Ciotka naszych sióstr Ciotka naszych sióstr
i
Jezioro Strusta na Białorusi (Wikimedia Commons)
Opowieści

Ciotka naszych sióstr

Biografia Ałaizy Paszkiewicz
Marta Panas-Goworska, Andrzej Goworski
Czyta się 13 minut

„Miejcie odwagę wszędzie głośno mówić po swojemu”. Opowieść o pierwszej białoruskiej poetce Ałajzy Paszkiewicz, znanej też jako Ciotka.

Osobnik w białym garniturze przesłuchiwał studentki: „Kto wam kazał tu się zebrać?”, „Kto przyniósł materiały?”, „Kto wszystko zaplanował?”. Dochodzenie prowadzone na uczelni przeciągało się i dziewczyny zapytały, czy mogą do toalety. Mężczyzna uznał, że 19-letnia Wiera jest prowodyrką, kazał jej zostać, ale pozostałe puścił. Studentki ruszyły spokojnie, a później biegiem dotarły do drzwi i uciekły. Człowiek w bieli zażądał od dziekana, aby zadzwonił i kazał im wracać, ale udało się przekonać tylko jedną – Angelikę. W tym czasie pojawili się ludzie w maskach, a pod budynek zajechał nieoznakowany geely. Dwie dziewczyny wepchnięto do środka i chiński samochód ruszył ulicami Mińska. W trakcie jazdy funkcjonariusze, zwani przez Białorusinów karatielami, wypytywali Wierę i Angelikę, czy mają chłopaków, i dowcipkowali, że takie ładne, a napytały sobie biedy. Przeszukania dokonano w baraku przy komisariacie. Mijała godzina za godziną i pod wieczór przygotowano protokół, w którym zarzucano dziewczynom „uczestnictwo w nielegalnym masowym zgromadzeniu” (art. 23.34 część 1 Kodeksu Wykroczeń Administracyjnych Republiki Białorusi). Obie podpisały sprokurowane zeznania w nadziei, że zostaną wypuszczone, ale milicjant kazał im wyciągać z butów sznurówki. I znów pojawił się geely, który tym razem zawiózł je do aresztu śledczego Okrestina. „Długo nie otwierali bramy – wspomina Wiera – aż ktoś spytał »Kogo wieziecie?«. Kierowca odpowiedział: »Politycznych«”. Już w środku krzyczano na nie „śmieci!”, straszono, że zostaną wydalone z uczelni, a rodzice zwolnieni z pracy. Później upchnięto je w miniaturowej celi zwanej stakan, czyli szklanka. Pomieszczenie to zazwyczaj przypominające solidną budkę telefoniczną bywa instalowane we wnętrzu milicyjnych suk albo na salach rozpraw, choć bywają również stakany z betonu i blachy. Angelika nie wytrzymała i wpadła w histerię. Naczelnik nic sobie z tego nie robił, ba, groził jej nawet przewiezieniem do szpitala psychiatrycznego, ale w końcu przywołał lekarkę. Podała ona Angelice popularny jeszcze w ZSRR korwalol, a potem dziewczyny przeniesiono do trzyosobowej celi. W nocy dołączyły do nich kolejne „polityczne”: Ksiusza oraz Sasza z Maszą. Dziewczyny pocieszały się i żartowały, że nie zostały jeszcze oskarżone o korupcję i bandytyzm, uprawiane przez władze. Rano wszystkie zawieziono do sądu. Przed wejściem do budynku czekali już koledzy ze studiów i wynajęty adwokat, był nawet dziekan, który wcześniej tak gorliwie pomagał milicjantom. Sędzia okazał się jednak człowiekiem reżimu i wobec każdej orzekł grzywnę po „25 stawek bazowych”, czyli 675 rubli, równowartość 1000 zł. Przestępstwo, jakiego się dopatrzył w postępowaniu Wiery i Angeliki, wymagające zaangażowania państwowego aparatu par excellence przemocy, wydarzyło się 1 września 2020 r. podczas tzw. Dnia Wiedzy. A polegać miało na wypisaniu na dziedzińcu Wydziału Filologii Białoruskiego Uniwersytetu Państwowego cytatów z narodowych klasyków. Niebieską kredą studentki wykaligrafowały: Majcie smiełasc’ usiudy gołasna kazac’ pa-swojmu („Miejcie odwagę wszędzie głośno mówić po swojemu”).

