Akurat w chwili, gdy ludzkość stworzyła technologie pozwalające pozyskiwać wiedzę na pewno i naprawdę, a także szybko się nią dzielić, nastąpiła gwałtowna zmiana kursu. Odwracamy się od faktów, by dryfować na fali dezinformacji i często błędnej intuicji. Nie wiadomo, czy prawda jeszcze ma znaczenie. Ani jak odróżnić kłamstwo od ironii lub fikcji.
Mężczyzna z charakterystycznie zaczesaną na bok grzywką i poczerwieniałą ze złości twarzą wyciąga ramię, wskazuje na ciebie palcem i marszcząc brwi, oskarża: „Jesteś fake newsem!”. Czyli nie istniejesz, zostajesz unieważniony. To hasło szybko stało się prześmiewczym (albo nienawistnym) sposobem na uciszanie adwersarzy. Tak jak same fake newsy stały się elementem żartów, a jednocześnie zjawiskiem poważnie i realnie dezintegrującym świat.
T-shirty z podobizną Donalda Trumpa wygłaszającego swoją firmową frazę można kupić w wielu odmianach i ten właśnie wizerunek prezydenta pozostanie najtrwalszym wspomnieniem po jego politycznej karierze. Kiedyś, gdy pan Trump już nie będzie newsem.
Póki co pozostaje on ikoną czasu, w którym odwracamy się plecami do faktycznych zdarzeń i dowodów, a robimy maślane oczy do mylących, kłamliwych lub nonsensownych treści. Roboty poruszające globalnym bębnem rozrywki informacyjnej (wpadają do niego informacje i wszelkiego rodzaju bzdury, cyniczne kłamstwa, błędy,