Amerykański koszmar Aarona
i
fragment komiksu „Skalp”
Doznania

Amerykański koszmar Aarona

Łukasz Chmielewski
Czyta się 7 minut

Południe Stanów i rezerwaty Indian to dwie enklawy, które wybudzają z amerykańskiego snu jak czerwona pigułka Morfeusza z Matrixa.

Długa broda, łysa głowa, spod zawiniętych rękawów koszuli w kratę wystają odziarane przedramiona. Nie trzeba nawet dawać Jasonowi Aaronowi strzelby do ręki, żeby wyglądał jak typowy południowiec. On jest południowcem z krwi i kości. Urodził się w małym miasteczku w Alabamie i wie, jak wygląda tam życie. Zanim zaczął o tym pisać, zdemitologizował wizerunek Indian i stworzył wiele historii o mutantach ratujących USA przed różnorakim złem. W 2016 r. dostał dwukrotnie Eisner Award, czyli komiksowego Oscara, za najlepszą serię Bękarty z południa i dla najlepszego twórcy, m.in. za Ludzi gniewu – akcja tych komiksów osadzona jest właśnie na terenach, nad którymi łopocze flaga Konfederacji.

Wykorzystując jeden z najbardziej popkulturowych produktów, jakim jest komiks, Aaron pisze scenariusze o praktycznie nieobecnych w kulturze popularnej zjawiskach i grupach społecznych. Pokazuje problemy, o których większość społeczeństwa woli zapomnieć. W sposób na tyle dosadny i na tak wysokim poziomie artystycznym, że nie można pozostać wobec jego dzieł obojętnym. Bohaterami Skalpu są zdehumanizowani Indianie, rozdarci pomiędzy patologią rezerwatu a własną mitologią i historią. Ludzie gniewu to saga o zbrodni, która niczym klątwa jest przekazywana z ojca na syna. Natomiast Bękarty z południa to epopeja południa USA, gdzie lokalna społeczność jest zamknięta, ma swoje tajemnice, a problemy rozwiązuje się samemu, przeładowując strzelbę. Tam zemsta jest jak religia, a poczucie honoru każe zaciskać pięści.

Informacja

Z ostatniej chwili! To trzecia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

W rezerwacie na mecie

Jason Aaron jest gwiazdą wydawnictwa Marvel, pisze scenariusze najpoczytniejszych komiksów, w tym o Wolverinie, Thorze i z uniwersum Star Wars. Sławę i angaż w największym wydawnictwie komiksowym w USA przyniosła mu jednak niezależna, noirowa seria Skalp, której akcja rozgrywa się w fikcyjnym rezerwacie Prairie Rose Indian Oglala. Jedną z inspiracji cyklu była biografia Leonarda Peltiera, indiańskiego aktywisty skazanego za zabójstwo dwóch agentów federalnych w Pine Ridge w 1975 r. Choć Aaron nawet nie był w rezerwacie Oglala, udało mu się stworzyć naturalistycznie brutalny i przekonujący wiarygodnością obraz współczesnych Indian. Do rezerwatu powraca po latach Dashiell Zły Koń. Jego matka wolała poświęcić się pracy na rzecz ruchów rdzennych Amerykanów, niż wychowywać syna. Chłopak dorastał z dala od rezerwatu, służył w marynarce, walczył w Jugosławii. Teraz jest tajnym agentem FBI i ma rozpracować Czerwonego Kruka, wodza, który otwiera kasyno, a przed laty miał zabić dwóch agentów federalnych. Na drodze Złego Konia stanie też jego miłość sprzed lat, córka wodza, która stała się narkomanką, gotową sprzedać się za działkę. Aaron nieustannie zderza ze sobą bohaterów dramatu, każąc im podejmować ekstremalnie trudne decyzje. Kolejne działania pogarszają sytuację, a kiedy wydaje się, że gorzej być nie może… jest dużo gorzej. Pokazanie wyłącznie ciemnej strony życia wywołuje początkowo szok niedowierzania, czytelnik posądza scenarzystę o przesadną hiperbolę. Skalp nie jest jednak lupą skierowaną na wybrane elementy rzeczywistości. Aaron po prostu pokazuje trudną prawdę o sytuacji Indian XXI w.Federalne statystyki są bezlitosne. Rdzenni Amerykanie stanowią 9% populacji w Dakocie Południowej, w stanowych więzieniach jednak już 39%. Stopa bezrobocia w rezerwacie Siuksów w Dakocie Południowej i Północnej wynosiła 60% w 2014 r., stopa ubóstwa przekraczała zaś 43% i była prawie trzykrotnie wyższa od średniej krajowej. Jeśli dodać do tego korupcję, uzależnienie od taniej i mocnej metaamfetaminy oraz alkoholu, to rezerwat staje się nie tylko miejscem bez perspektyw, ale piekłem, z którego nie da się wyrwać. Dobrze oddaje to wątek nastolatka, który chcąc zarobić pieniądze na ucieczkę z rezerwatu, musi przewozić narkotyki… Z jednej strony to idealny temat na serię komiksów, bo zło jest efektowne do pokazywania, wyostrza dramaty. Z drugiej – trudny i kontrowersyjny temat może zniechęcić czytelnika. Aaron jednak konsekwentnie sięga po zapomniane fragmenty rzeczywistości. A dzięki weryzmowi i talentowi do epickich opowieści tworzy nie tylko poczytne tytuły, ale także zwraca uwagę na ignorowany problem.