Ałaiza Paszkiewicz, autor fotografii nieznany (źródło: Wikipedia.de)
Ałaiza Paszkiewicz, autor fotografii nieznany (źródło: Wikipedia.de)

Bura idzie (Burza idzie)

Autorka tych słów, Ałajza Paszkiewicz, musiała wykazywać się nie mniejszą odwagą, gdy przez dekadę walczyła z opresyjnym systemem. Zapamiętano ją jako twórczynię wierszy, opowiadań i tekstów publicystycznych, publikowanych pod pseudonimem Ciotka (Цётка), a dziś zwykło się określać mianem pierwszej białoruskiej poetki. Paszkiewicz była nieodrodną córką nie tylko swej ziemi, ale też epoki, czyli początków XX stulecia, a jej prace należałoby odczytywać również w kontekście wydarzeń, jakie zachodziły na terenach współczesnej Białorusi oraz ośrodków, gdzie gromadzili się białoruscy patrioci, czyli Wilna, Petersburga, Moskwy, ale i Lwowa czy Krakowa. Nietrudno było wówczas zostać wrogiem Imperium Rosyjskiego: w przypadku Białorusinów wystarczyło posługiwać się poza rodzinną wsią czy miasteczkiem własną mową. Ten język zwany mużyckim, czyli chłopskim, a także chamskim, był zakazany przez władze. Białoruskie elity zapatrzone w Petersburg, same go unikały i często wyśmiewały. Po powstaniu styczniowym nie można było w „tutejszej mowie” prowadzić lekcji, a tym bardziej czegokolwiek publikować i nawet po 1910 r., gdy w Petersburgu znów zalegalizowano szkoły nauczające po polsku, litewsku, a nawet czesku, na liście 12 akceptowanych języków wciąż nie było białoruskiego. Nic dziwnego więc, że wiersze autorstwa Paszkiewicz od razu uznano za przestępstwo, choć i sama autorka ułatwiła carskiej policji podjęcie tej decyzji. Stworzony przez Ciotkę u progu rewolucji 1905 r. Chrest na swabodu (Krzyż na swobodę) można odczytywać jako agitkę. Już w pierwszych słowach „A na wschodzie czerwień nieba / Nas nie dziwi – tak i trzeba” odnosiła się do „krwawej niedzieli”, na którą spoglądała oczami swych rodaków. W końcówce zaś wprost oświadczała, że „Naród słyszy głos z nieba / Że nam cara już nie trzeba”. Liryk – oczywiste, bez nazwiska twórczyni – opublikowano w 3 tys. egzemplarzy jako ulotkę i rozrzucono w Wilnie, pełniącym wtedy funkcję nieformalnej stolicy Białorusi. Żandarmi rozpoczęli śledztwo. To, jak krąg poszukiwań zacieśniał się wokół Paszkiewicz, wiernie przedstawiono w miniserialu Kriest miłosierdija (Krzyż miłosierdzia). W tym bodaj ostatnim filmie sygnowanym Sdiełano w SSSR obserwujemy, jak zatrzymywani są jej współpracownicy oraz sympatycy. Braterską, choć w tym wypadku lepiej brzmiałoby „siostrzaną”, pomoc nieśli członkowie Polskiej Partii Socjalistycznej z Wilna oraz Litwini. Ciotka utrzymywała kontakty zarówno z przyszłym członkiem Kominternu, komunistą Vincasem Mickevičiusem-Kapsukasem, jak i późniejszym prominentnym politykiem, socjaldemokratą Steponasem Kairysem. Przygotowywano struktury, które byłyby gotowe przejąć władzę na ziemiach białoruskich. Rozważano różne możliwości: od autonomii w ramach imperium, poprzez powołanie niepodległego państwa, kończąc na stworzeniu bliżej nieokreślonego tworu komunistycznego. Jak wynika z nielicznych dokumentów źródłowych, Ciotka była jednym z głównych członków Białoruskiej Socjalistycznej Hromady i wraz z Aleksandrem Burbisem tworzyła trzon wileńskiego oddziału tej partii. Nie zwiodły ich deklaracje władz centralnych, tonujące nastroje społeczne, i jeszcze rozszerzyli działalność. Za siedzibę obrano szpital psychiatryczny w Nowej Wilejce, gdzie Ciotka pracowała jako pielęgniarka, i tam przygotowywano kolejne ulotki – były to głównie jej wiersze i oprócz wspomnianego już liryku wydrukowano Rewolucję narodową Pod sztandarem. Znamienne również było to, że udało się im powołać stuosobową jednostkę paramilitarną i jak wynika z lektury „Naszej Niwy”, organu białoruskiej partii socjalistycznej, jesienią 1905 r. formacja brała udział w przepychankach z carską żandarmerią. Równocześnie Paszkiewicz odwiedzała komplementarne ośrodki partii w Petersburgu i Mińsku oraz gościła w Moskwie, gdzie w kwietniu 1905 r. obradował Ogólnorosyjski Związek Równouprawnienia Kobiet. W końcu carskie służby wpadły na jej trop. Powiadomiona o szykującym się aresztowaniu, pod przybranym nazwiskiem opuściła Rosję.

