Afrodyty i flamy Afrodyty i flamy
i
ilustracja: „Śniadanie na trawie”, Édouard Manet, 1863 r., Musée d’Orsay, Paryż
Doznania

Afrodyty i flamy

Grzegorz Przepiórka
Czyta się 8 minut

Malarki, modelki, muzy. Uwieczniające się bądź uwieczniane. Wprowadzające artystów i malarstwo w nowe kręgi światła, a mimo to zapomniane.

Kim były bohaterki książki Małgorzaty Czyńskiej Kobiety z obrazów? Jak odnajdują się w dzisiejszych czasach? Czy zawłaszczone przez artystyczną twórczość jednocześnie stały się wolne? I czy biografie to drzwi frontowe do malarstwa, czy raczej kuchenne? Na pytania odpowiada autorka książki.

Grzegorz Przepiórka: Która z malarek przemówiła do Pani na tyle wyraźnie, że doprowadziło to do powstania Kobiet z obrazów?

Małgorzata Czyńska: 20 lat temu zaintrygował mnie Autoportret w zielonym Bugatti. Tamara Łempicka, autorka obrazu, była jedną z pierwszych artystek, które tak mocno rozbudziły moją ciekawość. Jej zaspokojenie wiązało się z poważną pracą badawczą, bo wtedy o Łempickiej nie było tyle literatury, co dzisiaj. Równie silnie przemawiała do mnie Mela Muter, której prace, wtedy jeszcze z ogromnej kolekcji Fibaka, po raz pierwszy zobaczyłam na studiach. Wiele jej obrazów z wystawy École de Paris było w tamtym czasie odkryciem.

Kolejna moja wielka miłość to Misia Godebska – wielka postać kultury pierwszej połowy XX w. Możemy ją zobaczyć na obrazach impresjonistów, nabistów, intymistów, przeczytać o niej u Prousta oraz w biografiach wielkich paryskich krawców, takich

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Silne kobiety, zapomniane artystki Silne kobiety, zapomniane artystki
i
„Judyta zabijająca Holofernesa”, 1612 r., Artemisia Gentileschi
Opowieści

Silne kobiety, zapomniane artystki

Łukasz Chmielewski

Judyta przez trzy dni uwodzi Holofernesa, dowódcę wrogiej armii. Kiedy ten upija się, piękna wdowa ucina mu głowę i wynosi ją w koszu. Rankiem głowa najeźdźcy zostaje zatknięta na murach oblężonego miasta.

Pozbawiona wodza, wroga armia ucieka. Tyle mówi Biblia. Scena samego mordu była przez wieki popularnym tematem malarskim. Judyta zabijająca Holofernesa to tytuł także jednego z najbardziej znanych dzieł Artemizji Gentileschi, barokowej malarki, która zdobyła uznanie w pierwszej połowie XVII w., ale na długo została zapomniana. Świat przypomniał sobie o niej dopiero 400 lat później, nie tylko za sprawą samej twórczości – także z powodu skandali obyczajowych i dramatycznych wydarzeń z jej życia osobistego. Według podobnego schematu potoczyły się kariery Tamary de Łempickiej, rozchwytywanej malarki art deco, i wizjonerskiej architektki Eileen Gray.

Czytaj dalej