Właściwie cały świat, w którym przyszło nam żyć, to jeden wielki kort, ale ta historia wydarzyła się naprawdę. Opisane osoby istnieją, a sąsiedzki spór między nimi zakończył się w sądzie.
DRAMATIS PERSONAE:
KRYSIA – mówi o sobie, że jest spokojna i nie lubi sytuacji konfliktowych
KRZYŚ – jej mąż
XAVIER – zapalony sportowiec, który nad niejedną siatką piłki odbijał. Zawsze w szortach i białych skarpetach
SĘDZIA – sprawiedliwa. Trzyma pieczę nad meczem
BOGUSIA – agentka specjalna
ADRIAN – praktykant w kancelarii. Kazali mu grać, więc grał
OBYWATEL – przeciętny
CHÓR TENISISTÓW – wysoko postawieni urzędnicy. Też chodzą w szortach
SCENA 1
Rok 2009. W tle domki jednorodzinne jak okiem sięgnąć. Styl polski: każdy budynek w innym kształcie i kolorze. Tylko zieleń trawy w ogródkach jednolita. Śpiewają ptaki. W koronach drzew igra wiatr. Sielanka. Krysia i Krzyś siedzą na leżakach. Do ogrodzenia oddzielającego ich posiadłość od sąsiedniej podchodzi Xavier.
XAVIER: Witam szanownych sąsiadów. Piękną mamy pogodę, nieprawdaż? Do tego ptaszki i wiatr w koronach drzew. W sam raz, żeby się poruszać, nie uważacie? (Na boku, do widowni). To był taki approach shot, uderzenie z końcowej linii kortu, które przygotowuje dobrą pozycję przy siatce…
KRYSIA: My to raczej wolimy spacerki. Dobrze mówię?
KRZYŚ: Dobrze, kochanie.
XAVIER: A może coś ambitniejszego? Na przykład… tenis? Ot, taki spontaniczny pomysł. A skoro już o nim mowa, myślę o zbudowaniu kortu na swojej posesji. Wiecie, tylko dla dzieciaków. Popykają sobie czasem piłeczkę. Co wy na to?
KRYSIA: No…
KRZYŚ: Kochanie, pomyśl o dzieciakach.
KRYSIA: Niech będzie. Mogą czasem popykać.
Złowrogie ściemnienie.
SCENA 2
Półmrok. Wnętrze domu Krysi i Krzysia, oboje śpią w łóżku. Z tyłu sceny okna. W tle przytłumione odgłosy uderzeń oraz okrzyki: „Serwis! Uważaj! Och ty taki owaki, przebrzydły patałachu!” i inne w ten deseń.
KRYSIA: (jęk) Nie do wiary! Nie da się spać! Prawda, Krzysiu?!
KRZYŚ: Nie da się, kochanie.
KRYSIA: Grają całe dnie, całe noce. Aż dom się trzęsie! Nie ciemno im?!
Z okien nagle tryskają snopy białego światła. To ewidentnie reflektory doświetlające kort. Łóżko rzuca na scenę długi cień.
KRYSIA: O Jezu! A teraz jeszcze świecą! Myślałam, że szybko znudzi mu się cały ten tenis. Ale widzę, że nic z tego! Od trzech lat biega jak wściekły! I jeszcze innych uczy! I całą (tfu, tfu) śmietankę towarzyską sprowadza!
Zza okna okrzyk: „Ty łachudro niemyta, przecież aut był, widziałem, paszkwilu!”.
KRZYŚ: Oho, to chyba nasz pan radny.
KRYSIA: Radni najgłośniej grają. Dużo zniosłam. Przyznasz, że dużo zniosłam.
KRZYŚ: Tak, kochanie.
KRYSIA: Prosiłam go nawet, żeby jakiś ekran wygłuszający postawił. To postawił. Z blachy falistej.
Coraz donośniejsze dźwięki z zewnątrz nabierają metalicznego pogłosu. Trzaski, chroboty, chrzęsty. Kolejne wybuchy emocji. Gracze nie przebierają w słowach.
KRYSIA: Xavier świetnie się ustawił. W razie czego wszyscy staną po jego stronie, będzie miał świadków na pęczki. Musimy wziąć go sposobem. Pora odbić piłeczkę!