Wiera biełarusa (Wiara Białorusina)

Ałajza, zwana też Helojzą, a przez matkę Anielką, urodziła się w 1876 r. w folwarku nieopodal Starych Wasiliszek, gdzie na świat przyszedł Czesław Niemen. W zależności od perspektywy przyjmowanej przez biografów jej ojciec miał być „białoruskim szlachcicem”, „bogatym chłopem” albo „mieszczaninem”. Ostatniego z określeń używała sama Ciotka, a po latach podchwycili je radzieccy historycy, pasowało bowiem do proletariackiego obrazu poetki. Najprawdopodobniej jednak rację mają ci, którzy piszą o jej szlacheckich korzeniach. W jej domu mówiono po polsku, a dzieci wychowywano w wierze katolickiej. Bracia Wojciech i Józef ukończyli szkołę wojskową i służyli jako oficerowie w carskiej armii, choć wszystko wskazuje na to, że w wileńskim mieszkaniu organizowali spotkania socjalistów. Przyszła poetka miała też trzy siostry: Zofię, Stefanię i Karolinę. Pierwszą nauczycielką Ałajzy była jej babka, która uczyła ją czytać i pisać, jak można podejrzewać, po polsku. Utalentowana dziewczynka kontynuowała edukację pod opieką domowego nauczyciela, po czym rodzice wysłali ją do siostry, która uczyła się na pensji w Wilnie. Tam doszło do tragedii. Najstarsza z panien zapadła na gruźlicę i szybko zmarła, a młodsza zachorowała nerwowo i została w ciężkim stanie przywieziona do domu. Gdy zdrowie nastolatki polepszyło się, postanowiła wracać, ale ojciec nie zamierzał już jej wypuszczać. Mimo to wyruszyła wbrew jego woli, pozbawiwszy się w ten sposób wsparcia. W Wilnie, aby się utrzymać, dawała lekcje i korzystała ze stypendium dla wybitnych uczniów. Z tych czasów zachowały się relacje koleżanek, które pomagały Ałajzie, zaopatrując jej szafkę w jedzenie, gdyż dziewczyna mdlała z głodu. Ten etap wieńczy uzyskanie świadectwa uprawniającego do nauczania arytmetyki, ale 18-latka marzyła o studiach i taki certyfikat jej nie wystarczał. Z perspektywy ponad wieku trudno przesądzać o jej motywacjach. Niektórzy biografowie twierdzą, że Paszkiewicz postanowiła zostać lekarką i w tym celu przeprowadziła się do Petersburga, jednak bez zdania programu męskiego gimnazjum, w tym zaliczenia greki i łaciny, nie mogła zostać przyjęta w szeregi studentów. Faktem jest, że przyjechała nad Newę i tam pro forma, żeby zyskać prawo pobytu w stolicy, zapisała się na kursy pielęgniarskie prowadzone przez wybitnego lekarza i dydaktyka, Piotra Lesgafta. Z jej karty ocen wynika, że nie uczyła się najlepiej i jeden z semestrów musiała nawet powtórzyć. Wiadomo jednak, że w tym czasie zmierzyła się z programem sławnego Liceum Aleksandryjskiego i egzaminy zdała śpiewająco z wyjątkiem greki, do której z niewiadomych powodów nie podeszła. W końcu uporała się też z kursami i postanowiła wracać do Wilna. Był rok 1904, zdobyła uprawnienia pielęgniarskie, wciąż nie mogła składać aplikacji na studia, za to nawiązała cenne znajomości. Nad Newą działały wówczas półlegalne lub całkowicie zakonspirowane stowarzyszenia oraz organizacje narodowe i Ałajza została do nich dopuszczona. Z zachowanych wspomnień znajomych wyłania się obraz dziewczyny nie najpiękniejszej i dość tęgiej, jednak w chwilach euforii, porywającej nie tylko swoimi wypowiedziami, ale i przeobrażoną cielesnością. Wówczas – konstatacja ta występuje bez mała we wszystkich relacjach – porażała pięknem. I właśnie w takim natchnieniu, recytując urywki wierszy, w aurze heroizmu i seksapilu szturmem zdobywała konspiracyjne koła. Najważniejszym orężem, jaki posiadała, była liryka. Po powrocie nad Wilię objawiła się więc jako osoba mająca niemałą wiedzę na temat narodów zamieszkujących zachodnie rubieże imperium. Sercem skłaniała się ku ruchom lewicowym i jednocześnie była głęboko przekonana co do konieczności walki o tożsamość Białorusinów, nie dziwi więc, że i w Wilnie weszła w krąg buntowników. W ich gronie znalazła się też zwolenniczka Bakunina, Magdalena Radziwiłł, która mawiała o Ciotce: „człowiek kulturalny, a zarazem anarchistka”. Po latach córka białoruskiego szlachcica i polska księżna założą nielegalną szkołę. Na razie jednak praca na rzecz mużyków i „tutejszych” musiała przybrać inną formę, a Ałajza Paszkiewicz salwowała się ucieczką przed żandarmerią.

