Biedny wikliniarz Biedny wikliniarz
i
„Wypędzenie. Księżyc i blask ognia”, 1828 r., Thomas Cole, Muzeum Thyssen-Bornemisza
Doznania

Biedny wikliniarz

Charles Ferdinand Ramuz
Czyta się 11 minut

Nazywał się Anzelm i był wikliniarzem. Od pięćdziesięciu lat pracował jako wiejski wikliniarz, ale zestarzał się i nie widział już dobrze: odbiło się to na jego pracy i jego koszyki nic już nie były warte.

A że, jak mówią, nieszczęścia zawsze chodzą parami, wkrótce trafiło się drugie: we wsi osiedlił się inny wikliniarz, młody i o zręcznych dłoniach, a jego koszyki były solidne; ludzie zaczęli chodzić do niego, zapominając, że Anzelm był biedny, że od dawna żył wśród nich i zawsze ze wszystkimi w zgodzie.

Doszło do tego, że pewnego pięknego dnia Anzelm znalazł się całkiem bez pracy; siedział przy warsztacie, a w sercu miał smutek, gdyż nie zależało mu na pieniądzach dla nich samych — był już bardzo stary, a wiek czyni was obojętnymi na sprawy ziemskie, ale trzeba przecież jeść; a poza tym lubił swój zawód. Teraz zaś jego dłonie poruszały się daremnie i głównie dlatego cierpiał. Podnosił je przed sobą, wykonując palcami wyuczone gesty, unosił je w powietrzu, przeplatając, nachylając ku sobie, ale brakowało mu wikliny, gdyż wiklinę trzeba kupić, przynajmniej dobrą, dobrze okorowaną, a on już nie miał za co. Spojrzał na piec bez ognia, spojrzał na pojemnik bez chleba, spojrzał na pustą butelkę; potem opuścił spojrzenie na dłonie, również puste; wreszcie zajrzał we własne serce i ujrzał, że jest ze wszystkiego obdarte… Wówczas naszło go pytanie: „Anzelmie, po cóż żyć?”

Wziął pelerynę i sękaty kostur i poszedł prosto w góry. Myślał: „Będę szedł, dopóki sił mi starczy; a gdy już zabraknie mi sił, położę się jak długi na ziemi, i słuch o mnie zaginie.”

Zrobił, j

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Życie dobrze przepłynięte Życie dobrze przepłynięte
i
zdjęcie: archiwum Mihályego Csíkszentmihályiego
Pogoda ducha

Życie dobrze przepłynięte

Tomasz Stawiszyński

Słynny psycholog Mihály Csíkszentmihályi opowiada Tomaszowi Stawiszyńskiemu o swojej recepcie na „szczególną odmianę szczęścia” – satysfakcji z tego, co robi się tu i teraz.

Przepływ zaczyna się w sobotę, 30 listopada 2019 r., w Skirball Cultural Center w Los Angeles, w okolicy południa czasu lokalnego. Właśnie wtedy otrzymuję wiadomość od Zuzy Lewandowskiej, mojej redakcyjnej koleżanki, która w „Przekroju” zajmuje się kontaktami z zagranicą. Wiadomość jest krótka: „Mihály Csíkszentmihályi jednak z Tobą porozmawia. Widzicie się jutro o 14.00 u niego w domu, w Clermont. Powodzenia”.

Czytaj dalej