SCENA 3
Dzień. Xavier stoi na korcie. W tle ekran z blachy. Bliżej siatka. Wokół niego Chór Tenisistów. Wszyscy śmieją się do rozpuku z żartu opowiedzianego przed rozpoczęciem sceny.
XAVIER: Tak jest, koledzy. Naprawdę wyśmienicie mi się dziś grało. W takie dni można zapomnieć o problemach. Nawet o tej zołzie, co mnie pozwała za odrobinę niewinnego sportu.
CHÓR TENISISTÓW: Pozwała? Do sądu?
XAVIER: Tak jest! Ale nie doprecyzowała zarzutów! Wygram rozprawę, zanim na dobre się zacznie… Krysia puściła mi loba, więc zbiję go smeczem, to znaczy zetnę w dół wysoką piłkę, to znaczy wniosę o oddalenie powództwa. (do publiczności) A ja się przecież tak staram! Postawiłem nawet ekran, żeby wielmożna pani mogła sobie pospać, he he he…
Xavier z całej siły uderza rakietką piłkę, która odbija się od kortu po drugiej stronie siatki i trafia w blachę. Trzask nie z tej ziemi.
XAVIER: Dobrze się tak zabawić w niedzielę…
Na scenę wsuwają się Bogusia i Adrian. Bogusia w szarym prochowcu, kapeluszu i okularach przeciwsłonecznych. Trzyma za plecami skomplikowany sprzęt: krzyżówkę dyktafonu z radarem. Adrian jest pod krawatem i wygląda, jakby bardzo chciał być gdzieś indziej.
BOGUSIA: Słyszeliśmy, że można tu wynająć kort do treningu?
XAVIER: Oczywiście.
BOGUSIA: No to śmiało, Adrianku. Poodbijaj piłeczkę.
XAVIER: A pani nie dołączy?
BOGUSIA: Nie, ja… (tajemniczo) poczekam w okolicy.
Schodzi ze sceny, siada w pierwszym rzędzie (uwaga – musi być wolny fotel!) i uruchamia swoje urządzenie. Tymczasem Adrian z miną wciąż nieszczęśliwą zaczyna odbijać piłeczkę.
XAVIER: Co za fajtłapa, nie mogę na to patrzeć. Lepiej pójdę do sądu rozegrać mecz życia.
Wychodzi.
SCENA 4
Sala sądowa do złudzenia przypominająca kort, ale tym razem ustawiony równolegle do widowni (można wykorzystać scenografię z poprzedniej sceny). Sędzia siedzi na wysokim krześle. Krysia i Xavier stoją po przeciwnych stronach siatki splecionej z kart Kodeksu cywilnego. Mają w dłoniach rakietki. Po każdej wypowiedzi odbijają piłeczkę – dosłownie i w przenośni.
KRYSIA: Serwis! Precyzuję pozew! Naruszenie dobrostanu, samopoczucia, spokojnego korzystania z nieruchomości w celach wypoczynkowych. Oto moje żądania: po pierwsze zakaz gry w tygodniu po godzinie szesnastej. A w soboty po dwunastej. A w niedzielę i święta całkowity! Po drugie: profesjonalny ekran akustyczny. Po trzecie: oficjalne przeprosiny, które trafią do protokołu!
XAVIER: Double fault – błąd serwisowy! Ingerencja w moje prawo własności! Poza tym hałas nie jest ciągły… kort wykorzystuję tylko okazjonalnie.
KRYSIA: Drive – uderzenie z głębi kortu. Przecież ciągle wynajmujesz go w celach zarobkowych! Nie mogę nawet okien otworzyć. Uniemożliwiasz mi korzystanie z ogródka!
XAVIER: Pani sędzio, ball toss, piłka w górę, zmieniamy tempo rozgrywki! Przecież prowadzę szkółkę gry, krzewię sport! Dzięki mnie miejscowi radni są w coraz lepszej formie!
SĘDZIA: Niech biegają wokół ratusza. Dobro ogółu jest istotniejsze od dobra jednostki tylko w sytuacjach bezwzględnej konieczności. Gem wygrywa pani Krysia!
KRYSIA: Hurra!