Skrypka biełaruskaja (Skrzypce białoruskie)

Ciotka była przede wszystkim artystką słowa i poza pracą w szpitalu oraz zakładaniem szkół jej życie rozgrywało się w literaturze i poprzez literaturę. Jej twórczość oprócz kontekstu estetycznego należy rozpatrywać jednak także na tle zjawisk feministycznych oraz polityczno-historycznych. Z artystycznej perspektywy liczne wiersze Paszkiewicz mogą wydać się współcześnie wtórne, razić nieco dosadną muzycznością bliską folklorowi, nużyć ludową czy agitacyjną metaforyką. Przykładem niech będzie ostatnia strofa jednego z kilku liryków przetłumaczonych na polski, czyli Kobietom wioskowym:

Informacja

Z ostatniej chwili! To ostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Oj, kobiety, oj, wioskowe,
Oj, wy kwiaty, oj, więdnące!
Oj, wy lilie, wy bezmowne,
Ptaki, skrzydeł niemające!
[1]

Inaczej jest z jej prozą. Zwłaszcza relacje z podróży na południe Europy oraz do Finlandii i Szwecji wciąż brzmią świeżo. Niestety w polskim kręgu literackim żaden z tych tekstów, powstałych pod koniec pierwszej dekady XX w., nie istnieje, choć – toutes proportions gardées – można by je przyrównać do kanonicznych, stworzonych mniej więcej w tym samym okresie Obrazów Włoch Pawła Muratowa. Zestawienie to wskazuje nie tylko na narracyjny kunszt autorki, ale też jej rozległą wiedzę. Teksty napisane podczas pieszej wędrówki przez Skandynawię charakteryzują się dodatkowo publicystycznym pazurem. Paszkiewicz była także autorką pierwszych białoruskich elementarzy oraz prowadziła czasopismo „Łuczynka”, białoruski odpowiednik „Płomyczka”, gdzie starała się małego odbiorcę rozbawić, a nie męczyć patosem, twierdząc, że mużyckie dzieci zdążą jeszcze się napłakać i wiedzę powinny przyswajać z uśmiechem.

