Bekhend po sąsiedzku
i
zilustrował Daniel de Latour
Doznania

Bekhend po sąsiedzku

Jarek Westermark
Czyta się 8 minut

Właściwie cały świat, w którym przyszło nam żyć, to jeden wielki kort, ale ta historia wydarzyła się naprawdę. Opisane osoby istnieją, a sąsiedzki spór między nimi zakończył się w sądzie.

DRAMATIS PERSONAE:

KRYSIA – mówi o sobie, że jest spokojna i nie lubi sytuacji konfliktowych
KRZYŚ – jej mąż
XAVIER – zapalony sportowiec, który nad niejedną siatką piłki odbijał. Zawsze w szortach i białych skarpetach
SĘDZIA – sprawiedliwa. Trzyma pieczę nad meczem
BOGUSIA – agentka specjalna
ADRIAN – praktykant w kancelarii. ­Kazali mu grać, więc grał
OBYWATEL – przeciętny
CHÓR TENISISTÓW – wysoko postawieni urzędnicy. Też chodzą w szortach

SCENA 1

Rok 2009. W tle domki jednorodzinne jak okiem sięgnąć. Styl polski: każdy budynek w innym kształcie i kolorze. Tylko zieleń trawy w ogródkach jednolita. Śpiewają ptaki. W koronach drzew igra wiatr. Sielanka. Krysia i Krzyś siedzą na leżakach. Do ogrodzenia oddzielającego ich posiadłość od sąsiedniej podchodzi Xavier.

XAVIER: Witam szanownych sąsiadów. Piękną mamy pogodę, nieprawdaż? Do tego ptaszki i wiatr w koronach drzew. W sam raz, żeby się poruszać, nie uważacie? (Na boku, do widowni). To był taki approach shot, uderzenie z końcowej linii kortu, które przygotowuje dobrą pozycję przy siatce…

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

ilust. Daniel de Latour
ilust. Daniel de Latour

KRYSIA: My to raczej wolimy spacerki. Dobrze mówię?

KRZYŚ: Dobrze, kochanie.

XAVIER: A może coś ambitniejszego? Na przykład… tenis? Ot, taki spontaniczny pomysł. A skoro już o nim mowa, myślę o zbudowaniu kortu na swojej posesji. Wiecie, tylko dla dzieciaków. Popykają sobie czasem piłeczkę. Co wy na to?

KRYSIA: No…

KRZYŚ: Kochanie, pomyśl o dzieciakach.

KRYSIA: Niech będzie. Mogą czasem popykać.

Złowrogie ściemnienie.

SCENA 2

Półmrok. Wnętrze domu Krysi i Krzysia, oboje śpią w łóżku. Z tyłu sceny okna. W tle przytłumione odgłosy uderzeń oraz okrzyki: „Serwis! Uważaj! Och ty taki owaki, przebrzydły patałachu!” i inne w ten deseń.

KRYSIA: (jęk) Nie do wiary! Nie da się spać! Prawda, Krzysiu?!

KRZYŚ: Nie da się, kochanie.

KRYSIA: Grają całe dnie, całe noce. Aż dom się trzęsie! Nie ciemno im?!

Z okien nagle tryskają snopy białego światła. To ewidentnie reflektory doświetlające kort. Łóżko rzuca na scenę długi cień.

KRYSIA: O Jezu! A teraz jeszcze świecą! Myślałam, że szybko znudzi mu się cały ten tenis. Ale widzę, że nic z tego! Od trzech lat biega jak wściekły! I jeszcze innych uczy! I całą (tfu, tfu) śmietankę towarzyską sprowadza!

Zza okna okrzyk: „Ty łachudro niemyta, przecież aut był, widziałem, paszkwilu!”.

KRZYŚ: Oho, to chyba nasz pan radny.

KRYSIA: Radni najgłośniej grają. Dużo zniosłam. Przyznasz, że dużo zniosłam.

KRZYŚ: Tak, kochanie.

KRYSIA: Prosiłam go nawet, żeby jakiś ekran wygłuszający postawił. To postawił. Z blachy falistej.

Coraz donośniejsze dźwięki z zewnątrz nabierają metalicznego pogłosu. Trzaski, chroboty, chrzęsty. Kolejne wybuchy emocji. Gracze nie przebierają w słowach.

KRYSIA: Xavier świetnie się ustawił. W razie czego wszyscy staną po jego stronie, będzie miał świadków na pęczki. Musimy wziąć go sposobem. Pora odbić piłeczkę!

SCENA 3

Dzień. Xavier stoi na korcie. W tle ekran z blachy. Bliżej siatka. Wokół niego Chór Tenisistów. Wszyscy śmieją się do rozpuku z żartu opowiedzianego przed rozpoczęciem sceny.

