się interesują w danym momencie, by dopasować odpowiednie narracje, utrudnić zadania, wyszukiwać podobieństwa i różnice, ale też paradoksy logiczne czy zapachy.
Dla przedszkolaków
1. Emilia Dziubak, Co budują zwierzęta, Nasza Księgarnia
2. Aleksandra i Daniel Mizielińscy, Daj gryza, Wydawnictwo Dwie Siostry
3. Richard Scarry, Kiedy przychodzi Święty Mikołaj, Wydawnictwo Babaryba
4. Marta Szloser, ilustracje Ania Jamróz, Warstwy, Wydawnictwo Literówka
5. Ewa Woydyłło, Maria Mazurek, Marcin Wierzchowski, Uczucia Alicji, czyli jak najlepiej poznać siebie, Wydawnictwo Mando
W czasie pandemii edukacyjne i poznawcze funkcje literatury okazują się jeszcze istotniejsze, bo zwiększa się ten wycinek świata, którego nie możemy pokazać dzieciom bezpośrednio. Siłą rzeczy skazani jesteśmy na różne rodzaje pośrednictwa, a w przypadku przedszkolaków książka jest medium znacznie lepszym niż przeglądarka Google. Piękny ilustrowany atlas Emilii Dziubak zabiera nas w podróż przez lasy, pola i poddasza. Autorka niezwykle precyzyjnie rysuje gniazda, nory, dziuple, żeremie, legowiska i kokony, podwodne tunele i jamy. Problematyzuje – co można wykorzystać w czytaniu starszym dzieciom – jak i co ludzie budują dla zwierząt, a jakie rozwiązania od nich zapożyczają.
W życiu każdego porządnego przedszkolaka następuje moment, kiedy staje się patentowanym niejadkiem, odmawia spróbowania czegokolwiek, co wygląda podejrzanie albo nawet kiedy ziemniaki dotykają surówki. Dla tych delikwentów właśnie i ich sfrustrowanych rodzicieli przeznaczona jest najnowsza książka Mizielińskich Daj gryza, opowiadająca o tym, co kiedy i jak ląduje na naszych talerzach. To jest podróż gastro przez kontynenty – z polską ogórkową i barszczem – przez tofu, salsę, taco po zupełnie egzotyczne dania i kraje.
Kiedy przychodzi Święty Mikołaj to zabawna książka wprowadzająca w atmosferę świąt – w tym roku każda taka pozycja jest na wagę złota. Nie jest słodka, nie kapią z niej święta ani złoty brokat. Biedny, gapowaty prosiak musi pomóc Mikołajowi, któremu pomyliły się dni – zawiązanie akcji prawie jak w thrillerze.
Warstwy z ilustracjami Ani Jamróz to chyba najpiękniejsza książka dziecięca, jaka ukazała się w 2020 r. Opowiada o warstwach świata, pozwala wchodzić pod skórę, korę, w głąb rzeczy, uczuć i zjawisk. Ważne jest to, że tekst Marty Szloser stawia na recepcję, tzn. pokazuje nie tylko dziecko jako podmiot poznający świat, lecz także szuka warstw w tym, co ze świata się przyjmuje – w komunikatach z telewizji, Internetu, rozmów, otoczenia, z książek i przyrody. Daje też dziecku prawo do odczuwania zagubienia, złości, traktuje je poważnie.
Uczucia Alicji to właściwie książka dla uczniów zerówki lub podstawówki, bo mówi o tym, co w tym wieku przychodzi z dużym trudem, a nie jest już tak łatwo wybaczane, czyli o panowaniu nad emocjami. Ale to nie jest kolejna publikacja o tym, że warto być miłym i miłą – opowiada, jak działają emocje i skąd się biorą, co je wywołuje. Taki trochę podręcznik-słownik, a przewodnikiem jest Alicja, która przeżywa różne lęki, nie lubi historii w szkole, boi się, zazdrości, marzy. Wraz z babcią wykonuje różne ćwiczenia emocjonalne, poznaje świat i siebie.
