Fotograf prezydencki działa jak urzędnik. Ma etat, pensję. Pozazdrościć w dzisiejszych czasach. Jest fotoreporterem, fotoedytorem i pracownikiem agencji fotograficznej. Urzędnik i specjalista. Tyle tylko że – oficjalnie – nie ma takiej posady, jak fotograf w Kancelarii Prezydenta RP. Są pracownicy biura prasowego. Kto by się zastanawiał nad takim drobiazgiem?
Może to zbędne, ale przypomnę, że „dla stworzenia właściwego przekazu informacyjnego fotoreporter powinien zachować bezstronność relacji fotograficznej” – głosi kodeks etyczny Stowarzyszenia Fotoreporterów. Z tym że w pracy dla konkretnego urzędu nie do końca można „dbać o rzetelność przekazu i odpowiedni kontekst fotografii, unikać tendencyjnego przedstawiania tematów, osób i grup”. Fotograf w KP RP nie jest więc fotoreporterem niezależnym. Oczywiste, jakby się nad tym zastanowić. Ale też fotograf, nawet pracujący dla politycznego organu – bez względu na przekonania, ma po prostu zrobić dobrą robotę. Tak obiektywnie, jak to tylko możliwe.
To ekstremalnie trudne przyzwyczajenie, występuj