Ballada o Timothym Touchetcie Ballada o Timothym Touchetcie
i
„In the library”, Georg Reimer, ca. 1850, domena publiczna via Wikipedia
Opowieści

Ballada o Timothym Touchetcie

Amor Towles
Czyta się 12 minut

Biblioteka to szkoła życia dla początkującego pisarza. Szczególnie jeśli spotka się w niej nietypowego osobnika… Polecamy lekturę fragmentu opowiadania Amora Towlesa.

1.

Kilka lat przed końcem milenium pewien młody człowiek nazwiskiem Timothy Touchett siedział w czytelni głównej filii Nowojorskiej Biblioteki Publicznej przy Piątej Alei nad egzemplarzem Listów zebranych Maxwella Perkinsa. Co skłoniło młodzieńca z przedmieść Bostonu do spędzenia słonecznego popołudnia w tym szacownym miejscu? A przede wszystkim – co w ogóle sprowadziło go do Nowego Jorku? Mówiąc bez ogródek, na jego decyzji zaważyło mocne postanowienie, by zostać słynnym pisarzem, które powziął już w dzieciństwie? Uzyskawszy tytuł licencjata na renomowanej uczelni humanistycznej, wyruszył do miasta, gdzie tylu luminarzy przed nim szlifowało bruki i ślęczało po nocach nad papierami. Zamieszkał z Danem, aspirującym aktorem z New York University, który szukał akurat współlokatora do wynajmowanego mieszkania w East Village. Zakupił brudnopis, długopisy i papier do maszyny do pisania – mimo że cała ta historia wydarzyła się dobrą dekadę po upowszechnieniu się komputerów!

Wielu początkujących pisarzy w tak sprzyjających warunkach natychmiast skoczyłoby na główkę do morza swych ambicji, by godzinami składać zdania w akapity, a akapity w stronice, splatać wspomnienia, wyobraźnię i swobodne asocjacje, aż wyłoni się z nich pierwsza powieść na miarę głośnego debiutu. Tymczasem Timothy, któremu kilka tygodni upłynęło na stukaniu ołówkiem w blat biurka, uznał, że nim na serio weźmie się do pracy, powinien najpierw uważnie przestudiować sztukę pisania swych literackich idoli. Jak postrzegali swoją twórczość? Pracowali z rana czy raczej wieczorem? Na trzeźwo czy pod wpływem? Tworzyli szczegółowe plany czy raczej pozwalali, by proza rozpościerała się przed nimi niczym czerwony dywan przed królewskim orszakiem?

– Wszyscy wybitni kompozytorzy i architekci zaczynali od studiowania rzemiosła wielkich mistrzów, zanim przystąpili do wyrabiania własnego niepowtarzalnego stylu – tłumaczył Susie, abstrakcyjnej ekspresjonistce z Oberlina, która wynajmowała lokum na tym samym piętrze.

Informacja

Z ostatniej chwili! To trzecia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Gdy jednak Timothy dzielił się z sąsiadką tą rozsądną skądinąd opinią, nie był z nią do końca szczery. Nie był też do końca szczery z samym sobą. Ponieważ tym, co powstrzymywało go przed rozpoczęciem pracy nad powieścią, nie było wcale pragnienie studiowania osiągnięć poprzedników, lecz lęk – tak mroczny i przerażający, że nie chciał go sobie nawet uświadamiać – że nie ma żadnej historii do opowiedzenia.

Poświęćmy chwilę uwagi życiorysom idoli Timothy’ego. Faulkner dorastał na rasistowskim Południu, w miejscu i czasach gwarantujących obfitość idiosynkratycznego języka i monumentalnych tematów, takich jak Rodzina, Rasa i Ziemia. Hemingway był dziennikarzem i kierowcą karetki podczas pierwszej wojny światowej, a następnie polował na lwy na afrykańskiej sawannie. A Dostojewski? Ten za swoje poglądy trafił na Syberię, i to bynajmniej nie metaforycznie. Wsadzili go do pociągu i zesłali na prawdziwą Syberię. Tę z tundrą i zwałami śniegu! Raz stanął nawet przed plutonem egzekucyjnym i dopiero w ostatniej minucie nadeszło ułaskawienie od cara. Jak zatem człowiek miałby napisać wiekopomne dzieło, skoro największe przeciwności, którym musiał stawić czoło, polegały na koszeniu trawnika wiosną, grabieniu liści jesienią i odgarnianiu śniegu przez zimę? Do tego rodzice Timothy’ego nie pofatygowali się nawet, żeby stoczyć się w alkoholizm albo chociaż rozwieść.