Na południu bez zmian

Jest początek XX w. Rathowie hodują owce w Alabamie. Przypadkowe morderstwo podczas kłótni sprawia, że cała rodzina zostaje dotknięta klątwą, a z ojca na syna jak gen jest przekazywana skłonność do zabijania. Choć fabułę Ludzi gniewu Aaron oparł na rodzinnej historii, to sam pomysł na dziedziczenie zła wydaje się efekciarski. Ma jednak swoje korzenie w teorii subkultury przemocy Marvina Wolfganga i Franco Feracuttiego, za pomocą której w USA starano się tłumaczyć wysoki wskaźnik przestępczości wśród Afroamerykanów i białych południowców. Południowa skłonność do przemocy ma być też owocem kultury honoru, w której chłopcy uczeni są bronić swoich racji przez podejmowanie zdecydowanych działań. Twórcy tej teorii, Cohen, Bowdle, Nisbett i Schwarz, w artykule Insult, Aggression, and the Southern Culture of Honor: An „Experimental Ethnography” zauważają, że gospodarka południa oparta jest na hodowli bydła, a kultury pasterskie są bardziej skłonne do stosowania przemocy. Potwierdzać ma to eksperyment badaczy, do którego zaprosili ponad 80 białych absolwentów University of Michigan. Połowa z nich pochodziła z południa kraju, reszta z północy. Uczestnicy nie zostali poinformowani, czego będzie dotyczyć badanie. Naukowcy stworzyli przypadkową sytuację, w której podstawiony mężczyzna popychał barkiem uczestnika i nazywał go dupkiem. Mężczyznom mierzono poziom testosteronu. Faceci z południa byli bardziej dotknięci obrazą, skakał im poziom męskiego hormonu, reagowali agresywniej, byli skłonni do bójki. Ludzie gniewu to jednak nie tylko przemoc, która jest środkiem komunikacji międzyludzkiej i sposobem na całe życie. To także dzika przyrodniczo, zacofana gospodarczo część kraju, w której żyje się z pędzenia bimbru i produkcji metaamfetaminy. W tym sensie blisko komiksowi Aarona do filmu Debry Granik Do szpiku kości z nieznaną jeszcze wówczas Jennifer Lawrence w roli głównej.