Dla uczniów
1. M.T. Anderson, Eugene Yelchin, Zabójstwo Brangwina Kąkola, tłum. Rafał Lisowski, Wydawnictwo Dwie Siostry
2. Andrzej Fedorowicz, Podróżnicy. Wielkie wyprawy Polaków, ilustracje Zosia Frankowska i Jacek Ambrożewski, Wydawnictwo Dwie Siostry
3. Katarzyna Gacek, Supercepcja. Podwójny spisek, ilustracje Aneta Fontner-Dorożyńska, Znak Emotikon
4. Paul Gallico, O chłopcu, który był kotem, tłum. Anna Bańkowska, Wydawnictwo Kropka
5. Annet Schaap, Lampka, tłum. Jadwiga Jędryas, Wydawnictwo Dwie Siostry
Umieć opowiadać i budować zachwycające, odrębne i pełne światy – to dwie rzeczy, które liczą się najbardziej w książkach dla starszych. A, a, a – nie zapominajmy jeszcze o tym, że fabuły powinny być wystarczająco eskapistyczne, by wciągać dzieciaki, ale dostatecznie realistyczne, żeby nie były oderwane od świata i uczyły się odpowiedzialności oraz budowały poczucie wspólnoty. No i jeszcze ostatni szczegół: żeby zawierały obok działających postaci chłopięcych, postacie dziewczęce równie aktywne, a nie omdlewające „lelije”, które cierpliwie czekają na ratunek.
Czyli w sumie trudno dziś pisać dla starszych dzieci – choć one stanowią grono czytelnicze szerokie i łakome, łapczywie pożerające kolejne książki. Bo, niestety, czytać przestajemy z reguły jako dorośli, często z braku czasu, a często z powodu krzywdy „lekturowej”, jakiej doznajemy w szkołach średnich. Z jakichś tajemniczych powodów bowiem lektury to zawsze teksty dotyczące historii literatury, a nie prawdziwie formacyjne, powieści dydaktyczne, a nie świetna przygodówka, opowieści o dylematach mężczyzn Polaków przedstawiane jako uniwersalne, choć rzadko dotyczące problemów młodych dziewcząt.
Wydaje mi się, że wyszperałam książki, które się spodobają – część zdążyłam nawet przetestować na spokrewnionej młodzieży młodszej (choć wiadomo, że to nie jest do końca dobry test).
Zabójstwo Brangwina Kąkola opowiada o specjalnej misji, która może zatrzymać długą wojnę między elfami a goblinami. Napisana zupełnie współcześnie, osadzona w przestrzeni fantazji posługuje się genialnym poczuciem humoru, a jednocześnie daje wrażenie obcowania z historią, jakąś epoką archaiczną, niedzisiejszym światem. W przewrotny sposób jest też absolutnie aktualna: bo opowiada o tym, jakie koszty ponosi się w czasie wojny, jak giną plemiona, miasta, osady. Jest więc rodzajem przestrogi, a jednocześnie nie ma w sobie nic dydaktycznego.
Sprzed 70 lat, choć zupełnie współczesna i aktualna, jest historia z powieści O chłopcu, który był kotem – Peter, zamieniony w kota przeżywa z kotką Jenny serię przygód, by obudzić się na szpitalnym łóżku, z powrotem w ludzkiej postaci. Gallico daje świetne studium dziecięcej samotności, choroby i lęku, wybierając tematy, które wyjątkowo mocno niepokoją dzisiaj i psychologów, i rodziców. Ciepła, subtelna, niezwykle mocna historia, a jednocześnie wykład na temat dziecięcych trosk, cienkiej skóry, potrzeb emocjonalnych.
Lampka to jest ciemny, mroczny wariant historii o Pippi, bo tytułowa bohaterka też jest córką kapitana piratów, której mama nie żyje. I o tym właśnie opowiada w przygodowej powieści debiutująca holenderska autorka. Bo Lampka doświadcza serii przygód na morzu, próbuje połączyć się z ojcem, rozmawia z duchem swojej matki, a przede wszystkim w kolejnych sytuacjach poznaje siebie i własne emocje, by na końcu powiedzieć „Tylko że ja należę sama do siebie”. A więc wiwat kobieca niezależność!
