Trzeba nadludzkiej samodyscypliny, żeby recenzując serial BoJack Horseman, nie zacytować żadnego polskiego przysłowia o koniach. Byłoby to jednak uproszczenie, sprowadzające tę niezwykłą, filozoficzną animację do teatrzyku, w którym cały efekt komiczny ogranicza się do faktu, że główny bohater jest koniem, jego agentka – kotem, a biografka – człowiekiem.
Wyprodukowany przez Netflix BoJack Horseman opowiada o życiu, sławie i samotności. Główny bohater to koń celebryta, mający na koncie rolę w znanym w latach 90. sitcomie pt. Horsin’ Around. Rolę, która przyniosła mu wczesną popularność i pieniądze, przy okazji przekreślając szanse na dalszą karierę. Dziś BoJack to pogrążony w inercji hedonista, zagubiony w akcji niczym późna wersja Dona Drapera z Mad Men.
BoJack Horseman to rewolucyjne podejście do animacji dla dorosłych – obraz pozbawiony infantylizmu, z pogłębionymi psychologicznie postaciami i ciągłością fabularną. Na poziomie daleko wykraczającym poza to, do czego przyzwyczaiły nas kreskówki.