Dranie tak mają

Bękarty z południa to niezbyt szczęśliwe tłumaczenie napisanej przez Aarona serii Southern Bastards. „Kocham to, że jestem z południa. Ale już tam nie mieszkam. I nie zamierzam wracać” – pisze we wstępie do jej pierwszego tomu scenarzysta. Do miasteczka w Alabamie powraca za to stary Earl Tubb. Miał tylko sprzedać dom po ojcu, ale miasteczko zmieniło się tak bardzo, że postanawia wyrównać rachunki kijem bejsbolowym. Euless Boss, trener lokalnej drużyny futbolu amerykańskiego, traktuje jednak całe hrabstwo jak własny folwark. A chłopcy z drużyny załatwiają dla niego różne interesy. Tylko jeden z nich może przeżyć konfrontację. Podobnie jak w Skalpie, tak i w obu „południowych” komiksach bohaterem jest także miejsce. To ono kształtuje ludzi i ich zachowania. To ono narzuca wzorce i normy. Mała lokalna społeczność, w której wszyscy wiedzą wszystko o wszystkich, a każdy nauczył się nie widzieć i nie słyszeć. Dzieci wychowuje się pasem, sprawy załatwia samemu, a obcy zawsze jest intruzem. Podobnie jak Cormac McCarthy w Trylogii Pogranicza Aaron zderza w swoich komiksach piękno i surowość przyrody z upadkiem człowieka.

Scenarzysta eksploruje także motywy zabójstwa w rodzinie i zemsty. Rath jest płatnym zabójcą, który dostaje zlecenie na swojego syna. Nastoletni Boss dochodzi zaś do wniosku, że na drodze do szczęścia stoi mu własny ojciec bimbrownik. Każdy z nich będzie musiał podjąć trudną decyzję. Zabójstwo uruchamia zemstę. Zwłaszcza na południu. Tam przecież ktoś w końcu pociągnie za spust. W kreowane przez Aarona światy wpisany jest pewien fatalizm, a przełamanie fatum graniczy z niemożliwym. Zwykli ludzie są na ogół potulni jak stado owiec. Wegetują uzależnieni od lokalnej plątaniny nepotyzmu, korupcji i nielegalnych interesów. Próba wyłamania się oznacza śmierć. W komiksach Aarona mężczyźni są katalizatorem przemocy, ich działania zawsze prowadzą do eskalacji konfliktu. Wydaje się, że spiralę przemocy w Ludziach gniewu przerywa brak męskiego potomka, Rath na łożu śmierci poznaje nowo narodzoną wnuczkę… W Bękartach z południa trener Boss jest na kursie kolizyjnym z córką Tubba, która służy w armii. Ona jednak wydaje się jedną z tych, co biorą sprawy w swoje ręce. W końcu jest z południa.

Czytaj również:

Gotowi na superbohaterów
i
Creative Commons
Opowieści

Gotowi na superbohaterów

Paweł Drąg

Czerwono-niebieski lateks mocno opina moje ciało. Za mocno. Na klacie rysują się napompowane ślady muskulatury godne półzawodowego kulturysty. Gdybym był balonem, żadna igła nie byłaby w stanie mnie przebić. Tak sobie powtarzam. Codziennie. Czerwona peleryna subtelnie podwiewana jest przez wiatr. Lody o smaku szampana kokieteryjnie zdobią kąciki moich ust. Czuję się super. Jestem super. Supermanem jestem. Obok mnie Catwoman w wersji wieczorowej – zamiast lateksu eteryczna, czarna suknia. Na nogach modne tego roku adidasy, które za miesiąc staną się reliktem przeszłości. Najbardziej pasują jej rogi na głowie.

Kroczymy spalonymi jesiennym słońcem ulicami Wrocławia. Czynimy dobro, ponieważ tego wymaga nasza funkcja społeczno-zawodowa. Catwoman obchodzi urodziny. Z tej też okazji z superludzi najszlachetniejszego sortu zmieniliśmy się w superbohaterów, a nasze prawe uczynki z kalibru ludzkiego urosły do pozaziemskiego. Nie mylić z niebiańskim.                                

Czytaj dalej