Motyw wędrowania i niebezpiecznej przygody powraca też w Podróżnikach Fedorowicza – skupionych na opisach polskich wypraw przez dzieje. Autor opisuje nie tylko najciekawsze podróże od czasu Benedykta Polaka (XIII w.) aż do Aleksandra Doby, lecz także krajowych awanturników. Otwierające tom przygody franciszkańskiego mnicha, wysłanego przez papieża do chana z propozycją zawarcia pokoju, to właściwie małe miki w porównaniu z awanturniczymi wyprawami Maurycego Beniowskiego (ucieczka z zesłania z córką gubernatora, porwany statek, wyprawa na Madagaskar i zajęcie go w imieniu Francji) czy Izydora Borowskiego (to bohater narodowy Wenezueli, Kolumbii i Iranu), który niby jest piratem z Karaibów, ale jednocześnie na trzech kontynentach walczy o niepodległość i wszędzie reorganizuje armię na polecenie najwyższych władz. Bohaterowie Fedorowicza pływają, wspinają się i latają, jadą rowerem i samochodem, zapisują białe plamy na mapach, przekraczają ludzkie ograniczenia. To świetna, trochę awanturnicza, a trochę umoralniająca opowiastka, o tyle ciekawa, że pokazuje zupełnie inne, niemartyrologiczne oblicze polskiej historii, kładąc nacisk na ludzką wiedzę i siłę jednostki.
Supercepcja to czwarty tom przygód bohaterów wymyślonych przez Katarzynę Gacek. Lubię ten cykl głównie dlatego, że opowiada o dzieciach z pewnymi „niepełnosprawnościami”, a konkretnie nadwrażliwościami różnego typu. Gacek ma jednak niezwykły dar i potrafi te ich cechy przedstawić jako supermocne w sposób niezwykle naturalny i wykorzystuje je za każdym razem w fabule detektywistycznej. Nieprzystosowanie w niezwykły sposób zamienia się tu w jakąś łatwość, dar. I sądzę, że taki sposób prezentacji, bez natrętnej gadki dydaktycznej, bez powoływania się na szczytny ideał akceptacji i tolerancji robi zdecydowanie lepszą robotę, jeśli chodzi o otwieranie naszych dzieci na inność, zachęca je, by uczyły się żyć wśród ludzi złożonych i skomplikowanych. Tutaj nie ma czegoś takiego jak norma, są tylko różne typy odstępstwa od niej.
Nie ma, oczywiście, potrzeby kupowania nowości. Można sięgnąć po klasykę, bo część książek dziecięcych naprawdę się nie zestarzała. Nasza Księgarnia wydaje na nowo cały cykl o Muminkach, powraca też piękne, stare żółte wydanie Dzieci z Bullerbyn. Świetnie sprawdzają się wszystkie książki Mizielińskich, jeśli ktoś jeszcze ich nie ma. Genialne są Momo, Niekończąca się opowieść, Pięcioro dzieci i coś – z tej samej serii wydawniczej Znak Emotikon. Można sięgnąć po szwedzkie cuda detektywistyczne, bo dzieci wprost uwielbiają zakamarkowe przygody Lassego i Mai.
Odradzam za to wielkie hity przerobione też na filmy: List do króla oraz Przygody Mikołajka. List… jest nudny, serial Netfliksa dodał mu wątki, postaci, nadał tempo, którego w powieści nie ma, wprowadził bohaterki, które w tekście nie występują nigdy. A Mikołajek zwyczajnie się zestarzał, to w końcu opowieść o społeczeństwie francuskim, jakie już nie istnieje, czyli o dzieciach zamożnej klasy średniej, z niepracującymi matkami i tyrającymi, zestresowanymi ojcami. I to, co śmieszy współcześnie dorosłych – nieustanne bójki chłopięce – nie jest raczej rozwiązaniem dydaktycznym, które dzisiaj podsunęlibyśmy naszym dzieciom.