XAVIER: Tak jest, koledzy. Naprawdę wyśmienicie mi się dziś grało. W takie dni można zapomnieć o problemach. Nawet o tej zołzie, co mnie pozwała za odrobinę niewinnego sportu.

ilust. Daniel de Latour
ilust. Daniel de Latour

CHÓR TENISISTÓW: Pozwała? Do sądu?

XAVIER: Tak jest! Ale nie doprecyzowała zarzutów! Wygram rozprawę, zanim na dobre się zacznie… Krysia puściła mi loba, więc zbiję go smeczem, to znaczy zetnę w dół wysoką piłkę, to znaczy wniosę o oddalenie powództwa. (do publiczności) A ja się przecież tak staram! Postawiłem nawet ekran, żeby wielmożna pani ­mogła sobie pospać, he he he…

Xavier z całej siły uderza rakietką piłkę, która odbija się od kortu po drugiej stronie siatki i trafia w blachę. Trzask nie z tej ziemi.

XAVIER: Dobrze się tak zabawić w niedzielę…

Na scenę wsuwają się Bogusia i Adrian. Bogusia w szarym prochowcu, kapeluszu i okularach przeciwsłonecznych. Trzyma za plecami skomplikowany sprzęt: krzyżówkę dyktafonu z radarem. Adrian jest pod krawatem i wygląda, jakby bardzo chciał być gdzieś indziej.

BOGUSIA: Słyszeliśmy, że można tu wynająć kort do treningu?

XAVIER: Oczywiście.

BOGUSIA: No to śmiało, Adrianku. Poodbijaj piłeczkę.

XAVIER: A pani nie dołączy?

BOGUSIA: Nie, ja… (tajemniczo) poczekam w okolicy.

Schodzi ze sceny, siada w pierwszym rzędzie (uwaga – musi być wolny fotel!) i uruchamia swoje urządzenie. Tymczasem Adrian z miną wciąż nieszczęśliwą zaczyna odbijać piłeczkę.

XAVIER: Co za fajtłapa, nie mogę na to patrzeć. Lepiej pójdę do sądu rozegrać mecz życia.

Wychodzi.

SCENA 4

Sala sądowa do złudzenia przypominająca kort, ale tym razem ustawiony równolegle do widowni (można wykorzystać scenografię z poprzedniej sceny). Sędzia siedzi na wysokim krześle. Krysia i Xavier stoją po przeciwnych stronach siatki splecionej z kart Kodeksu cywilnego. Mają w dłoniach rakietki. Po każdej wypowiedzi odbijają piłeczkę – dosłownie i w przenośni.

KRYSIA: Serwis! Precyzuję pozew! Naruszenie dobrostanu, samopoczucia, spokojnego korzystania z nieruchomości w celach wypoczynkowych. Oto moje żądania: po pierwsze zakaz gry w tygodniu po godzinie szesnastej. A w soboty po dwunastej. A w niedzielę i święta całkowity! Po drugie: profesjonalny ekran akustyczny. Po trzecie: oficjalne przeprosiny, które trafią do protokołu!

XAVIER: Double fault – błąd serwisowy! Ingerencja w moje prawo włas­ności! Poza tym hałas nie jest ciągły… kort wykorzystuję tylko okazjonalnie.

KRYSIA: Drive – uderzenie z głębi kortu. Przecież ciągle wynajmujesz go w celach zarobkowych! Nie mogę nawet okien otworzyć. Uniemożliwiasz mi korzystanie z ogródka!

XAVIER: Pani sędzio, ball toss, piłka w górę, zmieniamy tempo rozgrywki! Przecież prowadzę szkółkę gry, krzewię sport! Dzięki mnie miejscowi radni są w coraz lepszej formie!

SĘDZIA: Niech biegają wokół ratusza. Dobro ogółu jest istotniejsze od dobra jednostki tylko w sytuacjach bezwzględnej konieczności. Gem wygrywa pani Krysia!

ilust. Daniel de Latour
ilust. Daniel de Latour

KRYSIA: Hurra!

Xavier naradza się ze swoim adwokatem. Po chwili:

XAVIER: Mój serw. Słuchajcie. Zgodnie z rozporządzeniem ministra środowiska hałas staje się uciążliwy dopiero, gdy natężenie dźwięku jest stałe i przekracza 50 decybeli. Ale przy grze w tenisa w ogóle nie ma ciągłego hałasu! Zobaczcie, raz cisza… raz uderzenie! Nie sposób stwierdzić, czy pozew jest zasadny.

KRYSIA: (triumfalnie) Niespodziewany bekhend! Nie bądź taki pewien!

