Malarki, modelki, muzy. Uwieczniające się bądź uwieczniane. Wprowadzające artystów i malarstwo w nowe kręgi światła, a mimo to zapomniane.
Kim były bohaterki książki Małgorzaty Czyńskiej Kobiety z obrazów? Jak odnajdują się w dzisiejszych czasach? Czy zawłaszczone przez artystyczną twórczość jednocześnie stały się wolne? I czy biografie to drzwi frontowe do malarstwa, czy raczej kuchenne? Na pytania odpowiada autorka książki.
Grzegorz Przepiórka: Która z malarek przemówiła do Pani na tyle wyraźnie, że doprowadziło to do powstania Kobiet z obrazów?
Małgorzata Czyńska: 20 lat temu zaintrygował mnie Autoportret w zielonym Bugatti. Tamara Łempicka, autorka obrazu, była jedną z pierwszych artystek, które tak mocno rozbudziły moją ciekawość. Jej zaspokojenie wiązało się z poważną pracą badawczą, bo wtedy o Łempickiej nie było tyle literatury, co dzisiaj. Równie silnie przemawiała do mnie Mela Muter, której prace, wtedy jeszcze z ogromnej kolekcji Fibaka, po raz pierwszy zobaczyłam na studiach. Wiele jej obrazów z wystawy École de Paris było w tamtym czasie odkryciem.
Kolejna moja wielka miłość to Misia Godebska – wielka postać kultury pierwszej połowy XX w. Możemy ją zobaczyć na obrazach impresjonistów, nabistów, intymistów, przeczytać o niej u Prousta oraz w biografiach wielkich paryskich krawców, takich