Ajatollahowie też ćwierkają
i
BalkansCat / Shutterstock.com
Przemyślenia

Ajatollahowie też ćwierkają

Ludwika Włodek
Czyta się 14 minut

Najpopularniejszy irański bloger Hosejn Derachszan, który wprowadzał Internet do Iranu, odsiedział za to sześć lat więzienia. W rozmowie z Ludwiką Włodek mówi o wierze, hipokryzji irańskich elit i życiu w muzułmańskim reżimie oraz poza nim. 

Ludwika Włodek: Co czułeś, kiedy zostałeś aresztowany?

Hosejn Derachszan: To nie było zaskoczenie. Od dawna wiedziałem, że jak tylko wrócę do Iranu, będę aresztowany. Ale byłem na to gotowy. Miałem dwa wyjścia: wrócić, odsiedzieć swoje, a potem normalnie mieszkać i pracować w Iranie albo wieczną emigrację, bez prawa powrotu. Wybór był dla mnie oczywisty.

Nie spodziewałem się jednak aż tak ostrego potraktowania. Dostałem 6 lat. Chyba przecenili moje znaczenie, a przede wszystkim moje intencje.

Pomyśleli, że wróciłeś do Iranu, żeby obalić republikę islamską?

Albo przynajmniej, że chciałem jakoś wpłynąć na wynik wyborów. Przyjechałem osiem miesięcy przed wyborami prezydenckimi zaplanowanymi na czerwiec 2009 r. Dwa tygodnie po przyjeździe, w listopadzie 2008 r., zgarnęli mnie z domu rodziców. Powiedzieli im: potrzebujemy go na kilka tygodni. No, a wróciłem po dwóch latach, na pierwszą, krótką przepustkę.

Trafiłeś do mającego złą sławę więzienia Ewin. Jak Cię tam traktowali?

Na początku siedziałem w izolatce. Nie miałem nawet dostępu do książek, nie mówiąc już o Internecie czy telewizji. Przez pierwszy miesiąc było łatwiej, miałem non stop przesłuchania. Potem zostawili mnie samego. Pozbawili mnie kontaktu ze światem, bo chcieli, żeby minęła kampania wyborcza i same wybory. Dwa tygodnie po wyborach, pod koniec czerwca 2009 r., wypuścili mnie z izolatki.

Miałeś jakiegoś prawnika? Ktoś Cię odwiedzał?

Rodzina znalazła mi adwokata, ale pierwszy raz zobaczyłem go p

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Służba duchom
i
Hector Hyppolite, „Damballah La Flambeau”, ok. 1945–1948; źródło: Wikipedia; domena publiczna
Wiedza i niewiedza

Służba duchom

Pierwsza część cyklu o haitańskim systemie religijnym
Tomasz Wiśniewski

W kulturze zachodniej opętanie postrzegamy raczej w kategoriach psychopatologicznych. Tymczasem w społeczności Haitańczyków to fundamentalny element życia społecznego.

Według badań etnograficznych – prowadzonych przez Erikę Bourguignon w latach 70. XX w. – obejmujących 488 społeczeństw z całego globu 437 spośród nich miało zinstytucjonalizowane wzorce osiągania odmiennych stanów świadomości. Z tego aż 252 przypadki polegały na opętaniu: nawiedzeniu przez bóstwo, duchy, duchy zmarłych czy zwierząt. Rezultaty tych badań dają do myślenia, bo wskazują na pewną stałą, uniwersalną psychobiologiczną skłonność człowieka. Z porównań wynika, że to raczej nasza kultura, w której podobne zjawiska zostały zanegowane i zmarginalizowane – przynajmniej statystycznie rzecz biorąc – wyłamuje się z normy.

Czytaj dalej