Czy można sobie wyobrazić okrutniejszą ironię niż ta, gdy bogowie postanowią natchnąć młodego człowieka marzeniami o literackiej sławie, a przy tym poskąpią mu życiowych doświadczeń? Jak już jednak wspomniałem, była to tajemnica, którą Timothy ukrywał przed wszystkimi, z sobą włącznie. Dlatego co rano o dziesiątej wychodził do biblioteki, gdzie odkładał pisanie powieści na rzecz studiowania stylu wielkich poprzedników.

Warto w tym miejscu napomknąć, że czytanie zbioru listów nie przypomina lektury powieści. Brak w nich ciekawych scenerii, soczystych dialogów oraz zwrotów akcji wymyślonych specjalnie po to, by nie można się było oderwać. Czytanie listu za listem wymaga cierpliwości i uważności – czyli dwóch cech, których Timothy’emu zdecydowanie brakowało.

Kiedy tak siedział w bibliotece, wpatrzony w faksymile listu od Francisa Scotta Fitzgeralda, zamiast pilnie notować w pamięci ciekawe chwyty literackie lub rozwijać jakieś własne pomysły, Timothy zajął się seryjnym kopiowaniem podpisu słynnego pisarza, podczas gdy minutowa wskazówka zegara w czytelni nieuchronnie przesuwała się ku nieskończoności.

– Widzę, że pan także jest miłośnikiem twórczości Perkinsa!

Wyrwany z letargu Timothy uniósł wzrok i zobaczył po swojej lewej stronie drobnego staruszka w źle dopasowanym garniturze. Mężczyzna wskazał brudnopis Timothy’ego.

– Czyżby praca magisterska?

– Nie – odparł Timothy, po czym odchrząknął i zgrabnie zasłonił notatki łokciem. – Jestem pisarzem.

– Ach! – Staruszek westchnął z podziwem. – To wspaniale.

Mogę?

I nie czekając na odpowiedź, zajął sąsiednie miejsce, by odpowiednio ściszonym głosem zapytać Timothy’ego o zdanie na temat słynnego redaktora. Jak się okazało, nie tylko interesowały go opinie młodzieńca, lecz także wiele z nich podzielał. Do tego opowiedział mu anegdotę, której chłopak nigdy wcześniej nie słyszał – o spotkaniu Hemingwaya z Fitzgeraldem w lobby hotelu Plaza. Następnie zaczął wspominać własne spotkanie z młodym Philipem Rothem w punkcie informacyjnym w tej oto czytelni! Kiedy na koniec wstał, żeby się pożegnać, podziękował Timothy’emu za uroczą rozmowę i zawahał się przez moment.

– Tak się składa – powiedział po chwili, jakby przyznawał się do jakiejś słabości – że ja też pracuję w tej branży.

Podał Timothy’emu wizytówkę:

Peter Pennybrook

Skup i sprzedaż używanych książek i białych kruków

Lafayette Street 800

Nowy Jork

– Gdyby szukał pan kiedyś dorywczego zajęcia, proszę do mnie wstąpić. Na pewno znajdzie się jakaś praca dla człowieka o pańskich zdolnościach.

Pennybrook opuścił czytelnię, szurając nogami, a Timothy uważnie przyjrzał się wręczonej mu wizytówce. Była nieco przybrudzona i miała lekko zmięte rogi, jakby o kilka miesięcy za długo przebywała w portfelu właściciela. To wystarczyłoby, żeby u doświadczonego nowojorczyka wzbudzić pewne podejrzenia, jednak Timothy, który nigdy dotąd nie otrzymał od nikogo wizytówki, wyczuwał jedynie ciepłą bryzę pomyślnego losu i z miejsca postanowił odwiedzić antykwariat pana Pennybrooka w najbliższy poniedziałek rano.