SĘDZIA: Zarządzam przerwę. Zapraszam do gry biegłą sądową.

ilust. Daniel de Latour
ilust. Daniel de Latour

Biegła Bogusia wbiega na scenę, wprawnym ruchem zgarnia piłeczkę spod siatki, staje przed publicznością. Jest odmieniona niemal nie ­­­­do poznania: zamiast prochowca garsonka, w dłoni plik dokumentów. ­Za nią wlecze się Adrian ze spuszczoną­ głową.

BOGUSIA: Jeśli mierzyć odgłosy gry w tenisa metodą referencyjną, właściwą przy hałasie ciągłym, jego poziom natężenia nie przekracza 40 decybeli.

XAVIER: Aha!

BOGUSIA: Ale tu chodzi o znacznie uciążliwszy dla sąsiadów hałas impulsowy, który w tym przypadku przekracza… 80 decybeli. Zmierzyłam go z pomocą mojego współpracownika.

XAVIER: Zaraz, chwila, ja panią skądś znam… A to kto? Już pamiętam! Adrian! Dla kogo pracujesz?

BOGUSIA: Jest praktykantem w kancelarii adwokata pani Krysi…

XAVIER: (do sędzi) I to ma być wasz bezstronny specjalista?!

ADRIAN: (smętnie) Kazali mi grać…

XAVIER: Żądam innego biegłego!

SĘDZIA: Nie ma potrzeby, wszystko jest jasne. Choć przyznam, że pan praktykant zagrał po bandzie. (Grozi palcem Adrianowi).

ADRIAN: (płaczliwie) Kazali mi grać…!

XAVIER: Przecież w tenisie nie ma band, tylko linie. W takim razie chcę powołać na świadków szacownych radnych i sąsiadów, którzy korzystali z kortu!

Chór podnosi się z pierwszych rzędów widowni.

CHÓR TENISISTÓW: Xavier to anioł nie człowiek! Wolność dla Xaviera!

SĘDZIA: Siadać, oddalam! Wiem, że chcecie jeszcze sobie pograć, ale nic z tego. Set wygrywa pani Krysia!

KRYSIA: Juhuu!

SCENA 5

Sędzia schodzi z podwyższenia.

SĘDZIA: Za chwilę wydam wyrok. Najpierw jednak musimy stwierdzić ostatecznie, czy hałas jest rzeczywiście, obiektywnie dokuczliwy, a więc czy naruszył dobro pani Krysi – należny nam wszystkim spokój ducha, który zakłócają krzyki i odgłosy uderzeń.

XAVIER: Mój duch uwielbia słuchać, jak ktoś gra! O gustach się nie dyskutuje.

SĘDZIA: Owszem. I dlatego, by uwzglę­dnić odczucia szerszego grona uczestników i powszechnie przyjmowane normy postępowania, musimy posłużyć się abstrakcyjnym wzorcem „przeciętnego obywatela”. A zatem… zapraszam go na scenę!

Fanfary. Wchodzi przeciętny obywatel.

PRZECIĘTNY OBYWATEL: Za głośno.

Wychodzi. Fanfary.

SĘDZIA: Dziękujemy. Wszystko jasne: pozwany naruszył prawo. Krzewienie sportu nie zwalnia go z odpowiedzialności. Od teraz będzie musiał powstrzymać się od korzystania z kortu w godzinach wyznaczonych przez powódkę, chyba że woli pani zamiast tego jeszcze jeden ekran wygłuszający?

KRYSIA: Nie, nie!

SĘDZIA: Zatem załatwione. Przykro mi, grać w tenisa po cichu po prostu się nie da.

XAVIER: (chytrze) Ależ da się! Proszę spojrzeć…

Xavier delikatnie, z namaszczeniem odbija piłkę, która upada po drugiej stronie siatki. Krysia odbija ją z całej siły, trafia go prosto w czoło i posyła na łopatki.

KRYSIA: Gem, set i mecz!

Kurtyna.

ilust. Daniel de Latour
ilust. Daniel de Latour

 

Czytaj również:

Ułamek raju
i
ilustracja: Daniel de Latour
Doznania

Ułamek raju

Dramat prawno-matematyczny
Jarek Westermark

Ta historia wydarzyła się naprawdę… w 90%. Zaczęła się w pewnym mieszkaniu w O., po czym wypłynęła na szerokie wody, by sięgnąć wybrzeży odległej wyspy C. A potem wróciła.

DRAMATIS PERSONAE:
MARIA i MARIAN – małżonkowie matematycy o monotonnej manierze mówienia

OLEK – obrotny organizator operujący ogólnikami
SĘDZIA – superkomputer, specjalista od spraw skomplikowanych
ROBOTNICY – robią robotę

Czytaj dalej