Xavier naradza się ze swoim adwokatem. Po chwili:
XAVIER: Mój serw. Słuchajcie. Zgodnie z rozporządzeniem ministra środowiska hałas staje się uciążliwy dopiero, gdy natężenie dźwięku jest stałe i przekracza 50 decybeli. Ale przy grze w tenisa w ogóle nie ma ciągłego hałasu! Zobaczcie, raz cisza… raz uderzenie! Nie sposób stwierdzić, czy pozew jest zasadny.
KRYSIA: (triumfalnie) Niespodziewany bekhend! Nie bądź taki pewien!
SĘDZIA: Zarządzam przerwę. Zapraszam do gry biegłą sądową.
Biegła Bogusia wbiega na scenę, wprawnym ruchem zgarnia piłeczkę spod siatki, staje przed publicznością. Jest odmieniona niemal nie do poznania: zamiast prochowca garsonka, w dłoni plik dokumentów. Za nią wlecze się Adrian ze spuszczoną głową.
BOGUSIA: Jeśli mierzyć odgłosy gry w tenisa metodą referencyjną, właściwą przy hałasie ciągłym, jego poziom natężenia nie przekracza 40 decybeli.
XAVIER: Aha!
BOGUSIA: Ale tu chodzi o znacznie uciążliwszy dla sąsiadów hałas impulsowy, który w tym przypadku przekracza… 80 decybeli. Zmierzyłam go z pomocą mojego współpracownika.
XAVIER: Zaraz, chwila, ja panią skądś znam… A to kto? Już pamiętam! Adrian! Dla kogo pracujesz?
BOGUSIA: Jest praktykantem w kancelarii adwokata pani Krysi…
XAVIER: (do sędzi) I to ma być wasz bezstronny specjalista?!
ADRIAN: (smętnie) Kazali mi grać…
XAVIER: Żądam innego biegłego!
SĘDZIA: Nie ma potrzeby, wszystko jest jasne. Choć przyznam, że pan praktykant zagrał po bandzie. (Grozi palcem Adrianowi).
ADRIAN: (płaczliwie) Kazali mi grać…!
XAVIER: Przecież w tenisie nie ma band, tylko linie. W takim razie chcę powołać na świadków szacownych radnych i sąsiadów, którzy korzystali z kortu!
Chór podnosi się z pierwszych rzędów widowni.
CHÓR TENISISTÓW: Xavier to anioł nie człowiek! Wolność dla Xaviera!
SĘDZIA: Siadać, oddalam! Wiem, że chcecie jeszcze sobie pograć, ale nic z tego. Set wygrywa pani Krysia!
KRYSIA: Juhuu!
SCENA 5
Sędzia schodzi z podwyższenia.
SĘDZIA: Za chwilę wydam wyrok. Najpierw jednak musimy stwierdzić ostatecznie, czy hałas jest rzeczywiście, obiektywnie dokuczliwy, a więc czy naruszył dobro pani Krysi – należny nam wszystkim spokój ducha, który zakłócają krzyki i odgłosy uderzeń.
XAVIER: Mój duch uwielbia słuchać, jak ktoś gra! O gustach się nie dyskutuje.
SĘDZIA: Owszem. I dlatego, by uwzględnić odczucia szerszego grona uczestników i powszechnie przyjmowane normy postępowania, musimy posłużyć się abstrakcyjnym wzorcem „przeciętnego obywatela”. A zatem… zapraszam go na scenę!
Fanfary. Wchodzi przeciętny obywatel.
PRZECIĘTNY OBYWATEL: Za głośno.
Wychodzi. Fanfary.
SĘDZIA: Dziękujemy. Wszystko jasne: pozwany naruszył prawo. Krzewienie sportu nie zwalnia go z odpowiedzialności. Od teraz będzie musiał powstrzymać się od korzystania z kortu w godzinach wyznaczonych przez powódkę, chyba że woli pani zamiast tego jeszcze jeden ekran wygłuszający?
KRYSIA: Nie, nie!
SĘDZIA: Zatem załatwione. Przykro mi, grać w tenisa po cichu po prostu się nie da.
XAVIER: (chytrze) Ależ da się! Proszę spojrzeć…
Xavier delikatnie, z namaszczeniem odbija piłkę, która upada po drugiej stronie siatki. Krysia odbija ją z całej siły, trafia go prosto w czoło i posyła na łopatki.
KRYSIA: Gem, set i mecz!
Kurtyna.