Albo lepiej we wtorek po południu – żeby nie wyjść na desperata.

2.

We wtorek Timothy szedł wzdłuż Lafayette Street podekscytowany na myśl o spotkaniu z panem Pennybrookiem. Choć zupełnie nie znał się na handlu i zdawał sobie sprawę, że na pracy w antykwariacie raczej się nie wzbogaci, to jednak samo zajęcie wydało mu się atrakcyjne z powodów artystycznych. Aktor Dan zarabiał przecież na życie jako szatniarz w Public Theater, a abstrakcyjna ekspresjonistka Susie była recepcjonistką w Leo Castelli Gallery. To oznaczało, że oboje obracają się w odpowiednio artystycznym środowisku. Pięć dni w tygodniu składali dowody wierności swemu powołaniu, wykonując niewyszukane czynności za niewygórowaną pensję – a jednocześnie rozwijali twórczą wrażliwość przez strategiczną osmozę. Gdy luźne grono znajomych Timothy’ego spotykało się w sobotnie wieczory w miejscowym barze, Dan i Susie mieli do opowiedzenia wspaniałe anegdoty z pierwszej linii frontu w swoich dziedzinach – komentowali nie tylko najnowsze trendy w sztuce, lecz także czołowych artystów, których widzieli na własne oczy! Tymczasem Timothy oblewał się rumieńcem wstydu na każde pytanie o swoją pracę w restauracji.

A gdyby tak zatrudnił się w antykwariacie?

Nie bez kozery pisarzy od stuleci określa się mianem rzeźbiarzy słów. Sztuka pisania, podobnie jak rzeźba, wymaga bowiem opanowania fachu i fizycznej wytrwałości. Poważni pisarze harują w pocie czoła w warsztacie wyobraźni, kształtują zdania dłutem języka i tak dalej. Czy istnieje dla początkującego pisarza coś wspanialszego od zarabiania na życie w sklepie przy takim warsztacie? Timothy dotarł zatem na miejsce pełen animuszu, a kiedy wszedł do środka, antykwariat okazał się spełniać wszystkie jego nadzieje, i to z nawiązką. To znaczy właśnie bez.

Co się tyczy powierzchni, sklep był nie większy od wynajmowanego pokoju Timothy’ego w East Village. Regały, sklecone z sosnowych desek w czasach wojny w Wietnamie, pożółkły i łuszczyły się, podobnie jak ustawione na nich książki. Obok wejścia stał mały stolik, przy którym pracownik mógł zajmować się nabijaniem paragonów na kasę, natomiast z tyłu znajdowało się stare dębowe biurko pana Pennybrooka oraz przeszklona gablotka z pierwszymi wydaniami i innymi białymi krukami.

– Ależ to pan Timothy! – ucieszył się Pennybrook, unosząc wzrok znad książki. – A więc odszukał pan moje małe królestwo. Czyżby skusiła pana moja propozycja? Obawiam się, że nie mogę zaoferować zbyt wysokich zarobków, ale za to zapewniam cudowną przystań dla śmiałków pragnących żeglować po morzach literatury.

Ponieważ Timothy sam nie potrafiłby tego lepiej ująć, przyjął posadę od ręki.

 

zdjęcie: materiały promocyjne
 

Fragment opowiadania Ballada o Timothym Touchetcie ze zbioru Amora Towlesa Stolik dla dwojga, wyd. Znak, Kraków 2025.

Czytaj również:

Szyja Szyja
i
rysunek: archiwum
Doznania

Szyja

Roald Dahl

Rzeźby Henry’ego Moore’a mogą być niebezpieczne! Opowiadanie ze zbioru Someone Like You opublikowane w „Przekroju” w 1961 r.  

Osiem lat temu zmarł stary sir William Turion, a jego syn Bazyli odziedziczył „The Turton Press” (jak również i tytuł). Przypominam sobie, że zaczęto wówczas zakładać się w sferach prasowych, na temat, ile też czasu upłynie, zanim jakaś miła młoda kobieta zakrzątnie się wokół niego, i przekona go, że powinna się nim zaopiekować i jego pieniędzmi.

Czytaj dalej