
Południe Stanów i rezerwaty Indian to dwie enklawy, które wybudzają z amerykańskiego snu jak czerwona pigułka Morfeusza z Matrixa.
Długa broda, łysa głowa, spod zawiniętych rękawów koszuli w kratę wystają odziarane przedramiona. Nie trzeba nawet dawać Jasonowi Aaronowi strzelby do ręki, żeby wyglądał jak typowy południowiec. On jest południowcem z krwi i kości. Urodził się w małym miasteczku w Alabamie i wie, jak wygląda tam życie. Zanim zaczął o tym pisać, zdemitologizował wizerunek Indian i stworzył wiele historii o mutantach ratujących USA przed różnorakim złem. W 2016 r. dostał dwukrotnie Eisner Award, czyli komiksowego Oscara, za najlepszą serię Bękarty z południa i dla najlepszego twórcy, m.in. za Ludzi gniewu – akcja tych komiksów osadzona jest właśnie na terenach, nad którymi łopocze flaga Konfederacji.
Wykorzystując jeden z najbar