Niezwykła książka w literackiej karierze Jana Gondowicza. Jak zwykle w przypadku tego autora, jeśli chodzi o formę, obcujemy z mistrzostwem stylu. Co jednak jeśli idzie o treść? Tutaj jest zaskakująco. Otóż pierwszy rozdział szczegółowo omawia budowę silnika odrzutowego. Drugi omawia strukturę komory spalania i streszcza kilka zasad termodynamiki. Trzeci traktuje o pierwiastkach, z których składa się ścianka komory. Czwarty – dzieli na czworo i opisuje atom glinu. Dopiero na koniec całości pojawia się cytat wzięty z Flauberta, który rzuca nieco światła na tę osobliwą publikację: "Dobry Bóg kryje się w szczegółach".
Mielibyśmy więc do czynienia z podróżą duchową samego autora – to podróż, tytułowy wielki lot, w poszukiwaniu ukrytego Boga, deus absconditus.
Gondowicz zdaje się sugerować, że materia świata jest skończona, skoro dociera do najmniejszego niepodzielnego szczegółu istnienia i nie tworzy kolejnego rozdziału.
Frapujące jest także zdanie poprzedzające wspomniany cytat, w którym czytamy, że to koniec części pierwszej; zapowiedziana jest druga – uzupełniająca. Część pierwsza zatem, jeśli dobrze rozumiem, traktuje o skończoności i dobrym Bogu; druga zaś powinna traktować o nieskończoności i złym Bogu. Aż ciarki przechodzą po plecach na myśl, jak niewykonalne zadanie zamierza wykonać Gondowicz.
Być może jest za wcześnie na stanowcze sądy, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że szykuje nam się mocny kandydat do przyszłorocznej Nike.