Zbiory wierszy Bura idzie, Wiera biełarusa czy Skrypka biełaruskaja rozrastają się znaczeniowo, gdy spojrzy się na nie jako na przejaw aktywności feministycznej; choć nie znaczy to, że należy o nich mówić wyłącznie dlatego, że napisała je pierwsza białoruska poetka – i nie miałyby wartości, gdyby wyszły spod pióra mężczyzny. Trzeba przyznać, że Paszkiewicz dostosowała swój literacki żywioł – jak rozległy był to świat, pokazała chociażby w prozie – do estetyki ludu i w ramach zaśpiewów czy gawęd spróbowała zmieścić nowe treści, nie tylko rewolucyjne, ale także kobiece oraz liryczne. Tu też dochodzimy do kwintesencji jej poetyckiej aktywności, która czyni ją symbolicznie matką wszystkich późniejszych białoruskich poetek. W dziejach prostego ludu Polesia czy Wileńszczyzny to kobiety były pasem transmisyjnym, po którym wędrowała tradycja. Śpiewały ją albo melorecytowały babki wnuczkom, matki córkom w mużyckim języku. Ciotka wlała w tę formę pierwiastek poetycki, nie zmieniając jednak znacząco samego medium. W ten sposób przyczyniała się do wprowadzenia „chamskiej mowy” na poetyckie salony. Ponadto, jako absolutna nowatorka, oddała głos tym „liliom bezmownym” i „ptakom skrzydeł niemającym”, aby nie tylko świat, ale też one same mogły myśleć o sobie jako o poetkach i nie musiały szukać środków wyrazu w językach polskim albo rosyjskim.

Polityczno-historyczne ujęcie nie ogranicza się do działalności rewolucyjnej, liryka Ciotki żyła. Najważniejszym zdaje się okres po drugiej wojnie światowej, a zwłaszcza lata 70., gdy radzieccy badacze literatury przygotowywali wydania zbiorowe jej wierszy, a w prasie literackiej drukowano poświęcone jej eseje. Jak należałoby tłumaczyć takie zainteresowanie? W czasach wielkiego terroru, do roku 1938, zgładzono co najmniej kilkunastu świetnie rokujących białoruskich literatów i współcześni badacze zwykli nawet ten okres nazywać „rozstrzelanym odrodzeniem”. Kulturalne wyjałowienie dopełniło się podczas wojny, kiedy to hitlerowcy zgładzili żydowskich twórców i humanistów działających na rzecz lokalnej tożsamości narodowej. Na gruzach pojawili się „spadochroniarze” z Moskwy i podjęli się właściwej, w ich mniemaniu, odbudowy. Sięgając po klasyków, w tym po twórczość Ciotki, niejako przy okazji nadinterpretowali ich biografie i spuścizny twórcze, żeby lepiej pasowały do sowieckiej ideologii. Lata 90. sprzyjały nowemu otwarciu, choć niebawem nad białoruską ziemią zaświeciła nowa-stara gwiazda.

Żywie!

Ałajza Paszkiewicz pragnęła również zostać aktorką i we Lwowie, gdzie studiowała zaocznie na wydziale filozofii, próbowała sił w szkole teatralnej. Nie powiodło się jej i została odrzucona ze względu na „nieodpowiednie warunki fizyczne”. Do marzeń o scenie powróciła w Krakowie, gdzie uczęszczała na zajęcia Nuny Młodziejowskiej-Szczurkiewiczowej, a po powrocie na Białoruś, około 1913 r. wstąpiła do trupy Ihnata Bujnickiego. Niebawem rozpoczęła się wielka wojna i Ciotka uznała, że oto nadeszła szansa na zrealizowanie marzeń o niepodległym czy też autonomicznym kraju. Z tym większym zapałem zakładała więc szkoły, w których nauczano języka narodowego, a władze dotychczas piętnujące tę działalność przymykały na to oko. W końcu jednak nad imperium zawisło widmo porażki, wrogie wojska zbliżyły się do Wilna, a chaos w regionie spotęgował wybuch epidemii tyfusu. W tym czasie Paszkiewicz dowiedziała się, że zmarł jej ojciec i zachorowała część rodziny. Ruszyła im pomóc i już na miejscu sama się zaraziła. Był początek 1916 r., infekcja postępowała błyskawicznie i niespełna 40-letnia Ciotka zmarła.

