Bez końca Bez końca
i
Edvard Munch „Death at the helm”, źródło: Wikimedia Commons
Przemyślenia

Bez końca

Zbigniew Libera
Czyta się 2 minuty

Szalenie trudno jest mówić o śmierci. Umierają zawsze inni, nie my. A o śmierci rozmawiają tylko żywi. Zastanawiamy się, czym jest śmierć, a przecież nie wiemy nawet, kiedy ona następuje!

Można przyjąć, że ostatecznie o tym, że uznajemy kogoś za zmarłego, decydują rodzina i lekarze – kiedy odłączamy od urządzeń podtrzymujących życie. Ale czy na pewno nie zabijamy? Nawet jeśli brak aktywności mózgu, w ciele

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Wiedza i niewiedza

Milczenie i rytuał

Andrzej Leder

Po katastrofach milczenie jest sposobem chronienia się przed rozpadem. Tak jak zranione ciało oddziela się od zniszczeń nawarstwieniami blizn, tak każdy podmiot, indywidualny i zbiorowy – choć to ten ostatni interesuje nas tu przede wszystkim – stawia mur milczenia pomiędzy sobą a tym, co nieznośne i śmiertelnie zagrażające.

Zagrożenie dla wspólnoty może się wiązać z chęcią odwetu, którą niesie ze sobą przepowiadanie krzywd, odwet bowiem to widmo wojny domowej. A także z lękiem przed represją za winy nie do wybaczenia. Milczenie może też oddzielać od wizji zagrożenia tak strasznego, że uświadomienie go sobie działałoby całkowicie obezwładniająco. Skutkiem tego mogłaby być utrata sił życiowych, paraliż pragnień, które uszkodzone zostałyby ciągle wracającymi scenami tego, co nie do zniesienia.

Czytaj dalej