Ponoć śpią w ogromnej jaskini w Dolinie Kościeliskiej, do której tylko z rzadka zwykły śmiertelnik wejść może. Przywiódł ich tu podobno przed wiekami Bolesław Chrobry. Śpią zakuci w złocistą zbroję, siedząc na swoich rumakach i czekają. Jedni mówią, że zbudzą się wtedy, gdy ojczyznę wielkie nieszczęście nawiedzi. Inni – że wtedy, gdy ludzie staną się dobrzy i szlachetni, ale zło nadal panoszyć się będzie na świecie i trzeba z nim walczyć, by ludzkimi sercami znowu nie zawładnęło.
Śpią więc i tylko co jakiś czas budzi się któryś z nich i pyta:
– Pora już?
Na co rycerz czuwający odpowiada:
– Nie. Jeszcze nie. Śpijcie dalej.I śpią dalej, jedynie konie nogami przebierają i dlatego trzeba im co ileś lat podkowy zmieniać.
Dzięki temu, jak powiadają, znalazł się kiedyś w podziemnej grocie pewien czeladnik kowalski, który z obczyzny w rodzinne strony powracał. Szedł, pogwizdując sobie wesoło, i nagle stanął, oczom nie wierząc. Oto wyrosła przed nim brama wielka, na oścież otwarta i do wnętrza zapraszająca. Czeladnik, ciekawością wiedziony, przekroczył próg i zaraz za nim natknął się na rycerza w ciężkiej zbroi, z mieczem w ręku, który zdawał się na niego czekać.
Przestraszył się kowalczyk, już zamierzał zawrócić, ale powstrzymały go słowa rycerza.
– Nie bój się – powiedział. – Krzywda cię tu żadna nie spotka. Ale potrzebny nam jesteś. Pójdź ze mną!
Lęk opuścił czeladnika i posłusznie za rycerzem poszedł. Szli długim, wąskim korytarzem, który prowadził wprost do ogromnej, łagodnym światłem rozjaśnionej komnaty, wypełnionej śpiącym wojskiem.
Kowalczykowi aż dech zaparło. Tyle wojska! Tyle koni! A wojsko nieruchome, jakby skamieniałe jak te ściany.
– Zbudzą się, jak przyjdzie ich czas – wyjaśnił rycerz przewodnik. – Im niczego nie trzeba, tylko koniom należy podkowy zmienić. I ty to uczynisz.
Zakasał młody kowal rękawy, sięgnął po narzędzia i podkowy, które w kącie komnaty leżały, i do roboty się zabrał.
Jak długo pracował – nie wiadomo. Bo czas tam inaczej się liczy niż na zewnątrz. Pracę jednak wykonał, godziwą zapłatę otrzymał, wyższą niż za swoją harówkę na obczyźnie, i do swoich ruszył.
W rodzinnej wsi opowiedział o swojej przygodzie, ale niewielu mu uwierzyło.
– Przyśniło ci się po drodze – pokpiwali jedni.
– Pokaż nam tę bramę, to uwierzymy – mówili inni.
Ale młody kowalczyk w żaden sposób nie mógł do tego miejsca trafić. Zaklinał się jednak, że w grocie był, śpiących rycerzy widział i koniom podkowy zmieniał.