Późniejszą pamięć o Ałajzie Paszkiewicz alias Ciotce – jak już wspomnieliśmy – podsycały różnorakie koniunktury i nawet w obszernej polskiej antologii liryki białoruskiej istnieje tylko jednym wierszem. Co prawda w XXI w. na Białorusi wznoszono jej pomniki, organizowano konkursy literackie jej imienia, co roku odbywały się też konferencje w ośrodkach akademickich, a w miejscach związanych z jej biografią świętowano kolejne rocznice narodzin, ale wystarczyło jednak na nowo odczytać jedno zdanie tej, zdawać by się mogło, uświęconej tradycją klasyczki, aby trafić do stakana. Na szczęście istnieje coraz większa grupa osób, która podobnie jak Wiera i Angelika, nie boją się walczyć o swoje prawa, pielęgnując przy tym żywą pamięć wybitnej białoruskiej poetki.

„8 marca Białoruska Liga Kobiet – napisała feministka, historyczka Nina Strużinskaja – świętuje, składając kwiaty pod tablicą pamiątkową na ulicy Ałajzy Paszkiewicz [w Mińsku – przyp. aut.]. A potem idziemy na piwo”.

A my wznieśmy toast:

Żywie Biełaruś!

Wybrane prace:

Barszczeuski L., Bo nasze języki są sobie bardzo bliskie! [wywiad], Culture.pl, 21 grudnia 2014, https://culture.pl/pl/artykul/lawon-barszczeuski-bo-nasze-jezyki-sa-sobie-bardzo-bliskie-wywiad (dostęp: 2020.09.30).

Nastusiewicz S., Ispol’zowanije istoriczeskoj chronologii w izuczeniji biografiji Ałojzy Paszkiewicz. Praca dyplomowa, Grodno 2017, https://biblioclub.ru/index.php?page=book_red&id=461550&razdel=264 (dostęp: 2020.09.30).

Nasza Niwa, Eto plewok w lico żenskomu dwiżeniju [wywiad]. Nasza Niwa, 7 marca 2019, https://nina.nn.by/?c=lr&i=226581&lang=ru (dostęp: 2020.09.30).

Nie chyliłem czoła przed mocą. Antologia poezji białoruskiej od XV do XX wieku, red. Barszczeuski L., Pomorski A., Wrocław 2008.

U BDU na studientak filfaka wyklikali AMAP za cytaty klasykau na asfal’ce, Radio Svoboda, 3 września 2020, https://www.svaboda.org/a/30819000.html (dostęp: 2020.09.30).


[1] Ciotka, Wioskowym kobietom, tłum. Jan Huszcza [w:] Nie chyliłem czoła przed mocą. Antologia poezji białoruskiej od XV do XX wieku, Wrocław 2008, s. 247.

Czytaj również:

Kronikarka dusz się nie spieszy Kronikarka dusz się nie spieszy
i
Swietłana Aleksjiewicz (źródło: Wikimedia Commons)
Opowieści

Kronikarka dusz się nie spieszy

Portret Swietłany Aleksijewicz
Paulina Wilk

W ostatnich dniach września Swietłana Aleksijewicz wylądowała w Berlinie, stamtąd ma przenieść się do Włoch, gdzie czeka na nią kolejna nagroda literacka. Jej współpracownicy zapewniają, że wybitna białoruska reporterka wróci do domu. Ale czy władze zechcą ją wpuścić? O literackiej i etycznej sile noblistki pisze Paulina Wilk

Jako opozycjonistka, pierwszą dekadę XXI w. musiała spędzić za granicą: w Niemczech, Francji, Włoszech. Ale gdy pięć lat temu widzowie Big Book Festival w Warszawie pytali ją, czy zostanie już na Białorusi, zapewniała: – Obiecałam to mojej wnuczce. Poza tym trudne życie na Białorusi można opisać tylko, żyjąc tam, w domu. Wielu nie może tego robić. Ja mogę i dlatego zostanę.

Czytaj dalej