„I oto okazało się nagle, że miłośnicy kwiatów nie są bynajmniej istotami pełnymi poezji i delikatności. Tłum »miłośników« nie chcąc zrezygnować z obejrzenia wystawy, tak celnie zaatakował wejście do Pawilonu, że runęły szyby w drzwiach wejściowych, kalecząc ludzi. Stratowano podłogi, pognieciono słabszych. Personel Biura Wystaw Artystycznych, organizatora wystawy, zmuszony był do zabarykadowania drzwi łączących sforsowany hall z salą wystawową oraz do wezwania Pogotowia Milicyjnego”.
Powyższy opis dokumentujący zamknięcie ekspozycji kwiatów ozdobnych w krakowskim Pawilonie Wystawowym pochodzi z listu nadesłanego do redakcji „Gazety Krakowskiej” w 1965 r. Sam pawilon został oddany do użytku kilka miesięcy wcześniej, po sześciu latach starań planistów, polityków, urzędników, a przede wszystkim projektantki budynku – Krystyny Tołłoczko-Różyskiej. Od początku swojego funkcjonowania wzbudzał niemałe zainteresowanie mieszkańców i środowiska artystycznego, które z rezerwą odnosiło się do powstania nowej galerii w ścisłym centrum historycznego miasta.
Budynek, który w późniejszych latach zyskał przydomek Bunkra Sztuki, ostatnio na nowo stał się tematem ożywionych dyskusji za sprawą konkursu na rozbudowę galerii i zakończonych fiaskiem negocjacji pomiędzy dyrekcją obiektu a autorem zwycięskiej koncepcji.
Architektura doktrynalna
O Krystynie Tołłoczko-Różyskiej dzisiaj się już prawie nie pamięta. W silnie zhierarchizowanym i zdominowanym przez mężczyzn świecie modernistycznej awangardy była jednak postacią bardzo wyrazistą. W krótkim biogramie zamieszczonym pośmiertnie na stronach Stowarzyszenia Architektów RP pojawia się wzmianka, że pracę stawiała „nad sprawami rodziny, kwestią swojego słabego zdrowia, rezygnacją z wypoczynku”.
Jej kariera rozpoczęła się na Wydziale Architektury we Lwowie, na którym w 1939 r. została asystentką. Wojna szybko zmusiła ją do przeprowadzki w okolice Zakopanego, gdzie zamieszkała z mężem Józefem Różyskim. Przez wiele lat oboje nie mieli szansy na realizowanie się w zawodzie. Tołłoczko unikała projektowania w ramach doktryny socrealistycznej, dlatego na początku swojej drogi zawodowej skupiała się raczej na wzornictwie przemysłowym i badaniu tradycyjnego górskiego budownictwa. Tworzenie biżuterii z gałęzi i innych naturalnych materiałów stało się dla niej formą ucieczki przed stylistycznym zniewoleniem pierwszej powojennej dekady. Wszystko zmieniło się po 1955 r., kiedy Bolesław Bierut wygłosił na Plenum KC PZPR referat w części poświęcony architekturze. Mówiąc o uprzemysłowieniu i umasowieniu budownictwa, unikał tematu budynku jako broni ideologicznej. Jak wspominał po latach Józef Sigalin: „to stanowisko było, jak widać, sygnałem dla prasy, która uznała, że »już wolno«”.
Konfrontacja z przeszłością
Architektura Bunkra Sztuki, oficjalnie otwartego 10 lat po tym wydarzeniu, jest sumą kilku prostych, odważnych decyzji projektowych. Zastosowano jedno pasmowe okno odrywające gzyms od betonowej podstawy, obudowano nową fasadą budynek XVII-wiecznego spichlerza i zaakcentowano główne wejście rzeźbiarską formą zadaszenia, które burzy monotonię elewacyjnego ornamentu. Wreszcie, wszystkie galerie zostały połączone w jedną, ciągłą przestrzeń oświetloną i dziennym, i sztucznym światłem. Projekt świadczy o niezwykłej wrażliwości i talencie Tołłoczko-Różyskiej, która potrafiła pogodzić ze sobą tradycję i nowoczesność, surowość i delikatność, a nawet formalizm i funkcjonalizm. Dzisiaj część elewacji jest zasłonięta dobudowaną później kawiarnią – mimo swojej wątpliwej urody to miejsce bardzo lubiane przez mieszkańców Krakowa. Jak głosi maksyma Le Corbusiera: życie ma zawsze rację, to architektura się myli.
Na pytanie o przyszłość rozpadającej się siedziby galerii miał odpowiedzieć konkurs architektoniczny na jej przebudowę, zorganizowany przez dyrekcję Bunkra Sztuki w zeszłym roku. Projektowi Tołłoczko-Różyskiej miała zostać przywrócona dawna świetność, zamierzano usunąć zbędne naleciałości i zaproponować nową przestrzeń ekspozycyjną. Zwyciężył architekt Robert Konieczny, który postanowił uniknąć bezpośredniej konfrontacji z zastaną formą pawilonu. Podczas gdy pozostali uczestnicy konkursu proponowali dodanie do budynku nadbudów, ingerując w jego tkankę, on zasugerował jedynie odświeżenie go, a dodatkową przestrzeń wystawienniczą zlokalizował pod ziemią. Nowa galeria nie rywalizowałaby w ten sposób z architekturą Bunkra Sztuki.
Prawie sukces
Robert Konieczny wraz ze swoim biurem KWK Promes ustąpił miejsca autorce oryginalnej koncepcji, samemu usuwając się w cień. Filozofia reprezentowana przez zwycięską pracę może być postrzegana jako wyraz skromności i szacunku wobec autonomii dzieła Tołłoczko-Różyskiej. Można jednak spojrzeć na nią także jak na swoisty akt kapitulacji, wskazujący na brak odwagi niezbędnej do podjęcia partnerskiej dyskusji z jego architekturą. Środowisko architektów i artystów przychyliło się raczej do pierwszej interpretacji, entuzjastycznie przyjmując wyniki konkursu. Jednak negocjacje przeprowadzone później między dyrekcją galerii a projektantem zakończyły się fiaskiem.
Budynek będzie zrealizowany w formie zbliżonej do tej w zwycięskim projekcie, ale przez pozbawienie jego autora kontroli nad procesem inwestycyjnym jakość przyszłej rozbudowy jest niepewna. W zbiurokratyzowanej rzeczywistości inwestycji publicznych, w której muszą funkcjonować instytucje sztuki, nie ma miejsca na holistyczne koncepcje, a jedynie pragmatyzm najtańszej i prostej w realizacji oferty.
Krakowscy aktywiści jak dotąd skutecznie strzegą modernistycznego dziedzictwa miasta. Walka o Forum i Cracovię, którą ocalono od wyburzenia pod nowe centrum handlowe, pokazuje, jak ważna jest świadomość historycznej i architektonicznej wartości pereł powojennego modernizmu. Bunkier Sztuki ciągle ma szansę stać się wzorcowym przykładem rewitalizacji dzieł pochodzących z tamtego okresu. Gdzieś po drodze nie może jednak ulotnić się poczucie sensu jego ochrony i inteligentnej, twórczej konserwacji, dzięki której dzieło Tołłoczko-Różyskiej miałoby szansę jeszcze przez wiele lat być żywotnym punktem na artystyczno-intelektualnej mapie Krakowa, a niewykluczone, że i sama architektka powróciłaby na karty historii polskiej awangardy.
Łukasz Stępnik, Milena Trzcińska – architekci, redaktorzy naczelni kwartalnika architektonicznego "RZUT".